WÄ…tek: Call-Girl (21+)
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2014, 21:42   #5
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Minęli trochę osób, wymieniając krótkie pozdrowienia. Nikomu z nich nie przedstawił Jess, aż nie stanęli przed samotnym, młodym, białym mężczyzną o krótkich, jasnych włosach. Brelic udał zaskoczonego, a moment później niezwykle rozdarowanego.
- Patrick, jak dobrze, że zdecydowałeś się przyjść! - mocno uściskał dłoń gościa. Na oko miał dwadzieścia lat, ze dwa metry wzrostu i sylwetkę szczupłą, ale umięśnioną. Sportowiec. - Kochanie, poznaj przyszłą gwiazdę Miami Heat – sądząc z tonu, to mógł być jeden z ważniejszych gości.
- Jeszcze nie wiadomo... - spróbował się bronić zagadany, ale Jack zbył go szybko.
- Oj, nie broń się. To jednak nie czas na rozmowy o takich sprawach, kochanie, oprowadzisz naszego gościa? Wydaje się taki samotny...
- Oczywiście Jack – Desire odsunęła się od Jacka i wsunęła rękę pod ramię blondyna:
- A więc jest pan koszykarzem – Popatrzyła na niego z widocznym w oczach zainteresowaniem – To takie niezwykłe. Nie znam zbyt wielu sportowców. Zwłaszcza takich przystojnych. - Powiedziała spoglądają mu w oczy i lekko rozchylając usta.
Wydawał się speszony, jeszcze nie mógł być gwiazdą. Wtedy obecność pięknych, półnagich kobiet nie działałby aż tak mocno.
- Ja...
- Patrick będzie numerem jeden w drafcie – Jack wszedł mu szybko w słowo. - Zajmiesz się nim przez chwilkę? Może beze mnie się bardziej odpręży i zobaczy, że nie mam złych zamiarów – gospodarz roześmiał się i zostawił ich samych, oddalając się w kierunku jakichś innych gości.
Zmierzyła dokładnie wzrokiem stojącego przy jej boku, wyraźnie słodko niewinnego dwudziestolatka:
- Naprawdę czegoś się obawiasz? – Zapytała kokieteryjnie – mam nadzieję, że nie mnie, jestem całkowicie niegroźna. Istnieję po to by dawać rozkosz. – Powiedziała konfidencjonalnie przysuwając się do niego i spoglądając w górę. Rzadko spotykała tak wysokich mężczyzn. To było nawet dość ekscytujące.
- Rozumiem, że masz na imię Patrick? Jak mam zwracać się do ciebie. Ja jestem Desire...
- Ttak – zadrżał czując jej bliskość. Przełknął ślinę i spojrzał gdzieś w bok, odrywając spojrzenie od bardzo dobrze przez niego widzianego dekoltu, tak głębokiego, że nawet nie łapał się na to określenie. - Patrick Lang. Jesteś z panem Breliciem? - spytał trochę pewniejszym głosem, jakby pierwszy szok mijał. Istotnie, nie był brzydki, chociaż wzrost nadawał mu trochę dziwnych proporcji. - Wydaje mi się, że pragnie mnie przeciągnąć do Miami...
- Czy to byłoby takie złe? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie, przynajmniej na razie ignorując kwestię jej przynależności do gospodarza tego domu. - To takie piękne miasto i daje wiele możliwości. Sama wiem o tym całkiem sporo, bo przyjechałam tutaj i zdobyłam wszystko o czym zawsze marzyłam.
- Naprawdę? - patrząc w inną stronę bardziej był w stanie pracować mózgiem. Ubrany był na wpół oficjalnie, w białą koszulę i spodnie w kant, spod których wystawały sportowe buty. Strój jeszcze podkreślał jego wysokość i sylwetkę. - A o czym marzyłaś? - jego wzrok wrócił do niej i przypomniał sobie z kim rozmawia. Dostrzegła jak się czerwieni, mimo ciemności i kolorowych świateł u góry. - Moi rodzice nie są zachwyceni pomysłem grania w Miami, mówią, że to źle na mnie wpłynie.
Uniosła rękę i dotknęła brody mężczyzny, obróciła jego twarz w swoją stronę:
- Patrz na mnie Patricku, lubię czuć na sobie zachwycone, pełne pożądania spojrzenia mężczyzn. Mówią mi jaka jestem piękna i godna uwagi.
Pogładziła go po policzku:
- Marzyłam o karierze i pieniądzach, o tym by dobrze się bawić, a także by pokazać rodzinie, że nie potrzebuję ich pieniędzy, by radzić sobie w życiu.
- Jjesteś ppiękna – wydukał, przez chwilę utrzymując spojrzenie na jej oczach, ale szybko przesuwając je w dól, na piersi i ostatecznie nogi. - Jak odebrała to twoja rodzina? Nie... nie chciałbym ich zawieść, dużo dla mnie zrobili... - mówił o rodzinie, ale sądząc z wypełniających się spodni myślał o czymś zupełnie innym.
- Czy zdobycie sławy, musi oznaczać rozczarowania? - Przysunęła się bliżej do niego i otarła ciałem o pobudzone krocze. Uwielbiała prowokować i rozbudzać pragnienia. Była w tym naprawdę dobra. - Może, jeśli pójdziesz drogą, którą wyznaczył ci Brelic, za kilka lat będzie cię stać, by wydać takie przyjęcie i zaprosić mnie jako swoją osobę do towarzystwa?
- Sądzą... - zaczął, ale jęknął, czując jak się o niego ociera - ...to znaczy uważają, że zejdę tu na złą drogę... - jakby nie mogąc się powstrzymać, położył jedną z dłoni na biodrze kobiety, ledwie ją muskając – Czy nnie powinnaś robić takich rrzeczy panu Brelicowi? - wydukał, wcale nie chcąc, żeby przestawała. Potrafiła doskonale rozpoznawać takie pragnienia.
- Pan Brelic chciał bym dotrzymała ci towarzystwa. Dokładnie to teraz robię – Odpowiedziała kładąc dłoń na jego tyłku i z prawdziwą przyjemnością wbijając w niego palce. Miał cholernie jędrne pośladki. Desire znowu zrobiła się mokra, wyobrażając sobie jak powoli obdziera go z niewinności.
Patrick, w lekkim szoku rozejrzał się dookoła, jakby pragnąc upewnić się, czy to nie jest ukartowane. Było już po dziesiątej i w ogrodzie Jacka pojawiło się sporo osób w różnym wieku. Kilka tańczyło już na parkiecie. Niewiele zwracało uwagę na nich, może prócz okazjonalnych spojrzeń rzucanych ciału Jess.
- On... nie ma nic przeciwko? - wodzony za nos koszykarz wydawał się ciągle zagubiony, w lekkim szoku, ale i oswajał się z tym, że ma obok siebie tak piękną i wyzywającą kobietę.
- Ten chłoptaś pochodzi z katolickiej rodziny w Teksasie – usłyszała nagle rozbawiony głos netrunnera – Ciągle ma w holo zdjęcie swojej byłej ze szkoły – śmiech H4 mógł być zaraźliwy, gdyby Desire nie nauczyła się w pełni kontrolować mimiki. Zazwyczaj.
- Możemy go o to zapytać, kiedy wróci. - Uśmiech, który pojawił się na jej twarzy , miał wiele wspólnego z tym co powiedział netrunner, ale jej towarzysz nie miał o tym pojęcia. Chwyciła jego dłoń i położyła ja na swojej piersi. - Wiem, że pragniesz mnie tutaj dotknąć. Może już czas by zostawić za sobą chłopięcą miłość i iść naprzód w ramiona kobiety?
Bez skrupułów wykorzystała informację, którą właśnie otrzymała.
- Skąd... - westchnął, czując w dłoni kobiecą pierś, oddzieloną bardzo cienką warstwą materiału. Walczył przez chwilę ze sobą, a potem nagle zabrał swoją dużą dłoń. Okazało się, że powodem był Jack, który pojawił się znikąd i wcisnął Patrickowi drinka w dłoń.
- Nie krępuj się, chłopcze. W Miami żyjemy bardzo otwarcie, prawda Desire? - uśmiechnął się do kobiety. - Chcesz schrupać tego chłopca?
Bezczelnie położył dłoń na jej pośladku, ściskając go.
- U nas można znaleźć wszystko czego się zapragnie. Trzeba tylko sięgnąć.
W odpowiedzi kobieta otarła się o Jacka zmysłowo nie spuszczając wzroku twarzy Patricka.
- Z rozkoszą pokażę twojemu przyjacielowi jak bardzo potrafimy być otwarci. - Powiedziała swoim zmysłowym głosem. - A także jakie wspaniałe może mieć możliwości jeśli zdecyduje się na Miami.
- Zrób to – powiedział podnieconym głosem do jej ucha i pomasował pośladek, zanim się od niej oderwał, szepcząc do jej ucha. - Jacht jest otwarty, ale wybór sposobu i miejsca zostawiam profesjonalistce. Wróć najpóźniej za godzinę, jeśli sam nie wpadnę was odwiedzić.
 
Sekal jest offline