Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2014, 19:38   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Łup i trup.
Celny cios Verina położył trupem żarłoczne bydlę. To jednak nie chciało się rozstać ze swoją niedoszłą zdobyczą i przytulił się do szermierza całym ciałem.
Ale trup to trup i Otyughem nie trzeba było się już przejmować. Przynajmniej jeśli chodzi o walkę z mieszkańcem kanałów.
- Żyjesz? - Randal zwrócił się do Verina, równocześnie chwytając za włócznię. Bynajmniej nie po to, by dobić kompana...
Twardym kawałem drewna podważył cielsko potwora, umożliwiając kompanowi wydostanie się z tej nieprzyjemnej pułapki.
Na szczęście zamieszkujący kanały stwór nic Verinowi nie połamał.

- Uciekł, sukinsyn - syknął Randal, widząc, że parę metrów poniżej nie ma ciała ich ludzkiego przeciwnika. Oczami wyobraźni ujrzał odpływającą w siną dal nagrodę za głowę złoczyńcy.
Zeskoczył na dół, z trzaskiem lądując na połamanych kościach, po czym ruszył w stronę wylotu kanału - tam, gdzie prowadziły krwawe ślady.
Można było kontynuować pościg, bowiem ślad był aż za dobrze widoczny. Asasyn krwawił niczym zarzynana świnia.

Szczęście, niestety, nie trwało długo. Ślady, po których jak po sznurku szli najemnicy, zniknęły. Czy miała z tym coś wspólnego leżąca na poboczu raca? Trudno było ocenić.
- Zatamował - mruknął Randal, zgoła niepotrzebnie ogłaszając oczywistą oczywistość. Gdyby tamten znał sztukę teleportacji, nie bawiłby się w gonito po podziemnych korytarzach.

Brak śladów nie przeszkadzał w prowadzeniu pościgu. Przynajmniej do chwili, gdy korytarz się nie rozdzielił. A co gorsza, na ziemi nie było żadnych śladów. Nawet światło niesionej przez Verina pochodni nic nie pomogło.
- Ja pójdę w lewo, ty w prawo - zaproponował Verin.

Wybrany przez Randala korytarz wiódł prosto, i prosto, i prosto... aż zakończył się nie do końca domkniętą żelazną klapą.
- Uciekł, niech to szlag.
Bieganie po Rzecznym Kwartale, bo tam doprowadził kanał, i szukanie zabójcy bez ręki mijało się z celem. Zdecydowanie łatwiej byłoby tu stracić głowę, niż znaleźć szukanego osobnika.
Jedynym sukcesem, którym można się było pochwalić, było odkrycie drogi, którą poszukiwany zabójca dostawał się na teren Czarnegostawu. A może nie tylko on?
Rozwiązanie tego problemu to jednak na razie było pieśnią przyszłości.

Przekopywanie stosu kości i innych odpadków nie należało do najprzyjemniejszych czynności.
I trwało, trwało, trwało...
- Nie wyjdziemy stąd! - zdecydował Verin, na równi z Randalem przykładając się do poszukiwań.
Aż w końcu los oddał w dłonie Randala dłoń asasyna. I, ku zdziwieniu obu najemników, nic więcej. Żadnego oręża, żadnej biżuterii, żadnej sakiewki. Ba, nawet marnej złotej monety.
- Świat schodzi na psy - mruknął Randal, po czym odsunął się od Verina, jako że ten ostatni rozpruł brzuch potwora, by sprawdzić, co tamten jadł ostatnio na śniadanie lub obiad.


W drodze powrotnej nie natknęli się ani na kolejnego potwora, ani na kolejnego zabójcę i po kilkunastu minutach wraz ze swymi trofeami obaj znaleźli się na jednym z niewielkich placów Czanegostawu.
Cóż... zdecydowanie nie wyglądali na herosów, a obchodzący ich szerokim łukiem przechodnie częstowali ich spojrzeniami pełnymi niesmaku, szyderstwa, odrazy. Na szczęście nikt rozsądnie nie pisnął ani słowa. I, o dziwo, w drodze do siedziby Kompanii Złamanej Czaszki nie napotkali żadnego patrolu, który zainteresowałby się ich wyglądem.


[center]Kliknij w miniaturkę
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 25-05-2014 o 13:07.
Kerm jest offline