Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2014, 17:09   #3
Tiras Marekul
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Okolica tonęła w strugach gęstego deszczu orzącego twarz krasnoluda. Droga rozmokła zmieniając się w błotniste bajoro podziurawione archipelagiem kałuży. Granatowe niebo co jakiś czas przeszywała błyskawica wyglądająca jak rzeka narysowana na mapie ze wszystkimi dopływami. Drzewa szumiały groźnie w podmuchach wiatru, stojąc stabilnie niczym wartownicy na murach pod gradem tysięcy malutkich kropli. Huzhbarr szedł ze skwaszoną miną od kiedy tylko ujrzał na niebie zbierające się chmury. Czuł w kościach nadciągającą ulewę, czuł zimne krople na swojej skórze nim jeszcze zaczęło padać. Trzymał swój muszkiet w mocnym uścisku szerokich łap, prawą dłonią zasłaniając panewkę i mechanizm zapalający aby nie namókł. Kręcił się i wiercił chaotycznie przebierając krótkimi nogami w stronę miasta. Jego wzrok wędrował na wszystkie strony jakby starając się czego dopatrzeć.

Piro na swej całkowicie łysek głowie miał tatuaż. Ciąg znaków tworzyły przypadkowe litery khazadzkiego alfabetu ułożone w sposób wyglądający całkiem ładnie, jednak pozbawiony zupełnie żadnego sensu. Krótka broda sprawiała, że krasnoludy patrzyły na niego z ukosa jakby miał być mało reprezentatywny dla osławionego krasnowodzkiego zarostu. Brązowy włos ledwo odrastał od kości żuchwy, co nadal dla przeciętnego człowieka stanowiłoby godną podziwu brodę. Z budowy był raczej dość niski, zbity w sobie przez co i ciężki. Ciało pokrywały liczne poparzenia będące wynikiem eksperymentowania z prochem i ogniem w rożnych laboratoriach alchemicznych.

Przybłąkał się tutaj podążając bez celu. W swym wewnętrznych szaleństwie nie mógł nigdy usiedzieć na miejscu. Nie było sensu jego wędrówki, głębszych refleksji wynikających ze zdobytych doświadczeń. Szaleństwo dopadło go w młodzieńczym wieku i trwało do dzisiaj przejawiając się w nerwowym, impulsywnym zachowaniu. Trwał w stanie głębokiej jednostronnej miłości do ognia, będącej jedynym celem jego życia.

Niewielki murek domku ożywił go natychmiast. Dworek w długich strugach deszczu wyglądał posępnie strasząc swą samotnością. W oknach jednak paliło się światło, a ledwie widoczny dym wydobywający się z komina sugerował, że ktoś tutaj jednak mieszka. Dziwaczny mężczyzna który pojawił się w prześwicie ledwo otwartej bramy wydał się krasnoludowi... zabawny. Zaśmiał się gromko, co zresztą było zupełnie naturalne w jego przypadku. Mokre kamienie odbiły śmiech potęgując efekt w niewielkim echu. Zrobił minę z której można by było odczytać gniew, radość i zakłopotanie jednocześnie. Podrapał się po zadku.
- Poważnie zadajesz takie głupie pytanie? Jasne, że chcemy! – odrzekł dość impulsywnie, jakby atakując kalekę. - Prowadź do środka bo zaraz w butach zacznę rybki hodować – dodał ścierając z łysego łba krople. Uśmiechal się krzywo.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline