Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2014, 20:14   #5
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Świat zewnętrzny. Brzmi cholernie paradoksalnie, ale nie potrafię tego nazwać inaczej.
Alkohol, który od dłuższego czasu stał się mi jedynym przyjacielem, teraz dobijał się do bram mózgu.
Kontrolował żołądek i szeptał słodko-gorzkie prośby o uzupełnienie brakującej części mojego dotychczasowego życia.
I jeszcze te spojrzenia ludzi. Czy wyglądam na pierdolonego żebraka czy trędowatego?
Skórzana kurtka, normalny t-shirt i jeansy nie kwalifikują mnie do tej grupy.

Z skanem prawa jazdy łatwiej jest mi dostać się do upragnionego celu. Mam tylko nadzieje, że Mark nie wywinie się z swojej obietnicy.
***

Metro. Kolejni ludzie. Przez śmierć Lucy zrobiłem się strasznie aspołeczny. Nigdy nie byłem wulkanem społeczności czy mega ekstrawertykiem, jednak taka asceza od społeczeństwa daje się we znaki.
W dodatku ten łysy gość. Przygląda się mi z miną psa obronnego, pitbulla gotowego do skoku. Doskoczyć, wygryźć gardło - spełnić swój obowiązek wobec terenu i właściciela. Kto może być właścicielem takiego ogara? Nie przypominam go sobie z lat służby. Pamiętałbym mordę, którą aresztowałem czy przesłuchiwałem. Tego nie da się wymazać.
A mimo tego.. coś budzi we mnie lęk. Nie daję tego po sobie poznać, tak samo tego, że jestem gotów do ewentualnej obrony. Gość jest wyższy, kipi od niego nienawiścią. Wręcz nieludzką..

Mam dziwne obawy, że typ wyjdzie na tej samej stacji co ja. Podchodząc do drzwi obserwuje go w szybie wagonu. Nadal mnie obserwuje. Czego chce?
Gdy pociąg dobija do stacji i otwiera drzwi, wyskakuje na peron z wyraźną ulgą.
To tylko zaczątki paranoi alkoholika i byłego pijaka. Nic niezwykłego.
I wtedy.. gdy dochodzę do schodów, a pociąg rusza w dalszy bieg, łysy doskakuje do szyby i wyszczerzą ryj.
Niczym pies, drapieżnik. Tylko, że pies.. nie, to tylko omamy. Twarz łysego mężczyzny przybrała w ułamku sekundy upiorny wyraz, niczym zdeformowana bestia z horrorów.
Odskakuje w tył, lądując plecami na kolumnie. Cholerne koszmary i alkohol!
***

Okolica jest bardzo ładna.
Zadbana, o wiele lepsza niż Brooklyn. Zupełnie jak z amerykańskiego snu.
Domy dla porządnych ludzi z rodzinami. Matko.. ja sam miałem kiedyś rodzinę i porządne życie.
Skromne ale spokojne, takie jakiego chciałem. Całą lawinę zaczęło odejście tej suki i skończyło się na śmierci mojego aniołka.
Przecieram oczy, aby się nie rozkleić. Obrazy malutkiego Lucy atakują mój mózg raz za razem.
Świadomość, że nie zobaczę jej idącej do pierwszej klasy szkoły podstawowej czy liceum... że nie zobaczę jak dorasta. Kurwa, dosyć.

Szybki rzut oka na adres. Jestem blisko. Zbyt blisko i gładko mi poszło..
Dzwonię kilka razy do drzwi, jednak odpowiada mi głucha cisza. Świetnie, po prostu kurwa świetnie. Najgorzej, że nie mam jego numeru telefonu czy innych danych kontaktowych. Szlag!
- Dzień dobry, mogę panu w czymś pomóc?
Odwracam się gwałtownie i widzę jego - spasłego gościa, z trzema podbródkami, świńskimi oczkami i zakolami. Świetnie kurwa, znam takich jak on. Niezawodna straż sąsiedzka na cały etat i samozatrudnienie. Upierdliwa świnia, która nie przepuści okazji, aby podejrzeć czy uszczypnąć kawałku prywatności drugiej osoby.

Odchrząkuje i przybieram mój dawny wyraz twarzy śledczego. Możesz z gliniarza zdjąć mundur, ale aury nigdy nie zdejmiesz. I to jest moja karta przetargowa.
Świdruje go przez chwilę wzrokiem, po czym odzywam się powoli i miarowo
- Nie sądzę. Chyba, że jest pan w stanie sprowadzić tutaj w ciągu sekundy pana Coopera. Najwyraźniej go nie zastałem, szkoda. Pewnie się minęliśmy... nie wie pan, gdzie może być Mark Cooper?
 
Gveir jest offline