Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2014, 12:15   #1
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Wagon nr 4 - Spotkanie na granicy

Nowy Jork nieoficjalna stolica współczesnego świata. Współczesny Babilon. Siedziba największych finansowych instytucji na świecie. Dom dla ponad ośmiu i pół miliona ludzi. Miasto, które przytłacza swym ogromem, a jednocześnie fascynuje i zadziwia.
To tu mają miejsce mają miejsce najokrutniejsze zbrodnie i przestępstwa. I to tu ma się odnaleźć dwóch mężczyzn, którzy wiedzieli się tylko przez chwilę we śnie.


Mark Cooper
Cooper mimo, że minęło już kilka dni, nadal był zmieszany i sfrustrowany. Nie potrafił wyjaśnić, ani wytłumaczyć tego, co się stało. Nie potrafił racjonalnie opowiedzieć o tym, co mu się przydarzyło. Wizyta w metrze, która skończyła się w porzuconym na bocznicy nie dawał mu jednak spokoju. Ta sprawa dotykała kwintesencji jego istnienia, jądra jego duszy. Nadal w uszach miał słowa tajemniczych mnichów, którzy twierdzili że został wybrany. Sam jednak nie potrafił powiedzieć, ani przez kogo, ani do czego.
Także obietnica, którą złożył dręczyła go niemiłosiernie. Wiedział, że musi odnaleźć tego mężczyznę i spróbować mu pomóc.

Cooper jako człowiek do głębi pragmatyczny rozpoczął poszukiwania do przeszukania gazetowych archiwów oraz stron internetowych. Zebrał pokaźną ilość materiałów dotyczących zaginięcia Lucy O'Brain. Jej ojciec był policjantem i ten fakt mocno wrył się w pamięć Coopera. Dziewczynka, jak twierdziły gazety została uprowadzona sprzed własnego domu. Nie było świadków tego zaginięcia, ale porzucone na trawników zabawki wskazywały na prawdopodobieństwo takiego przebiegu zdarzeń. Na miejscu nie odnaleziono żadnych śladów, mogących naprowadzić policję na ślad. Psy zgubiły trop zaledwie po kilkunastu metrach. Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania także nic nie dały. Co ciekawe nie było to pierwsze zaginięcie dziecka w tej okolicy. W ciągu sześciu miesięcy zanotowano, aż cztery takie przypadki. Dziennikarze sugerowali nawet możliwość działania seryjnego gwałciciela i mordercy, ale policja usilnie zaprzeczała tego typu insynuacjom.
Gdy po dwóch tygodniach od zaginięcia udało się znaleźć ciało dziewczynki, śledztwo dostało nowego impulsu. Ślady znalezione na miejscu zbrodni pozwoliły wysnuć wniosek, że odpowiedzialnym za tę okrutną zbrodnię jest ojciec dziewczynki. Ponoć w miejscu, gdzie zostało porzucone ciało Lucy, policja odnalazła materiał genetyczny, który wskazywał na ojca. Nie był to jednak dowód w pełni obciążający i pozwolił tylko na wytoczenie procesu poszlakowego. Proces ten był bardzo medialny i żył nim prawie cały kraj. Kilka włosów nie wystarczyło do skazania Thomas O'Braina. Obrońca przez cały proces wskazywał na to, że to inna osoba zgwałciła dziewczynkę. Ich jedno z badań wykazało obecność materiału genetycznego ojca w pochwie dziewczynki, to kolejne ekspertyzy nie potwierdziły tego faktu. Sprawa była dziwna i zagadkowa i powołani przez sąd biegli nie potrafili w pełni wyjaśnić tego typu sytuacji. Wskazywano głównie na ludzki błąd w czasie pobierania próbki. Przysięgli wydali wyrok uniewinniający, a eksperci wskazywali że największy udział w tym miała udział nie mowa końcowa obrońcy, czy prokuratora, ale słowa ojca. Wygłosił on jej tuż przed tym, jak przysięgli udali się na naradę w sprawie wydania wyroku.

"- Nazywam się Thomas O'Brain. Jestem policjantem i ojcem zamordowanej i zgwałconej Lucy, mojej kochanej Lucy. Jestem tu... jestem tu, bo tak kochałem moją córkę, że za wszelką cenę chciałem ją odnaleźć. Za wszelką cenę chciałem, aby żyła. Być może popełniłem błąd... być może posunąłem się za daleko. Jednak kto z nas, rodziców, nie zrobiłby wszystkiego, aby ratować swoje dziecko. Strata i ból będą ze mną do końca życia. I wiem, że nic go nie ukoi. Jestem policjantem i nie raz widziałem śmierć. Jednak śmierć dziecka nie da się porównać z niczym. Każda wypala w ludzkiej duszy dziurę nie do zasklepienia. Zawiodłem moją Lucy i tylko za to mogę odpowiadać."

Sentymentalna i ckliwa przemowa podziałała i Thomas O'Braina został uniewinniony. Z tego, co donosiły gazety w niczym mu to nie pomogło. Został ponoć zwolniony z pracy i leczył się psychiatrycznie.
To temu człowiekowi Cooper obiecał pomoc. Trzeba go teraz było tylko odnaleźć.

Thomas O'Brain
Sen. Sen, który niczym powtarzające się po sobie pory roku, w niezmienionej formie nawiedzał Thomasa, stał się impulsem do przebudzenia. Miesiące marazmu, depresji i wegetacji skończyły się. Wystarczyło jedno słowo, aby O'Braina nabrał chęci do działania.
Sen sprawił jednak także, że ból ponownie uderzył w Thomasa z całą siłą. Ponownie w jego umyśle pojawiły się obrazy, które za wszelką cenę starał się wymazać. Kałuża krwi, jego mała Lucy leżąca w rozkroku niczym porzucona na śmietniku lalka i jej błagalne spojrzenie. Spojrzenie, które będzie go prześladowało do końca życia. Wspomnienia przebiły się przez alkoholowe opary i zaatakowały umysł Thomasa.
Tym razem jednak ciężar winy nie przygniótł go. Widok zmasakrowanej córeczki wlał w niego wielką siłę i wielką nienawiść. Nienawiść, która jak sam czuł mogła go zaprowadzić do bram piekieł.

Stojąc przed lustrem w małej łazience, Thomas zastanawiał się jak znajdzie mężczyznę, który obiecał mu pomoc. Mężczyznę, którego widział w tym chorym śnie.
Wiedział, że nie będzie to łatwe zadanie. Czuł jednak, że jest on gdzieś bardzo blisko. Czuł, że go odnajdzie.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline