WÄ…tek: Wagon nr 4
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2014, 12:48   #7
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Strach i pierwotne instynkty zwyciężyły. Cooper biegł przed siebie byle dalej od tego czegoś co ujrzał w mroku. Widok tej istoty wrył się w jego pamięci niczym na błonie fotograficznej. Pokręcona sylwetka, przerośnięte mięśnie i nienaturalna liczba kończyn. To wszystko przeczyło naturze, było bluźnierstwem wobec niej. Coś takiego nie mogło istnieć. Cooper dobrze o tym wiedział, ale przecież widział to coś.
Biegł bez opamiętania, że nawet nie zauważył kiedy na powrót włączyło się światło. Zdyszany zatrzymał się i oparł dłonie na kolanach. Serce nadwyrężone wysiłkiem biło jak szalona. Oddech miał przyspieszony, a po plecach lał mu się pot. Sam nie wiedział ile przebiegł wagonów. Obejrzał się nerwowo za siebie. Na szczęście nie widział, ani tej dziwnej istoty, ani kobiety.
Stał na początku kolejnego wagonu. Całe pomieszczeni skąpane było w blado niebieskim świetle, które nieodmiennie kojarzyło się ze szpitalnymi salami.
Zimny dreszcz przebiegł mu po całym ciele, a z ust wydobył się gęsty obłok pary.
Powiew lodowatego powietrza muskał jego twarz.

Dopiero teraz Mark uświadomił sobie, że ściska w dłoni upiorną lalkę, którą znalazł w tamtym wagonie. Wpatrywała się w niego, jakby czekała na jakąś odpowiedź, jakieś słowo.
Mężczyzna ruszył wolno przed siebie. Czuł wielką obawę przed powrotem do wagonu z którego tutaj przybiegł. Jego kroki odbijały się echem niczym krople wody spadające z sufitu jaskini.
Nagle wzrok Mark przykuł skórzany plecak leżący pod jednym z siedzeń. Wyglądał na stary i mocno zużyty i przywodził na myśl wakacyjne wyjazdy i obozy skautów. Było w nim jednak coś jeszcze. Coś co sprawiało, że zmysły Marka wyostrzyły się szukając potencjalnego zagrożenia.
Cisza i samotność zaczynały działać mu na nerwy. Był człowiekiem miejskiej dżungli. Urodzonym i wychowanym w wielkim mieście. Ciągły hałas, szum były jego naturalnym środowiskiem. Cisza kojarzyła mu się z opuszczeniem i śmiercią. Powoli zbliżał się do plecaka i wtedy usłyszał czyjeś kroki.
Ewidentnie zbliżały się w jego stronę i dochodziły z wagonu znajdującego się przed nim. Jednak z tego, co widział Mark ten wagon był pusty.
 
Python jest offline