Wątek: Wagon nr 4
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2014, 14:11   #2
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Coś poruszało się na mojej skroni. Szybkim gestem przytknąłem doń palec. Jedynie chwila minęła, aby zrozumieć, że to jedynie ruch skóry w rytm rozedrganego pulsu. Co to było przed chwilą, do cholery? Sen? Nigdy nie zasypiam w metrze, choćbym nie wiem jak był zmęczony. Ludzie kiwający głowami w zmęczonej pozie przypominają pijaków, którzy lubują się grzać w ciepłych wagonach. Pozostaje prozac. Pieprzony doktorek, mówił że przy moim dawkowaniu nie ma mowy o skutkach ubocznych. Nawet jeśli to jedynie chwilowa mara… była bardzo realna. Przypominała koszmar, który pomimo swej oniryczności był jednocześnie bardzo realistyczny. Jeszcze raz umysł zgotuje mi taki numer, to padnę na serce, jak słowo daję.
Podchodzę do pokrytej smugami, podwójnej szyby i nachylam się, aby ujrzeć, na którym peronie stoimy. Spoglądam jedynie w ciemność, z której wyłania się niewyraźna materia ścian metra. Jestem pośrodku nikąd, czyli równie dobrze wszędzie pod miastem. Musiała nastąpić awaria, proste. Maszynista wszystko załatwi i zaraz ruszamy dalej.
Opadłem z powrotem na sparciałe siedzenie, obite czerwonym materiałem. Wdech. Wydech. Ależ tu śmierdzi. Dlaczego do metra w ogóle wpuszczają meneli? Wiem, że wypada im współczuć w myśl chrześcijańskiej tezy, że to zagubione duszyczki. Ale ja swoje wiem. Rada miasta winna zatrudnić strażników, którzy łapaliby takich obwiesi i wywoziła gdziekolwiek… Oby to było daleko od środków transportu, których używają uczciwi, płacący podatki ludzie.
Czemu ten złom się nie rusza? Trudno mi to przed sobą przyznać, ale jak na codzień nie potrzebuję ludzi, w takich sytuacjach dobrze znaleźć się między nimi. To daje pewien komfort, mimo że nic złego się nie dzieje. No dobra, spójrzmy kto siedzi wagon dalej. Udaję się do rozsuwanych drzwi, które chwilę walczą z moim naciskiem. Gdy przechodzę do identycznego co poprzednie pomieszczenie, zastaję pustkę. Często biorę nadgodziny i wracam późnym wieczorem, ale nawet o tej porze zerowa frekwencja w metrze jest osobliwa. Ponadto dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że wszędzie jest bardzo cicho. Jest to osobliwa cisza, nie stanowi braku dźwięku, a jakby go absorbuje. Nawet błyskające w losowych momentach jarzeniówki nad moją głową są nieme. Przyznam, że trochę zaczynam się denerwować. Pracownicy metra musieli poprosić pasażerów, aby przeszli do przednich wagonów i zapomnieli o mnie - tłumaczę sobie. Idę więc dalej. Kolejne pomieszczenie, to samo. Pustka i jakiś zapach. Zaduch połączony ze smrodem. Zatem to nie bezdomni, pierwszy raz czuję coś takiego. Woń się nasila, a ja powoli zbliżam się do końca taboru. Kręci mi się w głowie, odór jest paraliżujący. Ale muszę iść, co innego mam do wyboru? Coś jest cholernie nie w porządku, teraz to już wiem, a ja nie jestem typem osoby, która grzecznie zaczeka na ratunek.
Przestąpiłem ostatni próg. Pomieszczenie wagonu było inne niż reszta. Obtaczała je zielonkawa maź. Jakby ktoś wylał tu zawartość szamba i czegoś jeszcze, wolałbym nie wiedzieć czego. Lepka substancja spływa powoli z każdego zakamarku wagonu.
I wtem! Znów ta sama wizja. Ohydne kreatury wirują w powietrzu wokół mnie. Więc ta scena sprzed paru chwil wcale mi się nie przewidziała… Znowu do mnie lgną, już niemal czuję zimne, chitynowe kończyny zaciskające się na moich członkach.
Straciłem przytomność.
 
Caleb jest offline