Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2014, 21:39   #10
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
George Hazard
Wolne miasto Asugartta, dziesiąty dzień jesieni, roku wielkiej gwiazdy.



Nowy dzień wstawał nad dachami kamiennych domostw. Silny wiatr wiał od morza, niosąc ze sobą intensywny zapach ryby. Niebo był zachmurzone, lekka mżawka od rana uderzała w okna, wygrywając prywatny koncert dla każdego mieszkańca. Proporce łopotały by na wietrze, gdyby nie fakt, że wszystkie znaki Ordilionu zostały zerwane.
Bramy miasta dalej pozostawały zamknięte, jedynie port działał sprawnie. Mimo to wystawiono tam kilka ciężkich balist, które miały posłać na dno zatoki wszelakie bojowe okręty, które Khan III Szczodry mógłby tu wysłać. Był to dobry punkt do obrony, do portu prowadził ciasny kanał, przez który naraz mogły przepłynąć maksymalnie dwa okręty. Zaraz potem zatoka rozszerzała się, w ogromny port, który dziennie obsługiwał wiele barek, galer, statków rybackich i transportowych. Jednak by przeprowadzać na miasto atak ze strony morza, trzeba było być szaleńcem.

Po murach kręciło się kilku ochotników. Uzbrojenie w ciężkie kusze, patrolowali teren dookoła miasta. Wszyscy rycerze króla którzy pełnili tu na co dzień role patroli miejskich, zostali wybici co do nogi. Głowy niektórych z nich dalej wisiały nabite na włócznie, umieszczone na blankach jako przestroga.
Nad miastem górowała olbrzymia huta żelaza, jedyne takie miejsce w obrębie Ordilionu i Breuvine, nawet daleki Ersedur nie może pochwalić się tak wspaniałym zakładem. Jej olbrzymie kominy od rana wyrzucały z siebie kłęby pary i dymu, przetapiając setki ton rudy. Kruszec był tu transportowany statkami z wielu państw, tylko po to by huta Hazardów w najlepszy sposób przerobiła go na stal najwyższej jakości. Ponoć używali tam technik krasnoludzkich mistrzów z oddalonych, trudnodostępnych Ostrych gór.

Konflikt z królestwem wyniknął z pewnej mierze właśnie przez Hutę. To ona uczyniła Asugartt tka silnym ośrodkiem handlowym. Dzięki niej złoto przesypywało się z rąk do rąk, a robotnicy i marynarze mieli pełne ręce roboty. Z racji wojny Ordilionu z Breuvine miasto zostało mocno opodatkowane, głównie gotówka uciekała właśnie z huty. To właśnie młody George Hazard, jako pierwszy poruszył kwestie okradania miasta przez Khana III Szczodrego. Poparli go inni kupcy i możni, których mieszki robiły się coraz lżejsze. To właśnie pieniądze przyczyniły się do buntu przeciw władzy, oraz zadania mocnego ciosu w skarbiec Ordilionu.

George właśnie wstawał z łóżka, miał dziś wiele do zrobienia. Musiał zajrzeć do huty, po południu zaś miała odbyć się rada z innymi przywódcami rebelii. Martin Basko, bogaty handlarz jedwabiami oraz Rust Flamek jeden z głównych zarządców poru, mieli ponoć ogłosić dziś coś ważnego.

Ragis Elvin
Rosemvale, ósmy dzień. Jesieni, roku wielkiej gwiazdy


Mewy skrzeczały w porcie, a silna bryza targała włosy Ragisa Elvina gdy wchodził powoli na pokład zniszczonego brygu. W końcu po kilku dniach przygotowania, mała flotylla była gotowa do wyruszenia.
Małe państewko na wschód od Breuvine, wystawiło cztery okręty do tej eskapady. Mieli pewna przewagę czasową nad Ordilionem i ich zachodnim sąsiadami. Mimo, że państwo Khana III Szczodrego słynęło z najlepszego drewna na statki w królestwie, oraz z kilku dobrych stoczni, to osłabione wojna i buntem w Assugart nie mogli pozwolić sobie na wysłanie statków. Sytuacja podobnie wyglądała w pogrążonym w wojnie domowej Breuvine, natomiast ogromne królestwo na północnym wschodzie Bruma nie miało odpowiednio mocnych statków i wytrwałej załogi, by szybko mieć sposobność do tego wyścigu. Ten jeden raz malutkie Rosemvale mogło być w czymś najlepsze.

Niedawno odkryta nowe lądy daleko na północy, to właśnie tam miała wybrać się ekspedycja. Zbadać je i jeżeli będzie istniała taka możliwość wbić tam flagę z symbolem nadmorskiego królestwa. Taka eskapada mogła uczynić z Rosemvale gracza na światowej politycznej planszy.

Ragis Elvin nie trafiły na flagową Stokrotkę, lecz na podległego jej Czarnego Knura. Była to dwumasztowa galera, wyposażona w potężne żagle i rząd wioseł które miały pozwolić jej pływać, nawet gdy wiatr nie dopisywał. Najemnik znał swoją rolę, w czasie rejsu miał być jednym z nawigatorów, zaś na lądzie jego celem będzie rozprawić się ze wszystkim co groźne, dla wysłanników króla. Fircyki zamku, upchane były na Stokrotce, ciekawe czy uda im się rzygowinami zmienić barwę morza.


- A ty to kto? – starszy jegomość z fajką między zębami ,trzymał długi zwój pergaminu. Odhaczał na nim imiona poszczególnych załogantów. Jego broda sprószona była już siwizną, zaś twarz orały głębokie zmarszczki. Poprawił tunikę, która okrywała jasna lnianą koszulę, gdy najemnik podał mu swe miano. – Nawigator ta? W takim razie robisz razem ze mną, obaj podlegamy Flarnomi Robelgowi.- Mówiąc to podbródkiem wskazał na głównego nawigatora, który wydawał właśnie kilka rozkazów.


Był to mężczyzna którego jedno oko pokrywało bielmo. Twarz miał oszpeconą bliznami, które sprawiały, że jego ostre rysy były jeszcze straszniejsze. Wysoki i dość muskularny, chował łysa głowę pod kapeluszem. W jego głosie słychać było ostry obcy akcent z Eresdur. Ragis słyszał o nim, była to swoista legenda morskiego światka. Jegomość ten, próbował kiedyś przepłynąć przez ”Czarcią Paszczę”. Przeliczył się jednak, stracił całą załogę oraz okręt. Sam ledwo uszedł z życiem tracą jedno oko, oraz szpecąc strasznie swoją twarz. Od tamtego czasu służyć zaczął pod sztandarem Rosemvale, jako jeden z głównych nawigatorów floty królewskiej.

- Według planów mamy dopłynąć do Fanjar, uzupełnić tam zapasy po czym ruszać prosto do celu. – usłyszał przyciszone słowa, człowieka z fajką, skierowane do niego. – Mam nadzieje, że stary Robelgow nie będzie chciał się zemścić na Czarcie i nie wpłynie znowu w jego paszczę. – dodał wypuszczając z nosa siwy dym.

Do’khar
Eresdur, szósty dzień jesieni, roku wielkiej gwiazdy

Silny północy wiatr targał mokrym od deszczu futrem. Ulewa złapała go niespodziewanie, nim zdążył schronić się w jednej z jaskiń, przemókł odo suchej nitki. Siedział skulony, obserwując deszcz rozbijający się o ziemie strzygąc uszami.
Samotne Gory, jedyne wysokie szczyty w całym Eresdur, były zdradliwe nie tylko jeżeli chodzi o obsuwające się kamienie, ale i pogodę. Jeszcze dwie klepsydry temu niebo było całkowicie czyste.
Gęsta i lepka ślina z odrobina włosów została wypluta przez tygrysołaka na ziemię. Jaskinia do której wlazł była całkiem głęboka, dalej wiódł jakiś tunel, kto wie co się w ni czaiło.
Jednak nie przybył tutaj badać zapomnianych korytarzy, dostał zlecenie od starosty pobliskiej wioski. Ponoć gdzieś wśród tych ostrych szczytów czaiła się wiedźma, która swymi przekleństwami zsyłała zła pogodę na pola uprawne. Nikt jednak nie chciał podjąć się wcześniej tego zadania- uważali szczyty za zbyt niebezpieczne.
Tygrysołak nie znał jednak misji które mogłyby być zbyt trudne. Kiedy dostawał zlecenie, to należało je wykonać- bez względu na trudy. Pieniądze z tej misji pozwoliłby mu bez problemu dotrzeć do stolicy, kto wie może tam znajdzie się jakieś zadanie.

Błyskawica rozerwała niebo, a on poczuł delikatny powiew na plecach. Jaskinia musiała być otwarta z innej strony, skoro silny północny wiatr docierał z jej wnętrza. Może warto byłoby się skusić by ruszyć w nią głębiej…
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 07-07-2014 o 01:22.
Ajas jest offline