Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2014, 00:26   #10
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Marek “Mark” Czyżewski


Początek podróży ku nowej pracy a może i przygodzie na całe wakacje zaczął się jak większośc podróży. Przynajmniej zdaniem Marka. Czyli każdy musial zając swoje miejsce w środku transportu jakim podróżowali, powiedzieć ze dwa trzy standardowe zdania na rozruch i dopiero potem można było spróbować wciągnąć się w rozmowę. Te potem faktycznie zrobiło się dopiero jak wyjechali z miasta.
- Tooo co? Byliście tam już kiedyś? - zadał zdawało mu sie dość naturalne pytanie w tej sytuacji.
- Niee Odpowiedział chłopak uważnie zerkając na drogę. - Właściwie to był pomysł Nat, aby spotkać się po latach, i znalazła to, twierdząc, że to “darmowe wakacje” zaśiał się życzliwie
- Aha… - skomentował krótko zerkając ciekawie na dziewczynę. - A braliście w czymś takim już udział? - spytał bardziej jej nie bardzo chcąc przeszkadzać kierowcy.
- Niee. - odpowiedziała czarnowłosa. - Można powiedzieć, że oboje będziemy w tej kwestii rozdziewiczeni. - obruciła się na fotelu, by ułatwić tobie rozmowę.
- Hmm… - westchnął zastanawiając się nad odpowiedzią. - No to chyba jedziemy na tym samym wózku. - usmiechnął się do niej.
- A samego profesora znacie? - zadał kolejne pytanie
- To znaczy wiesz, był raz czy dwa u nas na uczelni. Jakieś wykłady na temat psychologii miał. Ale osobiście nigdy z nim nie rozmawiałam. Troszeczkę w innej dziedzinie siedzimy oboje, dlatego tyle tylko co przewinął nam się gdzieś “na korytarzu”. - powiedziała
- W czym innym? A co robicie? - był ciekaw czym się zajmują na co dzień jego nowopoznani współtowarzysze podróży.
- Ja, - Uśmiechnęła się Nataly. - Jestem strasznie nudną księgową. - Podsumowała swój zawód wywracając oczami. - Za to kolega Lenny, to szanowany prawnik międzynarodowy - Mrugnęła okiem. - A Ty, czym zajmujesz się na co dzień? - zapytała.
- Jaa? No cóż… - zawahał się. No co miał takiej sympatycznej dziewczynie powiedzieć? Że zmywa gary, sortuje paczki albo wozi coś szczurem w magazynach? Mało pociągajace. Chyba, że… - Właściwie to na ogół sklejam figurki… - rzekł do niej po chwili zajaknięcia.
- Figurki? Jakiego rodzaju ? - Zaciekawiła się. *
- Pokaże ci! - rzucił zanim pomyślał. Zresztą z doświadczenia wiedział, że tłumaczenie komuś nie obeznanemu w temacie jest dość trudne. A tłumaczenie w innym jezyku w którym się człowiek nie porusza swobodnie całkiem trudne. A przecie wystarczy pokazać, zgodnie z zasadą, że jedna fotka robi za setkę słów. No a jak ma się jeszcze fotkę w plastiku 3 d to w ogóle…
- O zobacz... - rzekł po chwili gdy wrócił z niewielkim pudełkiem które wyjął po całkiem nie krótkiej chwili grzebania w plecaku. Tym wielgachnym. W końcu musiał je schować w ubrania by było bardziej wstrząsoodporne. Pudełko przedstawiało fotkę jakiegoś humanoidalnego stwora z głową kozła czy barana i takimiż rogami. Po chwili Mark otworzył je i ostrożnie wysypał na dłoń plastikową zawartość. Z ręki wyjął niedużą figurkę stwora z obrazka i podał dziewczynie by sobie obejrzała.
- Jeszcze nie jest skończony…- dodał odruchowo. Figs był już sklejony a teraz Nat dostała wyrzuconą jednym tchem pasjonata historię do niego. Otóż był to figs przedstawiający Khorgora Rzeźnika, wodza armii jaką Mark grał i zbierał i kolekcjonował i w ogóle zdaje się żył tym. Dostała tez opis co i jak się używa, czego zrezygnował tego zestawu na rzecz innego, i w ogóle, że dostał figsa w sklepie za darmola bo sprzedawcy go polubili, ktoś go zostawił, a nikt inny nie grał rogasiami. Na sam koniec jeszcze dodał, że kolega mu przesłał łapki czy rączki z jakiejś “innej armii” ale, że pomysł jest świetny i “ na pewno bedą pasować”. A genrealnie to dumał teraz nad dobraniem kolorów i malowaniem bo figs na razie miał neutralny, fabryczny, szary kolor ale w kolorach Mark jako daltonista orłem nie był to miał zawsze problem z malowaniem.
- A ty jak byś go pomalowała? - spytał dając jej w koncu dojść do słowa i z wyraźnym zaciekawieniem czekając co powie.
Dziewczyna przez chwilę obserwowała cię z życzliwym uśmiechem. Im więcej mówiłeś o swojej pasji, tym szerzej się uśmiechała.
- Cóż ja osobiście, lubię jaskrawe, kontrastujące kolory. Czerwień, zieleń, żółty i fiolet. Od czasu do czasu odrobinę szlachetnego złota i srebra . - Dokończyła. - Ale szczerze mówiąc, jako artystka byłabym kiepska. - Uniosła dłonie w obronnym geście wywołując tymsamym przyjemne uchu brzęczenie ocierających się o siebie bransoletek. - Dwie lewe ręce - Zaśmiała się.
- Noo… - rzekł w zamyśleniu niby kiwając głową ale nie było do końca wiadomo czy się z nią zgadza czy nie. Chwilę trawił jej słowa jakby się nad czymś zastanawiając.
- Znaczy się… Kontrast jest fajny bo ładnie wpada w oko. A poza tym to taki figs mimo wszystko mały jest to łatwiej to zrobić… Ale z drugiej strony to cieniowanie jest trudniejsze ale daje fajniejszy efekt… Pokażę ci. - rzekł i znów zanurkował po coś do swojego plecaka. Po chwili wrócił z kolejnym opakowaniem i wydobył z niego kolejną figurkę. Ta przedstwawiała jakby większą wersję pierwszej figurki.
- Doombull. Taki minotaur tylko po abgrejdach. Własciwie mozna by rzec superminotaur. Najlepszy ale i najdroższy wódz w mojej armii. - przedstawił ją krótko Mark. Tym razem figurka była niby skońćzona. Tak powiedział. Się znaczy sklejona i pomalowana. Choc dośc szybko okazało się, że miał ochotę pozmieniać jeszcze to czy tamto… Sam figs faktycznie był pomalowany z dominacją czerwieni i brązów. Wycieniowanie faktycznie robiło bardziej “3d” te malowanie. No ale jak sam mówił figurka była prawie dwa razy większa to i łatwiejsza do obróbki pod kazdym wzgledem.
Nagle popatrzył na nia uważnie zupełnie jakby ją oceniał. W sumie, sprawiała sympatyczne wrażenie więc…
- Wiesz… A może chcesz pomalować se jedną figurkę? - spytał z szelmowskim usmiechem na twarzy.
- Tylko jeżeli mi pomożesz - uśmiechnęła sie szelmowsko. - Bo inaczej figórki byłoby szkoda
- Spoko! Pokażę ci co i jak. Se zrobisz swojego pierwszego figsa to ci się spodoba. - widać było, że pomysł mu się spodobał. Na razie nie oswiecał jej, że da jej oczywiście jakiegoś szeregowego piechocińca a nie jakiegoś herosa jak generał czy Doombull. Ale wszyscy tak zaczynali w końcu.
Własciwie stwierdził, że znajomy temat pozwolił mu się zrelaksować i mimo, że zdawał sobie sprawę, że głównie on nawijał ostatnie kilka hm… może i kilkanascie minut… to gadało mu się z nią świetnie. W międzyczasie zaczął powoli zbierać z powrotem “figsy” do pudełek a następnie do plecaka, w bezpieczne, ubraniowe miejsce. Zamilkł na chwile jakby przeskakując w myślach na inne tory nim się znów odezwał.
- A to co będziemy tam robić na miejscu… Naprawdę myślisz, że to będzie coś… Hmm… paranormalnego? - spytał z wyraźnym wahaniem.
- Ja tam w nic nie wierzę, ale Nat zdaje się, ma na to ogromne nadzieje. Założę się, że spakowała różne cuda do swojego bagażu. - Zaśmiał się Lenny skręcając w jakąś główną, otoczoną z dwóch stron polami drogę.
- Serio? I co na ten przykład spakowałaś? - zaciekawił się. Jakoś nie wyczytał w ogłoszeniu specjalnych wymagań co do ekwipunku to i się nim nie przejmował. Ponadto miejsce w plecaku było dość strategiczne dla kazdego zabieranego detalu jak się go nosiło na plecach czy rowerem więc selekcja ekwipunku była wciąż ostra i brutalna.
Nat zerknęła w stronę Lenny’ego jak by przed kopnięciem go powstrzymywało ją jedynie to, że byli w aucie, a on prowadził.
- No tak, można powiedzieć, że mam pewnego “chopla” na tym punkcie. Takie moje figórki ...wiesz… -Westchęła. - Nie mam dużo sprzętu, ale wzięłam tarota, ouji’e , spirit boxa i dyktafon z zapasem baterii, plus oczywiście laptopa.. -Wyliczyła na palcach.
- Wiesz, jak by można było zwiedzać tamten świat, to Nat pewnie stała by pod szybą od momentu zamknięcia do otwarcia następnego dnia… - Zaśmiał się chłopak, tym razem nie uniknąwszy lekkiego szturchańca.
- Aha… - skomentował krótko i uśmiechnął się z rozbawieniem do obojga na tą całą scenkę. - Umiesz… eee… zrobić tarota? - zawahał się chwilę szukając odpowiedniego słowa. Ale nie wiedział jak jest angielski odpowiednik “stawiać tarota’ więc użył po prostu “zrobić”.
- A możesz na przykład zrobić teraz? - zaciekawił się. W sumie coś tam o tym wiedział, widział czy słyszał ale tak po prawdzie nigdy się tym za specjalnie nie interesował. Właściwie nie miał okazji ogladać tego na żywo to i był ciekaw.
- Właściwie to stawiałam go kilka razy i niby wychodziło. Wiele zależy od osoby, której się wróży, i interpretacji. -Zarumieniła się. - Można powiedzieć, że tak..
- Serio? A weź zrób teraz. Zobaczymy co się stanie. - poprosił ją zaciekawiony.
- W sumie… Zastanowiła się przez chwilę. [/i] Mogłabym, ale to może jak już dojedziemy ? Bo tak ciężko trochę jak by się karty zaczęły nam rozsypywać…[/i]
- Spoko, może być, nie ma problemu. - podniósł pojednawczo ręce. Gest jakiego się wyumiał już po przyjeździe tutaj w reakcji na różne, najczęsciej nie do końca rozumiane zwroty w stosunku do siebie. Znów chwilę milczał jakby przekierowując swoje myśli nim sie znów odezwał.
- A chciałabyś coś znaleźć? Wiesz, w tym domu… Coś jak z “Archiwum X” albo coś… - spytał ponownie.
- Może nie koniecznie z “Archiwum X” ale coś fajnie by było. Wiesz, sława, pieniądze, wywiady… do tego świadomość, że jest coś więcej na świecie. Ale jezioro jest, z zalożenia nawiedzony dom jest. Możliwości pokazało się wiele . Uśmiechnęła się do swoich myśli wyraźnie zafascynowana tymi rysującymi się możliwościami.
- Nawiedzony dom… - powtórzył za nią zamyslony. Przypomniało mu się te ostrzeżenie przed dziwną reakcją tubylców zamieszczone w ogłoszeniu. Może tylko zła fama? A może nie?
- Może… Szczerze mówiąc to chyba by nam się przydał jakiś fizyk czy naukowiec. Albo sprzęt jakiś… Własciwie jak byśmy znaleźli… No wiesz… Coś nietypowego… To właściwie nie wiem czy to dobrze czy źle. - podzielił się z nią swoimi watpliwosciami.

