Spotkaliście się z Kapitanem w umówionym miejscu. Faktycznie czekał tam na was powóz, z Lebengutem w roli woźnicy. Kapitan wyglądał nieco inaczej niż wczoraj. Przebrany w zwykłe ubranie podróżne nie stwarzał już takiego wrażenia jak w mundurze. Na wozie poustawiane były przeróżnych rozmiarów beczki i skrzynki. W jednych znajdowały się futra- towar bardzo cenny-, w kolejnych owcze runo, a także sukna, w innych natomiast towary mniej wartościowe jak powrozy i kościane grzebienie. W beczkach zaś pszenica, owies oraz miód. -Udajemy kupców- wyjaśnił Kapitan – Nikt nie może zwracać na nas zbyt dużej uwagi. Te skrzynie są puste – Kapitan wskazał na dwa wieka – schowajcie tam swój ekwipunek mogący świadczyć o tym, że więcej macie wspólnego z walką niż z handlem. Do tego żadnych pancerzy i mieczy na widoku. Zwykłe ubranie podróżne – poinstruował.
Po wyszykowaniu się wyruszyliście zostawiając Hoheleben za sobą. Kierowaliście się na Merfeld licząc, że uda się wam ominąc oblegających osadę żołnierzy i ruszyc dalej w stronę gór. Niestety, za jednym z leśnych zakrętów dostrzegliście barykadę i posterunek żołnierzy w barwach von Grunwalda. -Kurwa – zaklął Kapitan – pamiętajcie, jesteśmy teraz kupcami. Barwy na mundurze to jedno, ale komu donoszą żołdacy, tego nie sposób stwierdzić. – Poinformował. -Stać! Kto jedzie? – Zakrzyknął sierżant posterunku, na widok zbliżającego się wozu.
-Jedziemy z Hoheleben- odkrzyknął Kapitan – jesteśmy kupcami. -Mam rozkac nikogo nie puszczać. – Odparł posterunkowy. –Merfeld jest oblegane. Nikt nie może zbliżać się do miasta. -Ale…- urwał kapitan. -Żadnych „ale”! Zawróćcie. Tędzy nie przejedziecie.
Lebengut na wpół wściekły, że nie może się ujawnić i zmieszać sierżanta barykady z błotem, a na wpół zrezygnowany zwrócił się do was.
-Ktoś ma jakieś pomysły? – Zapytał, kierując swoją uwagę glównie na ulubieńca Ranalda – Erika.
Od początku podróży można było wyczuć pewnego rodzaju napięcie na lini Heinrich – Erik. Do tej pory wszyscy obserwowali to w milczeniu, widząc, jak w niewytłumaczalny sposób Erik wyrugował z pozycji w grupie Heinricha stając się ulubieńcem Ranalda oraz Lebenguta. W pewien sposób urągało to też Heinrichowi, gdy zwykły włóczęga strącił go z piedestału. |