Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2014, 09:16   #9
Tiras Marekul
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Spadający z dachu strażnik rąbnął o bruk pryskając krwią dookoła. Siła uderzenie była na tyle duża, że część jego ciała, która bezpośrednio zetknęła się z ziemią, po prostu wyparowała zmieniając się w papkę. Niektóre kości uległy wielokrotnemu złamaniu przez co zwłoki ułożyły się w nieosiągalnej dla zdrowego człowieka pozycji. Stróżki krwi leniwie pełzły w szparach kamiennego chodnika wsiąkając w ziemię. Po kilkugodzinnym leżakowaniu truposzem zainteresowały się robaki przyciągnięte nieświeżym zapachem surowego mięsa i czerwonej posoki sączącej się z żył.

Wokół martwego ciała zebrała się grupka gapiów w towarzystwie dwóch strażników. Obaj z niezadowoleniem na twarzy stali rzucając zmęczone spojrzenia, raz na zwłoki, raz na szczyt budynku. Gawiedź natomiast szeptała między sobą bardziej interesując się niecodziennym znaleziskiem. Trzy kobiety z przerażeniem w oczach patrzyły na siebie powtarzając, że to na pewno ten morderca i tej nocy zginie jakaś niewiasta. Najwyraźniej nikt jeszcze nie odkrył zwłok martwej dziewczyny zamordowanej w jednym z kamienicznych mieszkań...

Verin wychylił głowę ze studzienki kanalizacyjnej rozglądając się czy mogą z Randalem wyjść na powierzchnię bez odpowiadania na zbędne pytania przed przedstawicielami staży Neverwinter. Ulica tętniła życiem, a ubrani w szykowne stroje ludzie szybko spostrzegli jak półelf wygrzebuje się z ciemności kanału, a potem pomaga wydostać się towarzyszowi. Obaj szybko zniknęli w zaułku by nie stać się obiektem rozmów na ten wieczór oraz ogólnej uciechy przy opróżnianych przez bogaczy kuflach w karczmie. Brud przykleił się do nich niczym do nowych właścicieli poddając zastanowieniu fakt, czy ich ubrania i rynsztunek są jeszcze w stanie wrócić do dawnego stanu. Paskudny zapach moczu, kału oraz innych nieczystości lądujących w kanałach wżarł się w nich rozchodząc drogą którą szli.

W ściekach nie znaleźli nic, co mogliby uznać za cenne. Odcięta przez Verina dłoń zabójcy spoczywała bezpiecznie w rekach Randala nabierając szarej barwy. Korytarz którym uciekł ścigany zabójca rozwidlał prowadząc do Rzecznego Kwartału. Zapach jaki tam panował przyprawiał o zawroty głowy i mdłości. Pusty od wielu godzin żołądek zaprotestował wyrzucając resztki nieprzetrawionego jeszcze jedzenia. Półelf puścił pawia na ziemię tym samym pozostawiając chociaż taki ślad swej obecności. W drodze powrotnej zdążył jeszcze odciąć jeden z fragmentów stwora by obaj mogli złożyć kompletny raport.

- A wy co?! Nie mieliście być na patrolu? I powiedźcie mi czemu na brodę Moradina cuchniecie rynsztokiem?! - Powiedział kapinan Złamanej Czaszki na widok dwójki swoich ludzi.
Randal rzucił na stół obciętą dłoń. Pobyt w kanałach i wędrówka przez miasto raczej nie poprawiła jej stanu.
- Kawałek poszukiwanego zabójcy - powiedział.
- I powód dla którego nie ma pozostałej części - wtrącił Verin wyciągając odciętą mackę najeżoną setkami małych oczu.
- Napuścił na nas Otyugha. Zanim zdążyliśmy go załatwić, tego potwora, to zabójca uciekł - dorzucił Randal. - A kanałów od dawna nikt nie czyścił - dodał. - Nie do nas trzeba mieć pretensje.
- Co?! Dorwaliście go? Gdzie on jest teraz? - krasnolud wyglądał na zaskoczonego tym wszystkim. Przyjrzał się uważnie leżącej na biurku ręce, po czym kontynuował przyciszonym tonem - To może mi nie wystarczyć, tym bardziej, że Dagult jasno się wypowiedział, że chce mieć jego łeb na swoim biurku. Niemniej jednak wierzę wam, że go widzieliście. Jak w ogóle do tego doszło?
- Bez dłoni na pewno ucichnie na jakiś czas. Wątpię by zechciał działać kiedy jego kikut nie przestał jeszcze krwawić - półeflt niemal przerwał wypowiedź krasnoluda.
- Krwawić to on przestał - skrzywił się Randal.
- Teoretycznie przestał. Ale też dołączył do grona kalekich, a to go wyklucza z zawodu. Nie sądzisz?
- Zabił kolejną dziewczynę - Randal nie zwracał uwagi na to, że Verin mu przerwał. - Zabił jednego z tych dupków udających strażników
- Goniliście go, jak mniemam? - zapytał Khergal wyraźnie zaintrygowany.
- Uciekł do kanałów, a my za nim - powiedział Randal. - Potraktowaliśmy go magią i żelazem - wskazał na dłoń. - Ale dobić nie zdążyliśmy.
- Dłoń odciąłem ja - jakby dumny z siebie powiedział półelf. - A Randal nieźle go przysmażył. Sądzę, że jeśli nadal żyje, to nie zostało mu dużo czasu. Gdyby nie ten stwór, - wskazał na mackę - to byśmy go mieli.
- W kanałach natknęliśmy się na tego Otyugha - potwierdził Randal. - No a potwór, niestety, zainteresował się nami. A sukinsyn zwiał.
- Ano, sporo tych bestii w kanałach. Zostały tam celowo umieszczone przez kanalarzy i teraz służą do utylizacji odpadów.
- Albo nieproszonych gości. Tresowane? - spytał Randal. - Pewnie nie ma za niego nagrody? - skrzywił się odrobinę.
Khergal wybuchnął śmiechem. Tak, to byli najemnicy z krwi i kości.
- Niestety - odparł z uśmiechem na twarzy. - Głowa do góry panowie, przysłużyliście się sprawie. Dobra robota - Krasnolud otworzył jedną z szuflad w biurku, wyciągnął mieszek pełen brzęczącego złota, ale zanim podał go najemnikom dokładnie przyjrzał się zawartości licząc monety.
- Taaa… tu powinno być trzysta sztuk złota - powiedział rzucając go na stół. - Dostaniecie więcej, ale dopiero po złapaniu koźlegosyna. Macie teraz wolne. Wracajcie do karczmy, wyśpijcie się, bo jutro najprawdopodobniej poślę po was gońca. Tylko najpierw powiedźcie mi dokąd mógł się udać nasz seryjny morderca? Skoro ruszyliście jego tropem to musicie mieć jakieś przypuszczenia.
- Wyszedł z kanałów w Rzecznym kwartale – odpowiedział Randal.
- W Rzecznym Kwartale?! Przecie tam nie ma ścieków! - niemalże wykrzyczał Khergal ciągnąć się za swoją długą srebrzystą brodę.
- Ale kanał tam się kończył - odparł Randal.
Khergal nie wyglądał na zadowolonego tą odpowiedzią, ale teraz wszystko powoli stawało się jasne. Wiedział już jak przemytnicy dostają się do miasta, a na tej informacji mógł już sporo zarobić.
- Cholipka, myślałem, że ludzie Dagulta zabezpieczyli wszystkie połączenia z Rzecznym Kwartałem. Coś mu tu cuchnie spiskiem… Pewnie psubraty opłaciły kanalarzy, by Ci przymykali oko na to przejście.
- Verin wyszedł na wysypisko śmieci, a ja na uliczkę. Mogę pokazać, gdzie - dorzucił mag. - Właz był niedomknięty, więc pewnie tam wyszedł.
Khergal zamyślił się głęboko spoglądając gdzieś daleko przed siebie.
- Zamknijcie drzwi - polecił najemnikom, co też posłusznie uczynili. - To bardzo komplikuje sprawy. W Rzecznym Kwartale jest Vansi, a ja mam polecenie by nie wpuszczać tam swoich ludzi. Dagult chce uniknąć przedwczesnego konfliktu z klanem Wiele-Strzał. Na razie zbieramy zapasy i chociaż jestem przekonany, że odeprzemy teraz każdy atak orków na dzielnicę Czarnystaw, to mimo wszystko lepiej się zawczasu przygotować - krasnolud spojrzał w bok na ścianę, gdzie znajdowała się całkiem aktualna mapa Neverwinter.
- Mam pomysł - powiedział po dłuższej chwili przyglądania się dzielnicy na mapie. - Wyślę was pod przykrywką do Rzecznego Kwartału, bo już się sprawdziliście w boju i wiecie jak wygląda wasz przeciwnik, a także jesteście świadom czego można się spodziewać po nim. Podwoję… nie, potroję wam stawkę godzinową! Tylko musicie trzymać gębę na kłódkę, bo jak Dagult dowie się, że zignorowałem rozkazy to będę w poważnych tarapatach.
- Znalezienie w Rzecznym Kwartale jednorękiego bandyty mimo wszystko nie będzie takie proste - stwierdził Randal. - Ale możemy spróbować.
- Możemy nie mieć tyle szczęścia co ostatnio. Natknęliśmy się na niego przypadkiem - odezwał się półelf po chwili namysłu popierając Randala. - Szczerze powiem, nie chce mi się tam iść w ciemno. Nie możemy skorzystać z usług miejscowego wieszcza? Mamy dłoń, możliwe że czary pokażą jej właściciela. Oczywiście wolałbym wydać to złoto w inny sposób - Verin spojrzał z błyskiem w oku na mieszek ze złotem. - Jednak wypicie paru kufli mniej zaoszczędzi nam może i tygodnia roboty.
- Spokojnie, opłacę z własnej kieszeni usługi wieszcza - odparł Khergal wrzucając z obrzydzeniem uciętą dłoń skrytobójcy do szuflady. - Jak już mówiłem, idźcie do karczmy ,,Bezimienny Dom”, a jutro gdy się wszystkiego dowiem to wyślę swojego człowieka po was. Teraz mam ważną sprawę na głowie - ruchem głowy wskazał pergamin leżący na środku biurka. - Możecie wyjść.
Verin szybko zgarnął sakiewkę, zważył ją w rękach. Lubił złoto, szczególnie kiedy wisiało mu przy pasku lub ciążyło na ręce. Szturchnął łokciem Randala. - Najpierw udamy się do łaźni. Co ty na to?
- Jasne - zgodził się mag.
- A i jeszcze jedno - rzucił Khergal za odchodzącymi najemnikami. - Pamiętajcie, że wszystko co tu usłyszeliście objęte jest tajemnicą. Nie było was dziś w kanałach i nie widzieliście żadnego skrytobójcy.
- O niczym nie rozmawialiśmy - powiedział Randal.
Khergal skinął głową z uśmiechem na twarzy.

Kąpiel i czyste ubrania były tym czego półelf obecnie potrzebował. Dziewczyny, które Radnal znał o wiele lepiej od półelfa, przed kąpielą zajęły się sterczącym z uda bełtem. Wyjęły pocisk, prostym zaklęciem zasklepiając ranę by nie sączyła się z niej krew. Gorąca woda rozluźniała, a zamówione czerwone wino sprawiało, że można było odpłynąć do świata przyjemności i nigdy nie wracać. Verin lubił kobiety, jednak nie idąc w ślady Randala zajął się swoją bronią i pancerzem. Dokładnie wyczyścił wszystko i był gotowy udać się do karczmy nim czarodziej skończył figlować.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline