| Mam dla was jeszcze jeden fragment. Dlaczego?
Bo zbyt mocno czuję klimat, by dać się zamknąć w ramach jednego tylko wstępniaka 
Oto fragment, który napisałem wczoraj wieczorem. Mam jednak jeden komentarz. Ścieżka dźwiękowa zarówno w rekrutacji, jak i całej sesji jest dobrana całkowicie nie przypadkowo. Warto zwracać uwagę na słowa.
Zatem, jak mawiał "klasyk": "Graj muzyko!"   Radio w jednym z domków grało przeraźliwie głośno. Nie przeszkadzało to Frankowi Millerowi, ponieważ oznaczało to, iż wreszcie nie będzie sam w ośrodku "Bliżej Natury".
W ciągu dnia zieleniła się trawa, słońce kładło wąskie cienie z rzadka rosnących drzew oraz zdecydowanie częstszych krzaków i krzewów.
Do informacji przyjeżdżała uprzejma blondyneczka z laptopem i książką, uroczo ćwierkały ptaszki. Miejsce żyło radosnym, powolnym życiem. Czasem wręcz beztroskim.
Po zmroku jednak pole z domkami do wynajęcia stawało się dziwnie... niepokojące. Tak to było dobre słowo.
Wkoło nic tylko wpatrujące się w niego puste, czarne oczy równie pustych zastygłych w niemym wrzasku głów wzniesionych budynków. Chudzielce drzew wyciągały po niego swoje plugawe, czarne łapska. Upiorną ciszy i bezruchu nie przerwało ani jedno zwierzę - zupełnie jakby kryły się przed uściskiem nocy.
Frank pokręcił gwałtownie głową jakby chciał wyrzucić z własnej wyobraźni natrętne obrazy, gdy nagle zatrzymał się.
Lodowaty, paraliżujący dreszcze przepełzł wzdłuż kręgosłupa, a włosy zjeżyły się na całym ciele.
Radio darło się z jego domku. Wybite szyby, wyłamane drzwi, zgaszone światło. I to radio.
- Wysłuchaliśmy właśnie "Locking up the sun" - jednego z przebojów zespołu Płonące Bydlaki... - odezwał się głos spikera jedynej stacji radiowej, jaką można było wysłuchać w tej okolicy - Lake Hills FM.
Mężczyzna podszedł powoli do chatki pragnąc, by włamywacz nie usłyszał łomocącego serca Millera i podniósł fragment drzwi mogący służyć za prowizoryczny rapier.
Ostrożnie zajrzał do środka.
- ..., który to święcił sukcesy jeszcze nie tak dawno, bo zaledwie przed siedmioma laty dali swój ostatni koncert. Chłopaki, jeśli mnie słyszycie, to pozdrawiam was gorąco w tą chłodną, wrześniową noc...
Nikogo nie było. Już sobie poszli, ale... czego szukali? Czegoś z pewnością.
Meble porozrzucane po pokoju w całkowicie przypadkowy oraz brutalny sposób nosiły znamiona znaczących uszkodzeń.
Nagle przeszył go kolejny dreszcz.
W szafę wbita była potężna siekiera. Była tak wielka, że Frank miał wątpliwości czy dałby rady wyszarpnąć ją z drewna nie mówiąc już o posługiwaniu się nią.
Nagle odwrócił głowę. Przez chwilę wydawało mu się, iż ciemność się poruszyła. Absurd...
- ... i liczę na kolejny koncert, do którego się tak długo przygotowywaliście. Tymczasem mamy już telefon! Halo, halo, kto się do nas dodzwonił?
Kątem oka spojrzał w lustro i obrócił się na pięcie! Za oknem ktoś był! Nie wydział wyraźnie - zupełnie jakby szkło rozbijało stojącą za nim postać na ulotne obłoczki czarnej jak smoła mgły.
Stanął mając drzwi naprzeciwko siebie. Do chatki dziewczyna o kruczoczarnych włosach, zaś Miller odetchnął. Nie było żadnej mgły, żadnego szalonego drwala. To tylko zagubiona dziewczyna.
Nie widział jej twarzy, a jedynie sylwetkę odzianą w czarną, postrzępioną suknię ze spuszczonymi wzdłuż ciała rękami.
Odrzucił szczapę drewna.
- Chodź, dziecko. Co się stało? Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy... - wyciągnął ręce w stronę nieznajomej.
- W środku nocy... - odezwał się chrapliwy, żeński głos dobiegający z radia i... gardła dziewczyny.
Miller mimowolnie cofnął się o krok, świat wywrócił się do góry nogami. Głuche łupnięcie o drewnianą podłogę. Ból w plecach. Powietrze wypchnięte z płuc. Cofając się stanął na nogi. Musiał się o coś potknąć.
Gdy ponownie stanął na nogi dysząc ciężko spojrzał na drzwi, lecz... nikogo tam nie było.
- Nie rozumiem. Jak ma pani na imię? - odezwał się skonsternowany radiowiec.
- Przyszła do niego... - usłyszał Frank z radia i zza pleców.
Oczy mężczyzny rozwarły się szeroko. Świat wypełniła ciemność. Usta zastygły w bezgłośnym wrzasku.
Wszystko to stało się, gdy lodowata, stalowa dłoń wbijając się przez plecy zacisnęła się na jego sercu...
- Ah! Już rozumiem! - roześmiał się właściciel LHFM, gdy rozległ się dźwięk zerwanego połączenia.
- Proszę państwa! To była nieśmiała fanka Płonących Bydlaków cytująca fragment jednego z ich największych hitów! "W środku nocy przyszła do niego z ciemnością w oczach..."! Dziękujemy bardzo za ten telefon i specjalnie dla pani Płonące Bydlaki w wybranym przez panią utworze! |
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |