Kompania do najlepiej dobranych nie należała, lecz Randulf nie zamierzał ani narzekać, ani też pochopnie oceniać swoich towarzyszy podróży. Każdy jest taki, jaki jest i zwykle nic na to nie można poradzić.
Spotkanie staruszka z wnuczką (i tajemnica, jaka czekała na nich w wiosce) stanowiło świetną okazję, żeby przekonać się, ile kto z tej dzielnej drużyny jest wart... a kto potrafi tylko wydawać polecenia, w świętym przekonaniu, że on wie wszystko i to najlepiej.
Randulf ruszył obok wozu, świadom faktu, że dodatkowy ciężar mógłby przyspieszyć zgon wiekowego pojazdu. Co prawda takie wolne tempo było nieco męczące, ale gdy kto w życiu przemierzył tyle kilometrów, co on...
Miejsce, jakie na nocleg zaproponował dziadek, nie wyróżniało się niczym szczególnym - ot, typowa polanka, gdzie zmieści się i wóz, i paru podróżnych. Ani lepsza, ani gorsza od setek innych.
Randulf pomógł zebrać Alicii nieco drew na ognisko (chrust był kiepskim pomysłem, jeśli ognisko miało się palić przez całą noc), a potem naciął nieco gałęzi dla siebie, by nie spać na gołej ziemi.
- Obudźcie mnie na ostatnią wartę - powiedział. |