Zgłaszając się do sesji, nie znałem jej pierwowzoru, przez co kilka elementów było dla mnie zaskoczeniem. Niemniej po uzupełnieniu braków i z każdym kolejnym odpisem Ajasa zacząłem coraz bardziej wciągać się w świat „Tower of God”.
Fabuła: Akademia mająca wprowadzić postacie w życie w wieży. Ten cel fabuła spełniła. Pokazała (przynajmniej mojej postaci), że czego jak czego, ale bezinteresownej wrogości ze strony innych można się spodziewać i to w nadmiarze. Fabuła nie mogła rozwinąć skrzydeł, z powodu faktu, że miało to być tylko pierwsze piętro z co najmniej 666, co samo z siebie nakładało pewne ograniczenia. Testy, które rzucane były pod nogi naszym postacią były ciekawe, choć niektóre były przewidywalne. Zdarzały się takie, które wymagały znalezienia nietypowego rozwiązania lub zwyczajnie szczęścia.
Jak już zostało wspomniane fabuła była liniowa. Brakło mi czegoś w rodzaju zleceń, którymi Ajas raczył nas w Pradawnej Rękawicy. Czegoś, co nasze postacie mogły podjąć, ale nie musiały. Mam odczucie, że był trochę za duży nacisk na przejście z punktu A do punktu B. Jakieś przerywniki po drodze, najlepiej drużynowe (i to drużynami, które nasze postacie same zawiązały) by się przydały. Nie mówię o rozbudowanych wątkach pobocznych ciągnących się przez kilka pięter, ale o takiej pojedynczej odskoczni w bok, która nie jest rozegrana jako retrospekcja.
Mechanika: Tutaj pojawiały się pewne wątpliwości z mojej strony, które Ajas cierpliwie wyjaśniał. Nie mniej pomijając to, była zrozumiała i w miarę intuicyjna. Na duży plus na pewno zasługuje (wspomniany już fakt) konsultowania z nami zmian w mechanice. Losowość punktów, jakie nasze postacie dostają na rozwój, czasami wywołuje u mnie zgrzytanie zębów, chociaż to akurat rekompensuje się dobrymi rzutami w czasie walk.
NPC: Patrzyłem na nich nie tylko z perspektywy postaci, ale i z własnej. Część mnie irytowała - na przykład genialny (zarozumiały) student, części nie lubiłem i życzyłem jak najgorzej – Yortsed, a część lubiłem i byłem gotów poświęcić za nie własną postać – na to zapracowało sobie jedynie tylko jajeczko, które polubiłem chyba głównie za to, za co niektórzy go nie lubią (też czekam, aż przemieni się w Gyaradosa).
Pomimo że niektórzy NPC nie byli oryginalni ani nie pokazali pełnego potencjału, raczej nie kojarzę żadnego, który robiłby jedynie za tło fabularne.
Podsumowanie: Na pewno zgłoszenie się do tej sesji nie było złym wyborem. Jest kilka niedociągnięć, ale jestem pewny, że z czasem i one znikną. Czerpałem z sesji wiele frajdy i to jest chyba najważniejsze.
Ps:
Cytat:
Napisał Ajas Jedyne czego trochę mi zabrakło, to pewnego wyobcowania emocjonalnego. Czasem Bezimienny zdawał mi się być zbyt ludzki, jak na swój typ postaci… ale to chyba tylko moje prywatne odczucie |
Takie odgrywanie Bezimiennego wynika z faktu, że prawie na dzień dobry trzeba było połączyć się w grupy
Ale jakby nie patrzeć, jako lustrzany byt ma prawo dostosowywać się do osób w jego otoczeniu i odbijać dominujące emocje.