A też się dorzucę do tematu.
Sekal - Całkowicie się z Tobą zgadzam i mogło by się wydawać że to takie oczywiste podejście.
Osobiście nie widzę nic złego w śmierci postaci. Czy po osiągnięciu swoich celów, czy w trakcie. Śmierć się zdarza i bez widma śmierci majaczącego gdzieś tam na horyzoncie czy za rogiem podejrzanej uliczki nie było by większego sensu starać się w sesji. Śmierć jest karą za złe decyzje albo bycie w złym miejscu o złym czasie. Tak jak oparzenie jest karą za wsadzenie łapy w ogień. Lubię też dark fantasy, a dark heroik fantasy brzmi interesująco. Natomiast nie przepadam za uje... mieszaniem z błotem postaci gracza przez caaały świat i okolice tylko i wyłącznie z powodu grania w Mroczne-Dark-Fantasy. Jeśli na koniec sesji największym osiągnięciem mojej postaci było by przetrwanie. W rynsztoku, z gnijącymi szmatami na grzbiecie i zardzewiałym szpikulcem nadającym się chyba tylko i wyłącznie do skrócenia swoich cierpień to też nie widzę wielkiego sensu prowadzić takiej gry. Chyba że akurat mam ochotę zagrać np. w Neuro na Rdzy. To wtedy jasne, taka próba wygrzebania się z osadów dennych i wypłynięcia na parę centymetrów w górę też wydaje się ciekawa.
Ale przeważnie lubię jak moja postać może coś osiągnąć. Jak pisałeś: Choćby to było pyrrusowe zwycięstwo, ale zawsze jest to jakieś zwycięstwo.
Mam wrażenie że nic nowego czy odkrywczego nie wniosłem do dyskusji, ale co tam.