- Może doktor I’Malley weźmie coś ze sobą. W końcu, to on jest organizatorem całej wycieczki.- Odparła w zamyśleniu ziewając przeciągle. - Przepraszam, to nie dlatego, że mnie nudzisz, raczej…. zawsze jak jestem w aucie, to bujanie praktycznie “lula” mnie do snu. - Dodała. - Chyba się chwilkę zdrzemnę, a do tego czas mi tak jakoś szybciej zleci. -Uśmiechnęła się przepraszająco i ułożyła poprawnie na swoim miejscu.

- Spoko. - rzekł z uśmiechem i wrócił na tył swojego siedzenia. Po chwili wydobył telefon i przejżał chwilę co się ciekawego działo w interesującym go elektronicznym świecie. Gdy skończył i odruchowo zerknął na przednie siedzenia Lenny wciąż prowadził brykę a Nat już spała w najlepsze.

Chwilę jeszcze pgadał półgłosem z Lennym o samej bryce. Osobiście lubił i terenówki i pick up'y ale oczywiscie nigdy dotąc go nie było stać na takie cudo, jak na polskie standardy, więc był ciekaw opinii użytkownika. No i czy sprawdzał go w terenie i jak wyszło. Czy to faktycznie terenowiec czy tylko reklamowy pic na wodę. A już jako obcokrajowiec pogadał chwilę o różnicy w zwyczajach polskich i wyspiarskich kierowców, drogach, ubezpieczeniach i kosztach. Znów przynajmniej kilkukrotnie zaciął się szukając potrzebnego słowa ale wiedział, że ogólnie był przez rozmówcę rozumiany bo chyba tylko ze dwa razy dopytywał się o co Markowi chodzi.

Gdy zjechali w polną drogę a potem nie wiadomo kiedy wyrósł przed nimi dom Marek poczuł mieszaninę zaskoczenia, ekscytacji i rozczarowania. Po drodze starał się zapamiętać jak tu dojechali jakby miał okazję rowerem poszaleć albo trzeba było po cos do wiochy do sklepu skoczyć. Nie miał bryki to nie chciał być zależny od kogoś, że ktoś ma humor zabrać go na zakupy albo nie.

Trącił delikatnie Nat gdy się zatrzymali. - Wstawaj. Już jesteśmy. - rzekł do niej z usmiechem. Sam otworzył drzwi i wysiadł na razie jeszcze nie zakładając plecaków i nie łapiąc za rower. Szczerze mówiąc pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne. Domiszcze i ogród wygladało na dość zapuszczone. - Kurde... Mam nadzieję, że nie jesteśmy tu by to ogarnąć... - rzekł z wyraźnym półżartem półserio. Zastanawiał się czy w tym kraju przeszedł by numer, że najeto by studentów niby na mieszkanie a w gruncie rzeczy na sprzątanie i pielenie. A roboty wygladało na sporo, jak na całe lato. Miał nadzieję, że jednak znalazł się w cywilizowanym kraju jednak jego podejrzliwość i brak zaufania do obcych dawały o sobie znać. W kraju wydawała się naturalna jednak tutaj czasem po prostu wychodził na niewdzięcznego typa lub po prostu buraka.

~ No może jakoś to będzie. Jak co to będę się kłócił by za robotę przy renowacji coś mi dopłacili. ~ wzruszył w końcu ramionami i sięgnął do samochodu po plecaki. Ten wielgachny zarzucił na plecy, ten mały na pierś. Potem mimo tego obciążenia zdołał jeszcze ztargać rower z paki. - Spoko, dam radę. - rzekł wesoło do chętnego do pomocy Lennego. Choć musiał przyznać, że obciążenie było znaczne i w gruncie rzeczy cieszył się, że ma tylko z bryki do domu i w ogóle, że mu ta podwózka pod sam dom trafiła. Teraz wreszcie miał chwilę czasu i rozejrzał się ciekawie szukając innych uczestników eksperymentu. No i przy okazji oszacował okiem ilość i jakość zaparkowanych samochodów.
 
Pipboy79 jest offline