Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2014, 19:05   #11
Nimitz
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny

Greg wszedł do kuchni zamykając za sobą drzwi. Zdążył już doprowadzić nos do porządku, ale na jego twarzy wciąż malowało się potworne zmęczenie.
Mężczyzna ruszył na środek pomieszczenia zabierając po drodze mały taboret, by następnie postawić go tuż przy dużym dębowym stole. Przed nim stała Nel ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Przyglądała się uważnie karczmarzowi z zadartą do góry głową jakby chciała w ten sposób oznajmić, że nie boi się jego ani jego ludzi.
- Butny jesteś… - stwierdził rozleniwionym głosem. Po prostu, tak bez żadnych emocji.
- Zdaję sobie sprawę, że byłeś posłuszny Etsy tylko dlatego, że zauważyłeś mnie stojącego we drzwiach. Bardzo sprytne zgranie, chwalę sobie to - mężczyzna uśmiechnął się szczerze, po czym chwycił leżący nieopodal pomidor kręcąc nim po stole niczym dziecięcym bąkiem.
Nel przyglądała się temu z twarzą nie zdradzającą żadnych emocji. Nie ufała starszemu mężczyźnie i była przekonana, że nigdy mu nie zaufa niezależnie od tego jak bardzo będzie się starał.
- Jestem Greg - odezwał się po dłuższej chwili milczenia. - Zdradzisz mi swoje imię? - zapytał wyciągając swoją dłoń przed siebie w geście pojednania.
Dziewczyna zmrużyła niebezpiecznie oczy. Przyglądając się to jemu, to wyciągniętej w jej stronę dłoni jak by miał zaraz machnąć w jej stronę jakimś ostrzem. Dopiero po chwili namysłu wyciągnęła swoją dłoń mocno zacisnąwszy na jego. “Nie może zobaczyć, że się boisz” pomyślała trzymając ją chwilę dłużej, jakby rzucając mężczyźnie wyzwanie.

- Nel - powiedziała krótko.

- Dziwne imię jak na chłopca… - odparł z ciepłym uśmiechem na twarzy. Przez moment nic nie mówił zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów. Nie chciał przecież spłoszyć dzieciaka mówiąc mu otwarcie, że jest teraz jego własnością. Nel miała w sobie coś dzikiego pomimo, że została doprowadzona wizualnie do cywilizowanego stanu.
- Powiedz mi, dziecko… - zaczął powoli zastanawiając się nad następnymi słowami - ...skąd pochodzisz? Gdy tu trafiłeś nie wyglądałeś na takiego, który ma rodziców.

Teraz Nel zastanowiła się nad odpowiedzią.
- To nie istotne skąd pochodzę. A rodziców nawet jak nie mam.. - powiedziała hardo - to nie znaczy, że nikt nie będzie mnie szukać… - skończyła powracając do swojej pozy z rączkami skrzyżowanymi na płaskiej piersi.

- Oj, na pewno ktoś się po Ciebie upomni, na pewno… - odparł Greg uśmiechając się, chociaż Nel nie mogła jednoznacznie stwierdzić czy sobie teraz z niej drwi, czy też mówi poważnie.
- Ale do tego czasu pozostaniesz tu. Nie mogę przecież pozwolić by stała Ci się krzywda, nieprawdaż? - zapytał zmieniając barwę głosu z poważnego na taki jakim mówi się do małego dziecka.
- Do tego czasu będziesz grzecznie tu pracować, a jeśli będziesz naprawdę pracowita to zapomnę o odszkodowaniu. Co Ty na to? - dodał Greg dając dziewczynie do zrozumienia, że niezależnie jaka będzie jej odpowiedź on już swoje postanowił.

Dziewczynka powoli zaczynała pojmować o co może dziadydze chodzić. Uśmiechnęła się do swoich myśli, co mógł przyjąć za dobrą monetę.
- Odszkodowanie, to wiszą ci te fajfusy z halabardą do podpierania co by pion utrzymać z tą poduszką jaka im wyrosła przy pasie. Nawet i pięć takich jak ja nie zrobiłoby tu takiego burdelu ….przepraszam….bałaganu jak jeden z tamtych. zastanowiła się - Nie powinno się mówić “słoń w składzie porcelany” tylko “przedstawiciel straży” . Ale powiedzmy, że nie ucieknę i będę grzecznie pracować… - zakończyła starając się by jej kłamstwo zabrzmiało przekonywająco.

Greg tylko uśmiechnął się lekko w odpowiedzi. Wiedział, że dziewczynka łże i miał też na sposób. Zastanawiał się tylko czy warto przekonać ją po dobroci, czy też użyć w końcu siły.
Po krótkim namyśle postanowił, że dalej będzie brnął w tą grę, ale uważniej będzie przyglądał się reakcji Nel.
- Jeśli zostaniesz to będziesz pracować w kuchni, a tu można się przy okazji dobrze najeść. Nic dziwnego, że wszystkie kucharki są takie… - zrobił krótką pauzę szukając odpowiedniego słowa - ...pulchne - dokończył wyszczerzając zżółkłe zęby w uśmiechu.
- Natomiast jeśli uciekniesz to… - zamyślił się na chwilę szukając odpowiedniego argumentu -...zwołam Straż Mintaryjską, a oni mają w swoich szeregach wieszczy. Wystarczy im Twój włos by móc Cię wypatrzyć w nawet najbardziej zatęchłej norze - skłamał.

“Nie zrobisz tego kłamliwy ćwoku” - pomyślała Nel choć udała, że długie dłonie lęku sięgnęły jej drobnego karku. “Więcej byś stracił jak by dowiedzieli się, że ukrywałeś zbiega...nawet tak mało istotnego “ - kontynuowała w myślach. Jedynie skinąwszy głową w jego stronę. “Niech myśli, że nie odzywam się, ze strachu, że głos mi zadrży, zdradzając przerażenie”...

Greg przyglądał się bardzo uważnie dziewczynie tak jak sobie w duchu obiecał. Karczmarz był świetny w czytaniu emocji z twarzy i chodź dziewczę skinęło mu głową w odpowiedzi to nie był do końca przekonany, czy godzi się na jego warunki. Jedno było pewne - Nel na pewno rozważała w myślach obie opcje. Niewola przecież nie była taka zła… pan karmił i otaczał opieką w zamian za posłuszeństwo. Niejedno dziecko w Neverwinter marzyło o takim luksusie.
Mimo wszystko nie był do końca przekonany. W tej dziewczynie było coś nietypowego, coś co nie dawało mu spocząć. Być może było to tylko jej dzikie spojrzenie, ale Greg instynktownie wiedział, że za tą pozbawioną emocji maską kryje się coś więcej.
“Tak... tym bardziej będę musiał bacznie obserwować tego dzieciaka.” ~ pomyślał uśmiechając się do Nel najcieplej jak tylko potrafił.

Dla postronnych cała ta rozmowa wyglądała może jak zwykła dyskusja między pracodawcą i jego młodym podwładnym. Jednak dla tej dwójki, stawało się co raz bardziej jasne, że trafili na godnych siebie przeciwników. Dwójka wytrawnych pokerzystów i każde z nich zbyt dumne aby choć na chwilę odpuścić.
Nel mimo co raz większej niechęci jaką odczuwała do mężczyzny, również choć niechętnie musiała przyznać mu umiejętności.
Greg miał jednak asa w rękawie. Był większy, silniejszy i zdecydowanie bardziej majętny od dziewczynki, która przez prawie całe swe życie wychowywała się na ulicach zrujnowanej dzielnicy. Prawo też stało po jego stronie, albowiem karczma Bezimienny Dom została doszczętnie zrujnowana, a Nel nie miała żadnego statusu społecznego. Nawet jeśli miała gdzieś w Neverwinter kochającą rodzinę to musiała być ona zbyt biedna, aby mieć cokolwiek do powiedzenia.

Usta karczmarza raz jeszcze wykrzywiły się w uśmiechu, lecz tym razem nie był to już ciepły uśmiech staruszka, którym wcześniej obdarzył Nel wiele razy. Na twarzy Grega malował się obleśny pełen drwiny i poczucia wyższości półuśmieszek. Jego zdradzające podeszły wiek oczy błysnęły groźnie i chciwie, gdy spoglądał z góry na siedzącą naprzeciw niego dziewczynkę.
- Będziesz tu pracować, czy ci się to podoba czy też nie. Jeśli zobaczę, że się ociągasz to przykuję ciebie łańcuchem do stołu i nigdy nie zobaczysz światła słonecznego. Jeśli zaś spróbujesz ucieczki, a ja ciebie dorwę to… - Greg sięgnął po coś uczepionego do pasa. Na stole pojawił się długi skórzany bicz tak gruby, że aż żal było nim bić nawet najbardziej nieugięte zwierzęta - ...mocno tego pożałujesz.

Wraz z tymi słowami legła w gruzach fasada fałszywej przyjaźni, którą starał się na samym początku rozmowy oczarować dziewczynkę. Trafił jednak na równego sobie przeciwnika, więc szybko doszedł do wniosku, że stare dobre trzymanie niewolników w wiecznym strachu jest najlepszą metodą na niesfornego smarkacza. Działo to na Etsy, a Nel była jeszcze młodsza od niej, więc tym bardziej wydawało się to właściwym postępowaniem.

“Nareszcie.”- Pomyślała dziewczynka.
Widząc zmianę w zachowaniu mężczyzny Nel mimo tego, że próbowała to ukryć rozpromieniła się. Od początku rozmowy, czekała, aż Greg zrzuci ze swojej twarzy maskę i skończy z kłamstwami, którymi usilnie próbował ją karmić.Gdy tylko to zrobił, zdawało się, że wygląda jak gotowy do zabawy szczeniak.
- Ależ oczywiście - Odpowiedziała spokojnie spoglądając mu w oczy. - Jak sobie tylko życzysz….szefie - Poczuła się dużo pewniej wiedząc na co mężczyznę stać.
Greg zacisnął pięści gotując się ze złości na widok dziwnej radości i niekrytego sarkazmu w słowach dziewczynki. Przez chwilę miał ochotę uderzyć ją w twarz, ale w porę zdążył się powstrzymać. “Zabawa” z Nel nie przebiegała po jego myśli. Wściekły odwrócił od niej wzrok rozglądając się po pomieszczeniu i zastanawiając się jak utrudnić życie smarkuli.
- Będziesz gotować zupę - stwierdził beznamiętnym głosem po dłuższej chwili. - Weźmiesz duży kocioł, o bierzesz i posiekasz ziemniaki, marchew, brokuły i tego kurczaka, który się gotuje od godziny w tym brązowym garnku.
Greg naprawdę chciał rąbnąć dziecko w twarz, skuć go i wrzucić do piwniczki na kilka godzin. Karmić przegniłym chlebem i wodą, tylko tyle by mogło przeżyć. Może to sprawiłoby, że Nel zaczęłaby kulić się przed nim jak to Etsy ma już w zwyczaju. To był bardzo ciężki dzień i karczmarz potrzebował się na kimś wyżyć, ale z zupełnie niezrozumiałych dla siebie przyczyn nie potrafił.
Chyba za mało dziś wypiłem”, powiedział do siebie w myślach wyraźnie rozczarowany swoją postawą.
- Przyjdę do ciebie za kilka godzin. W tym czasie pilnować będzie ciebie Etsy - z tymi słowami opuścił kuchnię i ruszył na górę do swojego pokoju. Przed schodami zdążył jeszcze poinformować służącą o jej nowych obowiązkach. Półelfce wyraźnie nie spodobała się wizja opieki nad niesfornym dzieckiem.
Słysząc, że Greg odchodzi po schodach otworzyła na chwilę drzwiczki od kuchni, jedynie po to by wywalić w stronę służącej język po czym szybko czmychnęła z powrotem. Stanąwszy nad wielkim garem, nawet długo się nie zastanawiała, jedynie sięgnęła wielką chochlą do wnętrza, by oderwać fragment gotującego się kurzego mięsa. Palcami ściągnęła go z łyżki i przez chwilę podrzucała z ręki do ręki, nie przewidziawszy tego, jak był gorący. Skończywszy cały zabieg z rozkoszą wsadziła sobie fragment do ust. I przez chwilę nawet nie próbowała go pogryźć pozwalając by smak rozszedł się w jej ustach, przymykając z rozkoszą oczy.
Gdy tylko połknęła kąsek, rozejrzała się po pomieszczeniu zastanawiając się “od czego by tu zacząć”...
 

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 31-05-2014 o 19:32.
Nimitz jest offline