Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2014, 20:09   #4
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Dobrze, podejmuje się tego wszystkiego. Oto post, resztę dostarczę przy pomocy PW.

****

Nijaki sen, pełen sprzecznych wizji, kolorów i słów. Nie potrafię śnić koszmarów - już dawno stały się rzeczywistością. Weszły w moje życie z butami, zostawiając ślady.

Otwieram powieki. Lekko rozmyty Świat atakuje moje zmysły. Nie mogę spać. Ledwo co żyje, jestem na krawędzi. Niewiele brakuje, abym zaczął brać psychotropy. Ostatnie cząstki człowieczeństwa zostały mi odebrane.
Najpierw odejście Marge, a potem mojego oczka w głowie. Sen, ten szczątkowy, przynosi chwilę ukojenia od rzeczywistości dnia.

Wymięta pościel, która wchłonęła smutki nocy owinęła mnie w szczelny kokon. Jeśli mógłbym... jeśli tylko mógłbym nigdy bym się z niej nie wychodził. Życie ukradło mi wszystko - godność, człowieczeństwo, miłość i spokój.
Leżę, leżę czekając na lepsze. Zupełnie jakby wszystko było złym snem. Szczypie się kilka razy, ale kurwa... przecież coś takiego jak świadomy sen istnieje, prawda?
Dopiero dźwięk telefonu wybija mnie z złudzeń. Staczam się z łóżka wprost na podłogę. Kilka butelek po alkoholu rozbiega się pod wpływem fali uderzeniowej. Jack Daniels, kilka piw, jakaś wódka. Polska, o imieniu tego króla. Bruce wie co reklamuje, oj wie.

Zanim zrzuciłem z siebie oprawcę w postaci kołdry, telefon zdążył dzwonić trzy razy. Na pewno nie był to Chris, mój prawnik. Wszystko już ustaliliśmy, więc po co? Znowu mają mnie oskarżyć? Proszę kurwa bardzo.. nie mam nic do stracenia. Moje życie dobiegło końca.
O Margaret nie ma mowy. Z resztą, ta suka zostawiła mnie i Lucy. Miałem tylko ją, tylko moją ukochaną córeczkę. Szczęście, że po matce odziedziczyła część urody. Charakter zyskała po mnie, nie wykazywał zołzowatych cech.
Pozostała możliwość kogoś z rodziny.

Dotaczam się do biurka na którym zostawiłem telefon. Telefon znanej fińskiej marki odznacza się ciężarem w mojej dłoni - kolejny dowód na to, że nie śnię.
Szybkie sprawdzenie połączeń. Kurwa, jak dobrze, że są te kafelki. Prostota to coś dobrego dla takiego faceta jak ja.
Trzy nieodebrane połączenia od matki. Zatroskana rodzicielka. Właściwie.. pozostali mi tylko oni. Ani matka, ani ojciec czy reszta mojej rodziny nie wierzyła w moją winę. Ich wsparcie trzyma mnie jeszcze w kupie. Jeszcze..

Telefon atakuje szybkim dźwiękiem dzwonka. Klik w ikonkę i aparat do ucha.
- Thomas, dzięki Bogu! Martwiłam się o Ciebie..
Mruczę na znak zrozumienia. Kochana matka..
- Rozmawiałam z ojcem. Myśleliśmy, że może wrócisz do nas, do Hamilton.
Rodzinne miasto, rodzina. Dawne lata i wspomnienia. Czego mam tam szukać? Szczęścia? Zemsty? Zbawienia kurwa mać?!
- Mamo.. doceniam waszą pomoc, ale na razie zostanę tutaj. Jeśli będę chciał, poinformuje was.
Długie westchnienie. Martwi się, ma do tego święte prawo. Matki nie da się oszukać. Mają rada przyzwoitości, radar intencji i cholera wie czego. Nie ważne jakbym był stary, dla niej zawsze pozostanę małym Thomasem.
- Dobrze, ale uważaj na siebie. Dzwoń do nas, martwimy się o Ciebie. Ta tragedia odcisnęła na Tobie straszne piętno.

Rozłączam się. Nie chcę dłużej słuchać matczynej troski. Nie to jest mi teraz potrzebne.
Chcę łyka czegoś co zawiera alkohol i prysznicu. Kac niemiłosiernie dobija się do czaszki i nie daje o sobie zapomnieć.
Tak samo jak wina za śmierć Lucy. Do końca życia będę nosił w sobie piętno winy.
 
Gveir jest offline