Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2014, 20:45   #4
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Heinrich stał razem z innymi zaproszonymi na ceremonię „spiskowcami”. Wydawało się, że kapitan zechce uzyskac błogosławieństwo dla swoich przyszłych czynów, jednakże okazało się, że zorganizował coś w rodzaju rytuału przejścia. Lub testu lojalności.

Heinrich zmarszczył brew i myślał intensywnie nad wydarzeniami dzisiejszego wieczora.
Słowa przysięgi i surowa twarz kapitana świadczyły, że sprawa jest o wiele poważniejsza niż złoto. Krew zawsze miała najwyższą cenę i dawanie jej w ofierze jako zastaw przysięgi stanowiło zawsze poważny zastaw dla ludzi honoru. Takich ludzi jak kapitan Lebengut. I takich jak Heinrich, który mienił się być takowym. Początkowo myślał, że chodziło o pieniądze i wpływy. Kiedy w końcu spotkał kapitana w jednej z karczm w Hoheleben wszystko zapowiadało powrót do normalnej służby. Pogadanka o politycznej sytuacji w Averlandzie pozwoliła zorientować się w sytuacji, i dawała nadzieję na stabilny zarobek przez jakiś czas. Potem nie był już taki pewny kiedy zobaczył resztę ochotników. „Gdzie jest szlam, tam są niziołki„– stare Stirlandzkie powiedzenie w tym wypadku raczej nie kłamało i zapowiadało dosyć nietypową robotę. Horst traktował całe przedsięwzięcie poważnie i Heinrich szybko zrozumiał ,że tym razem musi wyzbyć się uprzedzeń. Ludzie których kapitan wybrał, skądkolwiek by nie pochodzili musieli być mu znani i wypróbowani. Zwłaszcza, że w czasie werbunku kapitan posłał kilkunastu wyglądających na żołnierzy najmitów do swojego adiutanta. Zaszczycenie ich osobistym werbunkiem musiało mieć więc znaczenie większe niż zwykła wojaczka.

Horst prowadził ich do boju wiele razy. Wiele razy szans wielkich na zwycięstwo nie było, i każdy ryzykował wielokrotnie dla swoich towarzyszy, tworząc więzi które czas niełatwo zaciera. Niektórych zobowiązań nie zacierał zaś nigdy. Jeśli Horst płacił krwią, Heinrich był gotów zapłacić nią również, nawet jeżeli jedyną korzyścią mógł być katowski pieniek. W końcu śmierć nie gorsza od ciosu na polu bitwy zadanego ręką wroga i niechybnie znajdzie każdego.

Patrząc na zakłopotane, potem wyraźnie już przestraszone twarze niziołka i dwóch, pospolicie wyglądających ludzi Heinrich nie wahał się dłużej, dobywając sztyletu i kładąc lewą dłoń na ołtarz.- Ja, Heinrich z rodu Leiningen, pieczętuję moją przysięgę, i mój udział w spisku własną krwią. Niech Ranald mi dopomoże jej dotrzymać, lub ukarze moje krzywoprzysięstwo. - Zimna stal przyjemnie chłodziła dłoń, aby po chwili zalać rękę płonącą falą bólu, kiedy klinga wcięła się w opuszkę małego palca, odcinając jego koniec. Rana krwawiła obficie, pryskając na ołtarz. Czyste, ładne cięcie zostawiło Heinrichowi dokładnie tyle samo palca, ile miał Horst przed złożeniem przysięgi. Heinrich schował sztylet po czym obwiązał okaleczoną dłoń jedwabną chustką i słuchając imion i słów przysięgi pozostałych spiskowców.

Pierwsze zadanie okazało się dosyć proste, przynajmniej w teorii. O ile dotarcie do gór szarych nie powinno sprawić trudności, to nakłonienie krasnoludów już tak. Jednak skoro potrzebni byli krasnoludzcy saperzy, a oni złożyli przysięgę saperzy muszą się znaleźć.
Po wysłuchaniu instrukcji od kapitana pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł ze świątyni.
Noc działała orzeźwiająco. Zdążył nawet wychylić kolejkę wina i złapać nieco snu, choć okaleczona dłoń bolała jakby sam Ranald wiercił w palcu. Rankiem, po dokonaniu niezbędnych dla podróży sprawunków czekał w umówionym miejscu na resztę towarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 04-07-2014 o 15:19. Powód: literówka;)
Asmodian jest offline