Wątek: Wagon nr 4
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2014, 13:10   #1
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Wagon nr 4

Muzyczka

Drobinki kurzu wirowały w powietrzu, tworząc olśniewająca choreografię materii. Przyglądałem się jej oniemiały. Fascynujący ruch, niby przypadkowy, a układający się w doskonale zaplanowaną konstelację. Czułem się niczym Stwórca, który spogląda na swoje pierwsze, jeszcze nie w pełni ukształtowane dzieło. Gdzieś w głębi duszy spodziewałem się ujrzeć lada chwila kształtowanie się planet i gwiazd.
Lecz nagle wszystko się zatrzymało, jakby ktoś zatrzymał czas wciskając “pauzę” na kosmicznym pilocie.
Poczułem wzbierającą we mnie złość i agresję. Wpatrywałem się w zawieszone w powietrzu drobinki i siłą woli próbowałem, ponownie wprawić je w ruch.
Nie byłem jednak w stanie przełamać panującej inercji.
Strach wkradł się w moją duszę, choć zupełnie nie potrafiłem powiedzieć co było jego przyczyną. Kompletnie irracjonalne uczucie zawładnęło mną i nadało nową barwę moim myślą. Lęk i poczucie zagrożenia rosły z każdą chwilą, a ja nie rozumiałem tego stanu. Mój oddech przyspieszył i poczułem uderzenie gorąca. Krew w żyłach pulsowała mi niczym wrząca lawa przed erupcją wulkanu.
I dopiero wtedy olśniło mnie. Drobinki materii, które mnie tak zafascynowały nie były tym, czym mi się zdawały. To nie był żadne kosmiczny taniec pramaterii w chwili stworzenia. Unoszące się w powietrzu drobinki były śmiertelnym zagrożeniem. Oślizgłe i wymykające się ludzkiej percepcji monstra, które wyglądały niczym opuchnięte, kiełkujące ziemniaki. Pozbawione oczu i innych fizjonomicznych szczegółów i tak zadawały się wpatrywać się we mnie. Krwiożercze ślepowidzenie potworów, upatrywało we mnie ofiarę i żywiciela.
Serce przestało mi bić i krew odpłynęła ze wszystkich moich członków. Poczułem, że moje zmysły szykują się do ucieczki.
Głośny metaliczny trzask wypełnił przestrzeń. Gdzieś w pobliżu musiał upaść, jakiś ciężki, żelazny przedmiot. Fala dźwiękowa wprawiła ponownie wszystko w ruch. Drobinki kurzu powróciły do swoich sferycznych pląsów, a ja byłem uratowany. Kosmiczne bestie zatraciły się w tańcu i zapomniały o mnie.
I wtedy uświadomiłem sobie, że nie mam pojęcia gdzie jestem.
 
Python jest offline