Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2014, 09:59   #105
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
post sprzed Bramy, wspólnie z Szarlejem pisany

Randal usiadł przy rannym Lynxie z swoimi klamkami, szmatkami, wodą i syfem chemicznym do ich czyszczenia. Spokojnymi, rutynowymi ruchami zaczął rozkładać M4. Po chwili zagadnął:
- Żyjesz, kontaktujesz?

Lynx siedział na jakimś starym fotelu samochodowym, oparty o tylne koło łazika. Wodził wzrokiem za Marią, która kończyła uwijać się przy czyszczeniu ich ekwipunku. Przeklinał się w duchu, że nie zwrócił uwagi na tę ranę na udzie, adrenalina i podniecenie walką zrobiły swoje. Teraz czuł się potwornie zmęczony, czuł, że powoli zaczyna trząś go gorączka, słowa Fraya usłyszał jakby z oddali, ale po chwili wrócił do rzeczywistości:

- Kontaktuję, jak poszło z Tarczownikami?
- Dopiero do nich pójdę jak się oporządzę. Masz jakieś gamble na zbyciu? Będzie pewnie trzeba dać w łapę.

Lynx westchnął ciężko: - Tanio nas nie przepuszczą - myślał dłuższą chwilę - spróbuj im opylić półcalówkę i strzelbę, w ostateczności moje M110, tylko nie daj się wydymać, podejrzewam, że od tych biednych skurwieli co tu czekają, nie dostaną nic lepszego? Jak myślisz, Misja wie, że ta Brama tu stoi? Roadblock nic o niej nie wspomniał… - kaszlnął - a może nie chciał powiedzieć?
Randall skinął głową czyszcząc właśnie mechanizm spustowy.
- Powinno być aż nad to. Roadblock nie wspominał bo nikt go o misje nie pytał. Ruiny, Nashville ale nie Misje. Do tego mógł założyć, że wiemy bo podróżuje z nami przyjaciel Ghianniego. Misja o bramie na pewno wie. Kwestia tylko czy wie o ludziach po za bramą.

Wayland poprawił się na fotelu, zraniona noga bolała co raz mocniej: - Niby lekarz z Misji przychodzi, wg słów tej Tildy, ale pytanie czy ona nie ma z nim jakiegoś cichego układu? Wspomnij jej o Roadblocku, może go zna?
- Prawie na bank ma. Wspomnę, wiem jak działać.

Givens jeszcze przez chwilę milczał, ale potem odezwał się jakby coś przetrawił:
- Zabiłeś Morganów? Te strzały, które słyszałem kiedy spieprzałem przed Opadem? To byłeś Ty?
- Któżby inny? Moralny King? Rozstrzęsiona Maria? Chociaż i Ezechiel zrobił swoje.

Snajpera nie zaskoczył chłodny ton głosu, czy spokój Fraya, kiedy wymawiał te słowa. On sam już dawno wiedział, jak potoczyły się losy reszty, w pobojowisku pokrytym Opadem.

- Gdyby to był inny czas i inne miejsce, pewnie dostałbyś odemnie kulkę w łeb, wtedy gdy leżałeś ślepy i bezbronny jak szczenię. To Cię i tak kiedyś spotka, wiem, że Ty doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. - Przerwał na chwilę: - Dzisiaj, mogę Ci jedynie podziękować… Maria żyje. Kiedy dojdziemy do Nashville nasze drogi się rozejdą, jeśli dożyję. W każdym razie tak będzie lepiej…
Randall się zaśmiał.
- Nie no! Lynx, daj spokój. Ty, weteran oddziałów pacyfikacyjnych, morderca ojców, matek i dzieci mówisz, że zasłużyłem na kulkę? Koleżko, mniej hipokryzji.

- Nie jestem hipokrytą, hipokrytą byłbym tam - wskazał drogą skąd przybyli - gdybym rozwalił Ci łeb. Ja wiem co robiłem w przeszłości, nie wyprę się tego. Cały czas przed tym uciekam, a to cały czas wraca, jak jakaś pieprzona karma, najpierw te uparte mutanty, potem Morganowi. Nie Fray, nie jestem hipokrytą, moje grzechy ścigają mnie cały czas… ale jakoś, kurwa daje radę - poprawił zdrętwiałą nogę - niemniej nie wymagaj odemnie akceptacji czy czegokolwiek. Podróżujemy razem, razem walczymy i tyle, nie baw się ze mną w gierki słowne, jak to robisz z Kingiem. Kiepski filozof ze mnie czy dyskutant.
- Tylko prosty żołnierz ścigany demonami przeszłości.

- Koleżko, mniej ironii - spróbował sparodiować wcześniejszy ton wypowiedzi Fraya.
Randall parsknął śmiechem i zaczął zmontowywać karabin.

Fray dłuższą chwilę milczał. Po szturmówce przyszła kolei na pistolet cyborga. Nowa konstrukcja pochłonęła go całkowicie. Dopiero gdy ją przeczyścił i załadował odzyskał kontakt ze światem. Z kabury wyciągnął shorty’ego i zagadnął Lynxa jakby rozmowę skończyli przed minutą.
- Czemu te roboty nas zaatakowały? Były mało liczne a zaawansowane. Do tego tamta kobieta miała od chuja gambli na sobie i była świetnie wyszkolona. Instalacja Szczura. Olbrzymi nakład sił i środków by porwać gówniarę.

Fray zadał pytania, nad którymi od dawna myślał Lynx: - Nie mam zielonego pojęcia. Może zbierały informacje o Nashville, a my wydawaliśmy się ich dobrym źródłem? Choć to raczej odpada, na Froncie byliśmy tylko Ty i ja - … i Morgan - dodał po krótkiej chwili. - Nie chcę o tym nawet myśleć, ale może to któryś z nas był celem?
- Ja z maszynami praktycznie nie walczyłem. Do tego Moloch by rzucił takie siły by dorwać jednego człowieka aktywnie mu nie zagrażającego?

- Podejrzewam, że chcą zinfiltrować Nashville, może podsłuchały, że Morgan może się tam dostać? Córka z wszczepionymi sensorami i implantami, mogła być doskonałym źródłem wywiadowczym? Zresztą ten Opad? Silny podejrzewał, że za Opadem stoi Nashville i ten nowy burmistrz, a Ci z Enklaw, że mutanty. Założę się, że Stalowemu Skurwielowi na rękę, że ludzie się wyżynają na potęgę z mutasami. Tych drugich może sobie wyhodować na pęczki - konkludował weteran.

- Propaganda. Chociaż nie zdziwię się jak obie strony myślą jak wykorzystać Opad. Oczywiście w ramach odwetu. Częste na Froncie są tak podkręcone borgi jak ta kobieta?

- Tylko kilka razy je widziałem, ale modele nie tak zaawansowanie jak ten. Mieliśmy dużo szczęścia, że żyjemy - głos snajpera miał taki ton, jakby rozmawiali o pogodzie.

- Ta… Akurat zaawansowany oddział Molocha trafił na dwóch operatorów wysokich lotów. Jak dużo w kimś takim zostaje z poprzedniego życia?

- Pewnie niedużo, wyprani prochami i farmaceutykami, szprycowani non stop, żeby organizm nie odrzucił implantów, nie myślą. Kiedyś jednego chłopaka odbiliśmy, co wcześniej żywcem go maszyny dostały… dowódca osobiście wpakował mu kulę w łeb. Nie chcieliśmym, żeby nasi go jeszcze dodatkowo kroili… od tamtego czasu, każdy z nas miał granat na czarną godzinę.

- Słyszałem o tym zwyczaju. I prawie ostatniej kulki.

- Lepszego wyjścia nie było… Moloch nawet z ciężko rannych, potrafił montować cyborgi, granat nie pozwalał mu na to.
- Ale w takim borgu coś tam zostawało? W sensie hormony nawet zmienione przez narkotyki, strzępki wspomnień. Dajmy na to jeżeli dorwaliby i przerobili Ciebie to czy przy starciu z nami oszczędziłbyś Marię?

- Nie, ten gość co go odbiliśmy, najpierw przerobił dwóch swoich byłych kumpli z oddziału na Gruz 200.
- Rozumiem.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline