Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2014, 22:55   #26
Ferr-kon
 
Reputacja: 1 Ferr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znany
Quelnatham, Erilien, Ocero, Sevotar

Erilien słuchał tych przekomarzań i uszom własnym nie wierzył. Mędrcem co prawda nie był ale jakiś tam zdrowy rozsądek posiadał. I z tego co wiedział wizje zwykle były niejasne, zbyt niejasne by zaraz mówić o boskich wojnach i końcu świata. Owszem to o czym mówił Aeron było niepokojące, dlaczego jednak bogowie mieliby zsyłać wizję której nie mozna zapobiec? Tego nie rozumiał ale i nie było najważniejszym w tej chwili.
- Czcigodni! Pamiętajcie gdzie się znajdujemy, okarzcie szacunek tej dla której świątynia została wzniesiona i sobie nawzajem. - Zaczął zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. - Wizja walecznego Aerona istotnie niepokojem napawa lecz nie traćcie głów. Wszak sami medrcy przedemną i którz jeśli nie wy znajdzie odpowiedzi na pytania nas palace? Którz jeśli nie wy odgadnie boskie przesłanie? Dlatego błagam was w imię wszystkich Mocy nie dajcie się ponieść emocjom. - Tu wyraźnie zwrócił się w stronę Sevotara z pewnością przez jego niestosowną uwagę na temat stroju Quelenthama. - Bowiem jedynie z chłodną głową można o wielkich sprawach decydować. A wiem, czuję to, że ta sprawa jest właśnie jedną z największych.
Ocero podziękował w myslach Pani Księżyca za te słowa. Nawet jeżeli wypowiedział je Erilien w typowym dla siebie stylu.
- Dokładnie. Zrozumcie, my tak naprawdę nic nie wiemy. Nie rozumiemy znaczenia tych wizji, nie wiemy jak im przeciwdziałać. Pochopne i gwałtowne działania mogą tylko zaszkodzić.
- Oczywiście. - zgodził się wieszcz. - Te zapowiedzi nie są dokładne. Nie proponuję zatem żadnych gwałtownych działań. Nie radzę ruszać na wyprawę w nieznane jak sugerował pan Sevotar. Uważam tylko, że należy przygotować się na to co może nastąpić niebawem. Gotować się do wojny, napełnić spichlerze i wzmocnić mury. Przede wszystkim zaś pogłębić naszą wiedzę na temat tej sprawy.
- Jaki pan - Sevotar machnął ręką, wyraźnie zrezygnowany i załamany całą tą tyradą - Wiedza, panowie. Wiedza jest nam potrzebna. I nie gwałtowność, ale stanowczość.
- Nie przebywałeś długo wśród ludzi prawda? - Ocero zastawiał się jak obszerna jest wiedza elfa w tej dziedzinie.
- Och, nie przyjacielu - bard pokręcił głową, wzdychając ciężko - Przebywałem wśród ludzi zbyt długo. Ale uwierz mi, wolę spędzić z dowolnym człowiekiem cały jego żywot, niż wrócić na dzień do swojego ludu.
W uśmiechu elfa było coś zaskakująco szczerego w tym wyznaniu. Jakby faktycznie czuł się zawiedziony postawą reszty, ale gotów to zaakceptować niezależnie od własnego zdania na ten temat.
- To na przyszłość. My nie lubimy jak nam się mówi co mamy robić. Nawet jeżeli uda nam się dobrze zinterpretować tą wizję, nie spodziewaj się, że Sigmund co krowy pasie na wsi będzie skory robić to co każesz. Nie możesz podchodzić do tego wszystkiego jak do sztuki teatralnej. Ludzie mają własne życia, własne zdania i naprawdę mówienie im jak mają żyć i co robić zakończy się tym, że będziesz miał krowi placek na twarzy.
Paladyn położył dłoń na ramieniu kapłana chcac ostudzić jego zapał. Wygladąło to jednak dość zabawnie gdyż człowiek był zarówno wyższy jak i potęzniej zbudowany, przez co wydawało się, że elf pragnie uspokoić olbrzyma.
- Czcigodny, ci których bogowie dotykają talentem nie czesto pozostają tacy sami jak reszta śmiertelnych. To musi być cena za boska iskrę w ich duszach.
Twarz Sevotara nagle stała się kamienna i kompletnie bez wyrazu, dokładnie w momencie, gdy Ocero powiedział o tym, że ludzie nie lubią, gdy mówi im się co mają robić. Zaczął rozmasowywać sobie nadgarstek i zacisnął pięść, ale ostatecznie uśmiechnął się tylko lekko.
- Mylisz rozkaz z sugestią, przyjacielu - elf dziwnie zaakcentował ostatnie słowo - Nikomu nie rozkazywałem, nikomu nie miałem zamiaru rozkazywać. Więc i tobie, na przyszłość, dam naukę, która może ci się przydać. Nie spiesz się z osądem, dopóki nie poznasz tego, którego osądzasz.
Opuścił nieco głowę i spojrzał na Ocero spode łba.
- Dziwi mnie, że tak szybko zacząłeś osądzać i nauczać. Czy Selune nie patronuje przypadkiem likantropom, którzy nie mają zła w swoim sercu, hm? Ach, ale nie kłóćmy się, nie kłóćmy. Jedno wiemy na pewno. Zbliżają się kłopoty. I zanim zaczniemy stawiać mury, moim zdaniem powinniśmy dowiedzieć się więcej o tym, co może nam zagrażać.
- Jeżeli chcecie… - odezwał się nagle Aeron bez przekonania w głosie. - …jeżeli chcecie mogę komu trzeba potwierdzić, że ta wizja naprawdę miała miejsce o ile… ochronicie mnie przed możliwymi konsekwencjami.
- Elué… to znaczy pani Alustriel nie słyszała jeszcze twoich słów - przypomniał sobie Quelnatham. - Zmartwiłeś ją swoim zachowaniem. Czy to o nią chodzi?
- Wątpię, aby mi groziły jakieś konsekwencje z jej strony. - westchnął. - Ale jeżeli będziecie szukali posłuchu u innych… Może taki dowód być potrzebny, a do Alustriel… Pójdę. Z rana.
- Najpierw poznajmy opinię Lady Alustriel zanim podejmiemy jakieś działania. Podejrzewam, że jest starsza od każdego z nas więc będzie też miała więcej doświadczenia z działaniami w czasach kryzysowych. Do tego czasu… napiłbym się.
- W tym się zgadzamy - bard uśmiechnął się szeroko - Nie przejmuj się, Aeronie Wspaniały, możesz liczyć na to, że cię obronię, a przynajmniej sprawię, by wszyscy po tobie płakali. To nie zabrzmiało dobrze.
Sevotar westchnął.
- Chyba czas na trochę medytacji, humor mi się tępi - westchnął ciężko.
- Zdecydowanie - przytaknął wieszcz. - Wszyscy powinniśmy udać się na spoczynek po tak ciężkim dniu. Jutro także pójdę do pałacu Elué Dualen. Powiadomię was… jeśli czegoś się dowiem. Muszę tylko wiedzieć gdzie mogę was znaleźć.
- Wypatruj jastrzębia kołującego nad miastem. Powinienem być gdzieś pod nim - powiedział Sevotar udając się do swoich rzeczy rzuconych gdzieś w kąt - W tym momencie go nie zawołam, bo złapał mysz i jak przerwę mu posiłek, to będzie mnie dziobał co godzinę, jak będę próbował odpocząć. Ach, no i oczywiście idę z tobą, o tym nie zapomnijmy.
- Proponuję spotkać się w “Obnażonym Ostrzu Jasności”, to popularna karczma. A piwo rozwiązuje języki podróżnym. Może ktoś coś słyszał i rozpowie w półpijanym przypływie słowotoku.
 
Ferr-kon jest offline