Podejrzliwe złote oczy spoglądały z ukosa na trochę wyższe od krasnoluda istoty tworzące komitet powitalny. Mierzył on wszystkich chaotycznie skacząc gałką oczną z jednej persony na drugą, gdzieś wewnątrz obawiając się, że nagle coś wyskoczy i spróbuje go pożreć. Nic jednak nie zapowiadało aby którakolwiek z pań próbowała swymi bielutkimi ząbkami dobrać się do krasnoluda uprzednio go o tym nie informując. Po chwili zignorował je zupełnie, tak samo jak kuternogę który go tutaj prowadził. Zerwał się więc z miejsca i niczym porażony prądem podreptał do stolika szybko siadając na odsuniętym krześle. Broń smagnął na stole tuż przed sobą nadal trzymając ją w silnym uścisku za kolbę. Uderzył lewą pięścią w drewniany blat.
- Dobrego piwa i żarcia! – zażądał uniesionym głosem, jednak nie krzycząc. Z początku wyglądał jak małe wygłodniałe dziecko wiercąc się na siedzisku, pięścią uderzając w stół z niecierpliwości. Co jakiś czas rzucał spojrzenia dookoła upewniając się czy aby na pewno wszyscy usłyszeli jego polecenie, i czy nie trzeba go powtórzyć. Trzaskający w kominku ogień przykuł jego uwagę i uspokoił. Płomienie odbijały się w szklistych oczach świecących teraz się jak dwie pochodnie. Czekał na posiłek nic nie mówiąc, jedynie bijać rytmicznie pięścią w stół
__________________ Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn. |