Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2014, 17:47   #9
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Cytat:
Post Saverocka
Gdy Sav otrzymał odpowiedź od Wojownika, mógł spokojnie zdecydować, co dalej. Gdyby nie znał nikogo z tej grupy, prawdopodobnie miałby wszystko gdzieś i sprzeciwiłby się dopiero wtedy, gdy rozkazy przywódcy mogłyby zagrozić jego życiu. Niestety sytuacja nie była taka prosta.
- Zrobiłem już wiele głupstw. Następnym razem mnie powstrzymajcie - powiedział cicho do przewodnika i Leikani, uśmiechając się pod nosem.

Wyszedł przed wszystkich, kierując się do organizatora wyprawy i tych, którzy stali obok niego.
- Nie wiem wiele, ale nadal więcej niż wy wszyscy - zaczął i poczekał, aż wszyscy zwrócą na niego uwagę. - Należałem do grupy, która zaginęła. Po pierwszym postoju Westerweld się od nas odłączył. A w drodze do drugiej oazy zatrzymała nas anomalia. Przewodnicy zdecydowali, że przeczekamy noc i ruszymy dalej. Przypłacili to życiem. Chyba, że ktoś zna przypadek przebywanie w oku czarnego cyklonu i przeżycia? - zrobił krótką przerwę, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi. - Byłem niesfornym klientem, który chciał przyjrzeć się powstrzymującej nas anomalii. Dzięki temu żyję. Nic nie znalazłem, ale gdy wracałem do obozu, zobaczyłem w jego miejscu czarny cyklon. Po chwili z obozu pozostał tylko przewalony powóz. Inni zginęli albo spotkało ich coś jeszcze gorszego. Po wszystkim nie pozostało mi nic innego, jak wrócić tutaj - nie zdradzał wszystkiego, póki nie było to konieczne. Teraz pozostało mu czekać na reakcję innych. Najbardziej interesowało go, co zrobią organizatorzy wyprawy.
Przemowa Nevarda sprawiła, że Thorum i Unterhagen wymienili znaczące spojrzenia. Cisza jaka zapadła wyraźnie pokazywała, że słowa mężczyzny zrobiły na nich wrażenie. Obaj analizowali to, co usłyszeli. Pierwszy przemówił sławny przewodnik:
- To ciekawe, co mówisz - mężczyzna podrapał się po brodzie i przeszył Nevarda surowym spojrzeniem. Sav wiedział, że tym co powiedział wzbudził nieufność przewodnika.
- Niesforny pasażer powiadasz - Unterhagen pokiwał głową i nie odrywał wzroku od Nevarda - Zdajesz sobie sprawę, że….
Przewodnik nie zdążył dokończyć, gdyż organizator wyprawy wszedł mu w zdanie.
- Panie Kalikście - rzekł ostrym tonem - Wydaje mi się, że ta informacja wymaga omówienie w mniejszym gronie.
Spojrzenia obu mężczyzn spotkały się i przewodnik chciał coś powiedzieć, ale ugryzł się jednak w język i kiwnął tylko na zgodę głową.
- Zapraszam panie do mojego gabinetu - Thorum zrobił gest dłonią wskazując drzwi znajdujące się na lewej ścianie - A reszta z państwa jest wolna. Przypominam, że spotykamy się o świcie przy wschodniej bramie. Proszę się nie spóźnić.

Plac przy wschodniej bramie
Świt tego ranka był nader pogodny. Jasne promienie słońca rozświetlały ulice Thuleport i sprawiały, że na chwilę można było zapomnieć o ciemności czającej się poza murami miasta.
Śpiew ptaków mieszał się z gwarem handlarzy rozstawiających swoje stragany. Plac przy wschodniej bramie nosił dumne miano, placu Ulryka Roztropnego, jednego z wielkich proroków Alistar. Jego pomnik znajdował się na środku placu. Przedstawiał on wysokiego mężczyznę z długa siwa brodą, który miał ręce wzniesione ku niebu. Jak głosiła legenda pomnik przedstawiał moment, gdy Ulryk Roztropny modlił się w intencji chorych, których dotknęła zaraza. Ponoć jego płomienna modlitwa, połączona z kazaniem trwała nieprzerwanie cztery dni. Bogini wysłuchała gorliwej modlitwy proroka oraz tych, którzy licznie się do niego przyłączyli i zaraz ustąpiła.
Pomnik otoczony był klombem pełnym kolorowych kwiatów. To właśnie obok niego zebrała się grupa szykująca się do wyprawy.
Tuż przy pomniku stała niewielka bryczka zaprzęgnięta w dwa muskularne perszerony siwej maści. Siedział w niej Thorum, a lejce trzymał kamienny olbrzym,. Widok był na tyle niecodzienny, że wokół bryczki zebrała się spora grupa zaciekawiony dzieci.
Fastbergavettbrinnandehjärta musiał cierpliwie znosić ich zaczepki i natarczywe pytania.
Bryczka oprócz tego załadowana była kilkoma workami i dwoma niewielkimi skrzyniami. Reszta sprzętu, jaki zabrał ze sobą Thorum znajdowała się na czterech mułach. Wśród sprzętu znajdowały się między innymi zapasy oliwy, bardzo wydajne brykiety, dwa namioty oraz cztery magiczne lampy Westerwelda. Niezbyt wiele, jak na tak poważną wyprawę. Stanowiło to jednak dowód na wyjątkowość lamp oraz ich wielką cenę. Nawet tak zamożna osoba jak Ingmar Thorum, nie mógł pozwolić sobie na ich swobodny zakup. Piąta lampę miał siedzący na koniu przewodnik, Kalikst Unterhagen. Nad mułami sprawował pieczę Klirk Duus, osobisty sekretarz Thoruma oraz znany w cały Thuleport przyrodnik. Był on między innymi autorem atlasu “Zwierzęta Pomroki” oraz niewielkie broszury, jak sam mawiał, “Owady ciemności”
W obu tych pozycjach zebrał wszystkie swoje obserwacje, wiedzę i doświadczenia na temat zwierząta zamieszkujących, tak zwaną bliską Pomrokę. Ponoć większość jego wypraw finansował Thorum.

