Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2014, 00:09   #2
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Luis z niesmakiem spoglądał na starca. Rozlatujący się wóz, przyziemne problemy, jakieś dziecko, że niby wnuczka? Rodzice niebogi pomordowani, bieda aż piszczy. Nie takiego widoku spodziewał się de Carcassonne. W bibliotece swojego ojca czytał wiele poematów na temat sielskiego życia chłopów, którzy weseląc się i bawiąc wiodą uczciwy żywot uprawiając swą ziemię, która rodzi dostatnie owoce. Wolny czas spędzają zaś na tańcach i jarmarkach. Nie był przekonany czy powinien wierzyć książkom czy starcowi. Z jednej strony Imperium różniło się od Bretoni, wobec czego tutejsza ludnośc również powinna być inna. Z drugiej zaś strony stary chłop na pewno nie czytał poematów, które zgłębiał Luis. Wobec tego nie mógł nic wiedzieć o tym, jak powinien żyć. Coś tu jednak nie do końca grało.

Towarzysze Luisa, też nie wyglądali książkowo. Daleko im było do herosów opisywanych w antycznych sagach. Choć może to tylko pozory. Luis obruszył się na słowa jednego z kompanów: "Żadni z nas szlachetni panowie"? -Co to ma znaczyć?! Co on sobie myśli. - Oburzył się w myślach Luis. -Muszę uważać na tego wichrzyciela, kto wie co to za ziółko. - Zapamiętał sobie jegomościa nie odzywając się słowem.

Następnie skierował wzrok na kolejnego towarzysza. Niejakiego Oswalda. Coś mowiło Luisowi, że człek ten może być szlachetnie urodzonym, choć rycerz pewności nie miał, jeno intuicję. Na pewno będzie można liczyć na niego także w bitce. Co nie było tak oczywiste w stosunku do drużynowego anarchisty. Trzecim zaś kompanem był chyba krasnolud. Luis nie był w stanie tego stwierdzić. Jako, że jego lico było gładkie na wzór najnowszej bretońskiej mody, to każdy bardziej krępy i brodaty jegomość uchodził -w jego mniemaniu- za krasnoluda. Jako, ze wcześniejszy jego kontakt z tą rasą ograniczył się tylko do lektury książki "O dziwactwach naszego świata" oraz odwiedziny trupy krasnoludzkich błaznów na dworze jego ojca, to młody rycerz postanowił wstrzymać się z opinią na temat towarzysza do czasu lepszego jego poznania.

Na wieść o mordercy dzieci krew zawrzała w Luisie. Nie mógł on znieść faktu, że ktoś krzywdzi tak niewinne istoty. Choćby miał oddać życie w tej sprawie, to postanowił pochwycić zbira i wymierzyć mu sprawiedliwą karę. Najlepiej za pomocą miecza. Od razu począł tedy przygotowania wznosząc, w ramach modlitwy, śpiewy do Pani Jeziora, aby ta błogosławiła jemu i całemu przedsięwzięciu, które ma zamiar podjąć drużyna w tej sprawie. Nawet nie pytał innych o zdanie. Kwestia rozwiązania tej sprawy była dlań tak oczywista, że w obliczy odmownej reakcji towarzyszy byłby gotów udać się do osady samemu aby pojmać mordercę.

Kiedy zatrzymali się na noc, młody rycerz zabrał się za przygotowania. Przywiązał swego konia do drzewa, tak aby ten się nie zerwał. Wybierając miejsce starał się, aby było to możliwie jak najbliżej ogniska oraz aby koń miał trochę trawy do poskubania, coby to głodem w nocy nie przymarł. Następnie zabrał się za zabezpieczanie swojego ekwipunku. Z juków wydobył hubkę i krzesiwo, a następnie wręczył je starcowi,na czas wykonywania przez niego czynności, nakazując mu rozpalenie ognia oraz polecając jego wnuczce, aby nazbierała chrustu na opał. Korzystając ze swojej wiedzy na temat przetrwania w leśnych ostępach młodzieniec starał się określić możliwe zagrożenia i korzyści jakie znajdowały się w zasięgu obozujących. Następnie rozsiadł się na kocu oznajmiając, że chętnie obejmie pierwszą wartę.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 04-07-2014 o 11:15.
Mortarel jest offline