Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2014, 01:59   #7
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Muzyka


Ustalav - starożytna kraina cieni, mroku i wielu niebezpieczeństw kryjących się za prawie każdym pagórkiem. Enigmatyczne królestwo opuszczonych zamków skruszonych niszczycielską siłą wiatru i upływającego czasu. Potępiona ziemia, która spłodziła krwiożercze potwory czyhające w lasach na nieostrożnych wędrowców…

W to ponure miejsce przybył zwalisty strażnik natury w towarzystwie krasnoludzkiego strzelca i zagadkowej kobiety, która parała się magią tajemną. Wysoki na ponad dwa metry i ważący blisko sto pięćdziesiąt kilogramów czystej masy mięśniowej druid robił wrażenie nie tylko na swych wrogach, ale także na sojusznikach, którym wciąż trudno było przyzwyczaić się do niecodziennych rozmiarów ich kompana.
Naznaczona wieloma bliznami i rytualnymi tatuażami zielona skóra Grimbaka zdradzała jego bękarcie dziedzictwo i burzliwą przeszłość zapoczątkowaną wśród chaotycznych górskich plemion orków. Potężną pierś druida chronił pancerz wykonany z łusek wielkiego jaszczura, a u jego boku swobodnie kołysał się z każdym pokonanym krokiem sejmitar, którego ostre niczym brzytwa ostrze połyskiwało magicznym blaskiem.
W swej mocarnej dłoni półork dzierżył wielką drewnianą tarczę z jelenimi rogami wystającymi po obu jej stronach, zaś jego twarz częściowo skrywała wilcza skóra spod której wyraźnie wystawała kwadratowa szczęka i krótkie pożółkłe kły.

Przez większą część podróży druid milczał i tylko od czasu do czasu przytakiwał krasnoludzkiemu towarzyszowi, który jak na przedstawiciela długobrodej rasy mówił ciut zbyt wiele. Kiedy w końcu nastąpiło załamanie pogody Grimbak wyraźnie ożywił się będąc w swoim żywiole. Kochał deszcz i towarzyszącą mu rytmiczną melodię. Podziwiał gromy rozświetlające w oddali zaległe ciemności na nieboskłonie oraz porywisty wiatr pod którym uginały się nawet najbardziej wiekowe drzewa. Pogoda utożsamiała jego własną chaotyczną naturę - przez większość czasu bywał spokojny niczym poranna bryza, ale rozgniewany stawał się niszczycielski niczym huragan.

Z czasem okazało się, że jego nastroju nie podzielał Piro, który od samego początku wspólnej podróży narzekał na kiepską pogodę zasłaniając przed ulewą kawałek drewna okutego żelazem, którego pieszczotliwie nazywał szczytem krasnoludzkiej technologii i troszczył się o niego jak o własne dziecko. Grimbak spotkał już w swoim życiu niejednego krasnoluda, ale nigdy nie potrafił przyzwyczaić się do osobliwego przywiązania tej rasy do rzeczy tak bardzo materialnych i przyziemnych jak złoto, czy w przypadku Huzhbarra - broni palnej.

Dla półorka, który w swym krótkim życiu przeżył więcej niż niejeden długowieczny elf, liczyła się tylko potęga, a tą mógł zyskać tylko poprzez harmonię z otaczającą go naturą. Będąc dziedzicem dwóch skrajnie chaotycznych ras nie mógł liczyć na akceptację żadnej z nich. Grimbak zdążył się o tym przekonać na własnej skórze już wielokrotnie i był oddany idei, że jeśli chce przetrwać we wrogim mu świecie to będzie musiał być niczym burza - nieokiełznany i potężny.




Po dotarciu do popadającego w ruinę zajazdu Grimbak spojrzał spod łba na bezzębnego kalekę, który ruszył im na powitanie. Na widok ubranego w stare łachmany portiera i ubogiego przybytku, którego reprezentował zaczął poważnie zastanawiać się nad sensem ich podróży w te strony. Nie chodziło tu wcale o stan tego miejsca, bo do kiepskich warunków z oczywistych względów strażnik natury przywykł, ale problemem tkwił w tym, że takie lokale zwykle były wylęgarnią mętów i innych rzezimieszków, którzy dla kawałka lśniącego metalu są gotowi wypruć flaki wędrowcom. Swoje wątpliwości półork zachował jednak dla siebie nie chcąc urazić uprzejmego jegomościa, który przedstawił się jako Tomasz Szczęściarz… co było dość ironicznym przydomkiem jeśli wziąć pod uwagę “funkcjonalność” owego męża. Z lekkim uśmiechem na twarzy Grimbak ruszył za kuśtykającym przewodnikiem w stronę gospody.




Wnętrze Radosnego Gniazdka nie było tak zniechęcające jak otaczające zajazd skruszone mury. Wykonana z marmuru posadzka lśniła niczym tyłeczek młodej elfki i odbijała światło wybrukowanego paleniska znajdującego się na samym końcu pomieszczenia w otoczeniu zręcznie wykonanych gobelinów.
Na samym wejściu przywitały ich powabne damy, których obecności w tak ponurej okolicy Grimbak nie spodziewał się - w zestawieniu z kuternogą były one dla oka mężczyzny miłą odmianą. Ukłonił się niezgrabnie przed kobietą, która zdradzała orkowe pochodzenie, po czym usiadł tuż obok krasnoluda na zydlu, który groźnie zatrzeszczał pod jego ciężarem.

Skandaliczne ceny jak na takie zadupie, pomyślał cierpko po tym jak usłyszał cenę za pojedynczy pokój.

- Piro! - odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu głosem tak donośnym i basowym, że postronny obserwator mógł pomyśleć, że Grimbak rzuca krasnoludowi wyzwanie.
- Wątpię byś dostał w tej *spelunie* jakikolwiek trunek godny nazwania piwem… - zrobił krótką pauzę po to by dokładnie przeczytać jadłospis, po czym kontynuował z drwiącym uśmiechem na twarzy - ...no chyba, że będzie to piwo na bazie cebuli.
Nie czekając za odpowiedzią krasnoluda zwrócił się w stronę kelnerki - Dla mnie niech będzie mleko, ser i suszona baranina. Dużo baraniny…

***

Czekając za zamówieniem druid przyglądał się dokładnie otaczającym go twarzom, a w szczególności półelfce, którą otaczała nieprzenikniona aura tajemnicy. Nie ufał im, nawet Pirowi, który był przecież przedstawicielem dotrzymującej danego słowa rasy.
Grimbak zbyt wiele razy w swym krótkim życiu spotkał się ze zdradą i szyderstwem by móc nazwać kogokolwiek przyjacielem. W końcu pochodził z klanu Złamanego Kła, a tam nauczył się, że nie tylko siła fizyczna potrafi zapewnić przetrwanie. Sprytny umysł był bowiem równie śmiertelną bronią, a zaufanie największym i ostatnim błędem jaki ork mógł popełnić.

A o tym również zdążył się przekonać na własnej skórze…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 04-07-2014 o 12:22.
Warlock jest offline