Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2014, 23:06   #1
Inferian
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] - Strach ma wielkie oczy

Jest późny wieczór. Drużyna podąża właśnie traktem wiodącym do Altdorfu. Mijacie zakręt i wychodzicie na długi prosty odcinek drogi otoczony z obu stron lasem. Na drodze w niewielkiej odległości widać wóz jadący w tym samym kierunku. Już z daleka widać, że na wozie siedzą dwie postaci z czego jedna to dziecko. Tył zakrywa płótno. Wóz jedzie bardzo wolno, przez co bez problemu wyrownujecie z nim. Dzięki temu widzicie że na starym, niemalże rozpadającym się wozie siedzi stary mężczyzna ubrany w płócienny kaftan przepięty skórzanym pasem. Nogi okrywają mu również skórzane buty. Za pasem ma sztylet. Jego pomarszczona twarz obrośnięta jest gęstą, siwą brodą. Obok niego siedzi mała dziewczynka wyglądająca na niespełna 10 lat. Ma na sobie trochę za małą i podniszczoną sukienkę. Cała jest umorusana. Uwagę przyciągają tylko jej piękne kruczoczarne włosy, sięgające ramion.


Gdy tylko zobaczył was starzec, zatrzymał wóz i obrócił się ku was. Zwraca się do postaci stojącej najbliżej wozu szczerząc swoje zepsute zęby:

- Czegoż to szukacie w lesie o tej porze tak szlachetne panowie? Jeśli wola wasza nie odpowiadać zrozumiem. W tych dniach wiele jest niebezpieczeństw w okolicy, toż i lepiej nie zwierzać się nieznajomym.

- Że las niebezpieczny jest, to wiemy. Wszyscy wiedzą, ze w lasach niebezpieczeństwa różne sie kryją i stwory różne a paskudne po lasach łażą.- powiedział jak gdyby do siebie Hargrom

- Witajcie, witajcie - zaczął Randulf. - Żadni z nas szlachetni panowie. Wędrowcy my zwykli, co dachu nad głową na noc szukają, tudzież strawy, co by jej nie trzeba było samemu robić, bo czasem warto zjeść coś, czego się samemu nie upolowało.
A czy w waszych okolicach więcej się paskudztwa ulęgło, niźli w innych okolicach? -
spytał, odruchowo rozglądając się dokoła.


- Był bym wdzięczny jeśli byście dotrzymali nam towarzystwa, w drodze do naszej wsi.


Czyżby aż tak się źle w okolicy działo? - pomyślał Randulf, że staruszek prosi o ochronę? Bezpłatną? Wóz wygląda jak gdyby zaraz miał się rozwalić, a szkapa zakończyć swój żywot. Ale i tak dobrze, że nie prosi o pchanie...
- Skoro w tym samym kierunku jedziemy, to czemu nie - powiedział na głos. - Opowiecie przynajmniej, co ciekawego w okolicy się dzieje. Macie jakąś karczmę w wiosce?

- Tylko popędź konia woźnico byście nas nie spowalniani zbytnio.- dodał Karl - Powiedz mi starcze co ktoś taki jak Ty robi sam z wnuczką na trakcie skoro obawia się o swoje bezpieczeństwo.

Luis siedzał cicho. Nie zwykł zbytnio spoufalć się z chłopstwem.

– Z chęcią. Wszak w grupie raźniej i bezpieczniej. Jeździec podjechał blisko woźnicy i wyciągnął w jego kierunku rękę. - Zwe się Oswald Bosch, a to moi kompani.

- A czemu by ni? I tak trzeba nam będzie tam na popas stanąć, a na tym mule ślamazarnym i tak dużo przed Wami nie dojadę. - dodał Hargrom wspierając decyzję pozostałych


- Nazywam się Jakub, a to pacholę to nie moja wnuczka szczerze, jeno przygarniona. Ojca zabili, a matka to już dawno do ziemi poszła żal mię się zrobiło niedoli. Jej Alicia jest. No Alicia ukłoń rzesz się panom!


W tym czasie dziewczynka z zaciekawieniem przyglądała się wojownikom i ich broni.

- Randulf. - Właściciel wspomnianego imienia nadrobił zaległości w obowiązkach towarzyskich. Ostanio raczej nie miał okazji do popisywania się kulturą osobistą. Której (prawdę mówiąc) i tak nie miał w nadmiarze. - Miło mi, panno Alicio.
Wspomniana panna wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy, a Randulf miał nadzieję, że dopiero trafiła pod opiekuńcze skrzydełka Jakuba, a nie - na przykład - był to efekt rocznej juz opieki.
- Dobrze że masz kogoś, kto się tobą zajmie - dodał.
Nie do końca było to szczere. Czasami taka przygarnięta sierotka miałaby lepiej w lesie, niż przy takim opiekunie.
Widział w życiu kilka takich przypadków.
Uśmiechnął się do dziewczynki, chociaż (nie da się ukryć) w postępowaniu z dziećmi nie mał wprawy, zaś jego uśmiech... Zdawało mu się, że go dawno nie używał i nie był pewien, czy dobrze mu wyjdzie ta próba.


- Ja jestem Karl i razem z nimi wskazuję na towarzysz podróżuję do Altodrfu. Więc powiedz nam czego się można obawiać w takiej spokojnej okolicy


Kiedy dziewczynka skłoniła główkę podróżnikom, ciągle wpatrując się w nich z zaciekawieniem, Oswald mrugnął do niej uśmiechając się lekko i znów zwrócił swoją uwagę na Jakuba. - A jak tam okolica u was? Bezpieczny to szlak? Jakie wieści ciekawe może znasz? - W tej chwili dało się słyszeć huczenie sowy na pobliskim drzewie. Koń Boscha zachrapał lecz Oswald szybko uspokoił go, lekko się nachylając w siodle i klepiąc zwierzę po karku.


*beknięcie* - Mam nadzieję, że ta wasza wieś jakowaś porządna jest. Bom już trzy dni ciepłej strawy nie jadł, a i antałek nieprzyjemnie lekki. Gadajcie, jak tam we wsi. - dodał Hargrom

- A panoczki, źleż się u nas w Fjern dzieje. Będzie to już parę tygodni jak kto nam dzieci morduje. Zawsze w nocy pacholęta znikają, a rano martwe maluśkie znajdujemy. W lesie, a raczej przy cmentarzu biedne leżą. Zbój jaki je morduje. Już ze tuzin zamordował. Nawet nasz pan Walter i jego wojaki nic nie mogą zrobić. Już kobiety pacholęta po zmroku w izbach trzymają. Ja moje dziecię też. - spojrzał na dziewczynkę - w gospodzie w Fjern możecie się dowiedzieć więcej. Sołtys poszukuje śmiałków, którzy zajęliby się tą mroczną sprawą

- Całą noc będę czuwał i modlił się do Pani Jeziora w intencji rychłego pojmania złoczyńcy, który we wsi niewinne kobiety i dzieci morduje! A żeby nie poprzestać tylko na tym, lecz również czynem przysłużyć się do tego, aby waszej niedoli ulżyć, to z samego rana ruszę ku twej osadzie, aby mordercę pojmać i sprawiedliwość mym mieczem mu wymierzyć! - zapewnił Luis

Śmiałkowie, sołtys... to brzmiało obiecująco. I mogło przynieść kilka groszy, które z pewnością zasiliłyby chudnącą sakiewkę. A skoro ofiar jest kilka, dziesięć ponad, to i wioska zbyt mała nie może być. A to by znaczyło, że - nawet jeśli nie przy polowaniu na złoczyńcę - to okazja będzie, by na chleb zarobić, i może koszulę nową.
- Zobaczyć trzeba - powiedział Randulf. - Może uda się nam rozwiązać zagadkę.


Nastała noc i starzec za proponował aby rozbić do rana obóz, gdyż w nocy straż nikogo nie wpuszcza do wioski - zgodnie z zarządzeniem pana Waltera.
 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 03-07-2014 o 10:05.
Inferian jest offline