Najemnicy stawili się prawie wszyscy. Brakowało tylko kapłana Alistar, który zrobił ponoć bardzo dobre wrażenie na Fricku. Widać jednak weteran szlaków przez Pomrokę pomylił się co do oceny akolity. Słudzy bogini słynęli z dyscypliny, ale jak widać także w ich szeregach trafiały się, nomen omen, czarne owce.
- Ruszajmy - zakrzyknął Thorum - Jak mówiłem nie będziemy czekać na spóźnialskich.

Ekipa poszukiwawcza ruszyła zatem opuszczając bezpieczne mury Thuleport.

Dzień pierwszy
Pogoda była doskonała. Wiosna w pełni. Ciepły wiatr przynosił zapach świeżych kwiatów i morskiej bryzy. Patrząc na rozświetlony słonecznym światłem trakt można było na chwilę zapomnieć o tym, że gdzieś na granicy postrzegania czai się złowroga ciemność. Ciemność, która w każdej chwili mogła zmienić ten słoneczny i radosny poranek w makabryczną, przesiąkniętą strachem noc.
Szlak którym się poruszali należał do tak zwanych bezpiecznych. Był to ubity trakt, który wiódł przez liczne oazy wyznaczone przez Westerweld wprost do Swinkaport i dalej, aż do Ingerhall.
Wśród przewodników jednak krążyły ostatnimi czasy plotki, że coraz częściej na tej właśnie drodze pojawiają dziwne anomalie. Na tej też drodze zaginął Westerweld i cały dowodzony przez niego konwój.

Popas
Do południa pogoda była stabilna. Unterhagen i Nevard, czyli dwójka która decyzją Thoruma objęła dowództwo, zdecydowała o popasie. O tak wczesnym postoju zdecydowały dwie rzeczy. Po pierwsze na zachodzie pojawiły się ciemne, gęste chmury, który mogły zarówno zwiastować zwykły wiosenny deszcz, jak i zbliżającą się falę Pomroki. Po drugie to w tych okolicach pierwszy postój miał ostatni konwój Westerwelda. Unterhagen chciał zbadać tropy w tej okolicy.

Krótki popas pozwolił wszystkim na odpoczynek i zebranie myśli. Zmiana dowództwa była nader dziwnym faktem. O tym, co wiedział Nevard reszta najemników z jakiś powód nie została poinformowana. Nie wróżyło to nic dobrego.
Gdy część najemników posilała się w krótkim czasie do obozu wjechały dwie osoby. Pierwszą z nich był spóźniony kapłan Alistar, Vigo Paredes. Na jego twarzy malował się wyraz strachu, czy wręcz lęku.

Drugą postacią był mężczyzna, który przyszedł pieszo z północy. Nie witając się z nikim skierował się od razu do Unterhagena. Widać było, że obaj dobrze się znają. Oddalili się oni od obozu i zaczęli rozmawiać.

W tym samym momencie Klirk Duus zauważył, coś co spowodowało, że wszczął alarm.
Jego niepokój wzbudziły kołujące jakieś pół mili od obozu grupy, czarne ptaki. Udał się on do Nevarda i rzekł:
- Trzeba by chyba zbadać to - wskazał ręką na miejsce, gdzie kołowały ptaki - To mogą być smętniki, padlinożercy, żyjący na granicy światła i Pomroki. Wyznacz może ochotników do zwiadu.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline