Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2014, 19:17   #8
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Są sytuacje, w których strach jest błogosławieństwem. Stanowi siłę napędową dla skostniałego ciała, zalewa adrenaliną wymordowane członki dając ciału możliwość na podjęcie ostatniego, szaleńczego zrywu. Ludzie mogli chełpić się swoją wyższością i inteligencją, lecz jako gatunek nie stanowili tu wyjątku. Podobny mechanizm obronny posiadała każda żywa istota mądra na tyle, by móc odróżnić wroga od przyjaciela. W opuszczonej przez bogów i dobrych ludzi wieży pośrodku niczego, Zoja nie miała żadnych przyjaciół, nie licząc martwego lokatora wspomnianego budynku. Może kiedyś nie był do niej życzliwie nastawiony, lecz teraz podzielił się z nią tym co miał i w milczeniu przypatrywał się jej nerwowej szamotaninie przy drzwiach.
Jakim cudem dotarła na czas do schronienia? Nie miała bladego pojęcia, ale dała radę.Ciągnąć resztkami sił, powłócząc nogami i potykając się na prostej drodze dotarła do celu, pułapki, swojego przyszłego grobu - czas miał pokazać.

Teraz liczyło się co innego. Drżącymi palcami sięgnęła po znalezioną sakwę i rozsupłała zamykający go węzeł. Jej oczom ukazał się prawdziwy skarb, dar od losu. Spoglądając na drobne przedmioty w worze nie potrafiła powstrzymać szerokiego, pełnego nadziei uśmiechu.
- Ogień…jedzenie - wyszeptała, poruszając niemrawo sinymi wargami. Musiała działać, jeśli chciała przeżyć. Skoro teraz ledwo poruszała się z zimna, co będzie nad ranem? Dołączy do bezimiennego trupa, a słońce powita tym razem jej zamarznięte zwłoki. Tak nie mogło być…

Na szczęście szaleńczy bieg rozgrzał ją trochę, odganiając choć na chwilę widmo śmierci z wychłodzenia. Podniosła się na równe nogi, łapiąc za wystające ze ściany kamienie. W głowie czuła coraz silniejsze zawroty, wywoływane przez głód i mróz. Najchętniej położyłaby się tam gdzie stała i zamknęła oczy, pozwalając wymęczonemu organizmowi zapaść w letarg, sen z którego już nigdy by się nei wybudziła. Kolejny bezimienny trup, po którym nikt by nie zapłakał, którego nikt nie zapamięta. Kobieta miała ochotę dołączyć swój skowyt do wilczej skargi, niosącej się echem po dolinie. Pozostała jednak cicho, nie chcąc podjudzać szalejących na zewnątrz bestii. Sprawdziła, czy drzwi są zamknięte na wszelkie możliwe skoble i zasuwy, po czym chwiejnym krokiem podeszła do porozbijanych, zbutwiałych mebli. Zgarnęła co większe kawałki i zaniosła je do dawno nieużywanego kominka, układając w kulawy stos. Pod spód wpakowała mniejsze fragmenty drewna, na spółkę z resztkami słomy i naniesionych przez wiatr liści. Parę minut biedziła się z krzesiwem aż wreszcie nikły płomyk zadomowił się na przygotowanym materiale. Ostrożnie, wręcz czule, osłoniła go od podmuchów powietrza i karmiła drobnymi szczapkami, by rósł coraz większy i cieplejszy. Dopiero czując na twarzy błogosławiony żar pozwoliła sobie na głębszy oddech. Sięgnęła do sakwy po kawałek suszonego mięsa i z lubością wpakowała go sobie do ust. Żując delektowała się jego smakiem, z każdym kęsem nabierając sił do dalszej egzystencji. Już nie zdychała z głodu i zimna, otoczona przez wilki. Miała przynajmniej coś do jedzenia i ogień, by odgonić wszelkie koszmary, a kamienne mury uniemożliwiały watasze wdarcie się do środka.

Zabiwszy głód Zoja trwała w apatii, gapiąc się w tańczące płomienie i nie myśląc kompletnie o niczym. Pierwszy raz od przebudzenia wyciszyła się, czerpiąc radość z prostych przyjemności. Jedzenie, bezpieczeństwo, ogień - udało się jej przeżyć jeden dzień z nowego życia, zapisać pierwsze słowa na swojej czystej karcie i, choć nie były to czyny spektakularne, dawały nadzieję na poprawę losu w przyszłości. Nic na siłę, nic na szybko. Wszystko toczyć się winno swoim ustalonym torem.
- Przydałoby ci się jakieś imię - mruknęła pod adresem gołego nieboszczyka i parsknęła pod nosem. Imię...żadne nie budziło w niej pozytywnych uczuć, ani negatywnych. Zamknęła oczy, z całych sił próbując przypomnieć sobie coś o właścicielu głosu, który wewnątrz jej głowy nazwał ją Zoją. Miała dużo czasu, cały czas świata...przynajmniej do rana.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline