Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2014, 09:09   #9
KurtCH
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
Uciekli z miejsca gdzie pokonali demona. Z piekła które śmierdziało kwasem i spalenizną. W miejscu gdzie krasnolud spadł od razu zaczął się tarzać. Wreszcie jako ostatni dogasił płomyki pełgające po płaszczu. I wtedy on też zauważył możnych panów z grupą zbrojnych pachołków. Chciałoby się rzec, że wpadli z deszczu pod rynnę. Szczęśliwie jednak nikt z tej grupy nie myślał o biciu ich bądź egzekucji. Jak się później okazało na zamku też nie było najgorzej. Vallayia czuwała nad swoim wyznawcą. Choć loch do którego ich strącono był brudny i stęchły to khazad mógł zająć się ranami towarzyszy. I nawet było czym zapchać kiszki… Tak minęło dużo czasu, Degnir stracił rachubę i popadł w apatię w ciemnym pomieszczeniu.

***

Dużo później przeniesiono ich do mieszkalnej części zamku. A później nawet dostąpili zaszczytu bezpośredniej rozmowy z wielkim panem. Medyk stał trochę na uboczu tej sytuacji. Nie żeby nie potrafił się zachować przy kimś szlachetnie urodzonym – co to to nie. Przecież leczył takich u siebie z wielu przypadłości. No może nie do końca aż takich, ale bywał proszony na przyjęcia i znał konwenanse. W końcu nikt nie wprowadziłby zwykłego chama na salony. Tutaj jednak wszystko wyglądało inaczej – plugawą księgę spalono, a im właściwie z tego nie robiono z faktu jej posiadania żadnych problemów. Bo miesiąc bądź dwa spędzone w loszku w nie najgorszych warunkach naprawdę nie były surową karą. W Averlandzie za dużo mniejsze przewiny karano śmiercią w męczarniach. Medyk wrócił myślami na salę w momencie kiedy skończyły się odpytywania dziewczęcia. Oczywiście nie zapamiętało ono nic szczególnego. Krasnolud cieszył się, że będzie im dane wyruszyć. W sumie to nie ważne gdzie i po kogo. Byle tylko wyściubić nos spoza murów. Skoro przypadło mu być w obcym kraju to nie darowałby sobie sytuacji nie móc go dokładniej obejrzeć. Ależ się towarzysze medycy i rodzina zdziwią kiedy wróci z opowieścią gdzie był i co widział!

Tyle, że podróż konno całkowicie go przerażała. Lubił oglądać jeźdźców w pełnym galopie ale sam nigdy nie czuł chęci na dosiadanie tych istot. Z mowy pana wyłowił jeszcze coś co go zmartwiło – skoro ten kazał im pozostawić rumaki gdzieś przed celem ich podróży znaczyło, że panuje tam prawdziwa klęska głodu. Znów trza było walczyć o swoje.

- Szlachetny Panie. Jo wiym, że dajesz nom szlachetno propozycja. I ze wszech miar się na nia godzymy. Yno, racz być dla nos tak łaskawy i zwróć nam wszystko co Twoi ludzie znaleźli wtedy na trakcie przy nos. Zdobyli my to przelewając własną krew. A teroz te świecidełka mogą się przydać na wymiana za jedzenie skoro we tamtej baronii panuje taki głód, zaś tyn pikny oręż odstraszy wszelkich wagabundów od nos i da nom spokojnie poszukać tego piekielnika o kierym napomniałeś.
 
KurtCH jest offline