Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2014, 23:07   #1
Dragor
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
[Star Wars] Jolly Roger is my friend

Jak gwałtowne potrafią być sztormy w okolicach tych topikalnych wie tylko ten kto na nich żeglował. Inaczej bowiem to zjawisko natury przyjmie człowiek, który całe swe życie spędził na lądzie, a inaczej doświadczony żeglarz. Mawia się iż im zimniejsze wody ty spokojniejsze jest morze. Tutaj gdzie klimat jest tropikalny żywioł bywa śmiercionośny i jedynie ten statek który posiada dobrego kapitana i przytomną załogę bez szwanku przetrwa najgorsze nawałnice.
Załogę "Nieustraszonego" na pewno nie była najlepsza, a kapitan zapity w trupa leżał w swojej kajucie chrapiąc na całego. Tak więc spróchniała łajba o dumniej i całkowicie nie trafionej nazwie tańczyła na falach z całkiem realną wizją zatonięcia. Marynarze biegali bez większego sensu przywiązując co się dało i modląc się do wszystkich morskich bogów o pomoc.
Jedyny który zdawał się nie przejmować całą sytuacją był był jeden z więźniów zamkniętych pod pokładem. Uśmiechał się złośliwie do każdego, który przechodził przed jego drewnianą celą, a czasem nawet nucił pod nosem. Rozsiadł się wygodnie, a tyle na ile pozwalały mu dłonie przykute nad głową. Obok niego siedział pochmurny osiłek, prawie dwukrotnie większy niż jego. Co ciekawe obaj miel podobne twarze i takie same jasne oczy. Włosy mieli takiego samego koloru, to jest głębokiej czerni tyle że wesołek był miał długie włosy zebrane w przypominając macki ośmiornicy dredy. Jego towarzysz był łysy poza skołtuniony koński ogonem na czubku głowy opadającym na ramiona. Podobnie też było z ich ubraniami. Pierwszy nosił koszulę zapiętą pod szyję, ale spodnie odsłaniały gołe łydki i bose stopy. Osiłek miał goły tors, ale za to porządne spodnie i buty.
- Czego się szczerzysz?! - zawołał majtek na oko może osiemnastoletni chłopak przemoczony do suchej nitki.
- Bo ten statek zatonie, a ja przeżuje, tylko będę musiał znaleźć kogoś kto mnie rozkuje, ale i to się będzie dało załatwić - Odpowiedział pogodnie gdy kolejna fala przedarła się przez luk i zalała mu stopy.
Chłopak się krzywił skończył przywiązywać działo i pobiegł na zewnątrz.
- Szkoda dzieciaka, ale nic się nie da zrobić - powiedział kręcąc głową. - Co myślisz braciszku?
Osiłek tylko wzruszył ramionami nie zmieniając wyrazu twarzy.
- O już tu są - powiedział spoglądając w górę.

Wysoko ponad sztormem w atmosferę tego zapominanego świata wchodził mały wahadłowiec. Załogę stanowił kilku Jedi, i pilot będący cywilem. W dawniejszych czasach może było by to dziwne, ale z całym bałaganem jakie wywołał wojna Republiki z Separatystami załoga tego statku była jedynie... normalna.
Jeśli chodzi o samych Jedi byli oni grupką świeżo opierzonych rycerzy w drodze do nowych oddziałów. Pilot miał ich odwieść do kolejnych punktów zbiórki, ale napęd nadświetlny z jakiej przyczyny zresetował się. Skutkiem tego zostali wyrzuceni zbyt blisko burzy elektromagnetycznej spowijającej niewielki układ planetarny. Nim dążyli ustalić swoją pozycję kolejne wyładowania zniszczyły niemal wszystkie systemy i teraz musieli awaryjnie lądować w pierwszym zdającym się to tego miejscu. Na nieszczęście trafili na planetę o niezwykle zróżnicowanym klimacie i na dodatek w sam środek tajfunu.
Szczęście w nieszczęściu w słonym akwenie było wiele wysp jakie widzieli jeszcze z orbity. Być może robią się niedaleko takiego kawałka lądu.



Okej, jak pewnie już zauważyliście lubię mieszać uniwersum. Tutaj jest tego przykład. Co by było gdyby rzucić grupę jedi przyczajonych do technologi na planetę, która praktycznie jest na etapie szesnastego wieku, czyli wieku w którym rozkwitło piractwo? Na pewno będzie wesoło. Z góry mówię, jestem świadomy że może jedi byli szkoleni w radzeniu sobie dzikim terenie, ale jestem też pewien że nie czuli by się najlepiej mając tylko przysłowiową "jedną koszule na plecach" i uszkodzony miecz świetlny (burza nie popsuła tylko statku)

Tak więc szukam od 3 do 5 graczy z częstotliwością odpisywania raz na tydzień. Rozgrywka będzie w typowym dla mnie storytellingu. Co do doc'a w google uważam go za raczej zbędnego i raczej w razie czego można pisać zażalenia do mnie na pw. Co do znajomości uniwersum, wątpię czy znajdzie się ktoś kto przyjamniej słyszał o Star Wars więc i tu nie ma żadnego problemu. Ograniczenia będą dostosowane do waszych postaci, bo żadne młody jedi nie będzie w stanie robić sztuczek ala ruszanie całej góry za pomocą mocy, a najbardziej będzie potrafił na przykład skakać na wysokość pięciu metrów.
Wybór rasy jest dowolny i nie wymuszam tradycyjnych szat jedi. To chyba wszystko.... na karty czekam tydzień od dziś

Ważne! Można grać Jedi i tylko Jedi, nasz pilot zginie w trakcie lądowania

Karta Postaci

Imię:
Rasa:
Wygląd zewnętrzu:
Charakter:
Preferowana zdolność : czyli z czym wasza postać się najlepiej czuje, walka mieczem, grzebnie w urządzeniach, czy lewitacja, można wybrać trzy i w tym będziecie najlepsi, co nie oznacza braku innych aspektów Mocy czy zdolności
Krótka historia:


Zapraszam serdecznie do grania
 
__________________
Gallifrey Falls No More!

Ostatnio edytowane przez Dragor : 24-05-2014 o 22:14.
Dragor jest offline