Wątek: Call-Girl (21+)
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2014, 20:18   #30
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Rubens siedział za biurkiem niedużego pomieszczenia. Wyprostował się na krześle, zauważyła, że instynktownie wyłączył ekran. Duże okno było zamknięte, klimatyzacja pracowała, a oczy amatorskiej tajnej agentki wychwyciły zamknięte drzwi do innego pomieszczenia. Mężczyzna był starszą kopią syna, trochę chyba niższy, bardziej wydatny na policzkach i z brzuszkiem od pracy za biurkiem. Zsunął okulary trochę bardziej na nos i nachylił się, przyglądając się dziewczynie.
- Prosiłem Lukasa, aby przekazał wszystkim, że impreza toczy się na dole. Co tu robisz, dziecko? - mówił dość wolnym, miękkim tonem. Gdyby była chłopakiem, pewnie przepędziłby ją natychmiast.
Zrobiła przestraszoną minę, a w jej oczach zabłyszczały łzy:
- Bardzo pana przepraszam że przeszkadzam. Nie chciałam. Łazienka na dole była zajęta, a musiałam skorzystać... - Jej ręka jakby zupełnie nieświadomie przesunęła się do skraju spódnicy, który zaczęła bezwiednie nawijać na palec. - Usłyszałam jak jacyś chłopcy namawiają się ze sobą, by mnie wrzucić do basenu w ubraniu. Nie wzięłam stroju bo nikt mi nie powiedział. Chciałam się schować przed nimi.
Wytłumaczenie było tak idiotyczne, że wprost trudno było uwierzyć, że nie jest prawdziwe. Jaka nastolatka wymyślałaby takie rzeczy? No i przede wszystkim po co?
Jenkins zdjął okulary i pomasował swoje skronie.
- Wiedziałem, że to zły pomysł zostawać w domu podczas tego – wskazał na okno, skąd przedzierały się słabe dźwięki stłumionej muzyki. - Wiesz, że ukrywanie się tu nie wybije im z głowy tego pomysłu? - spytał trochę znużony. Sądząc po wyglądzie jego oczu, pracował od dłuższego czasu, może nawet rana. Na blacie stała pustka szklanka po napoju, poza tym były tu całkiem zwyczajne meble i sprzęt elektroniczny. Według H4 było to prywatne schronienie Rubensa, a najważniejsze rzeczy, w tym swoje łóżko kiedy unikał spania z żoną oraz sprzęt do zabaw wirtualnych, znajdowało się za następnymi drzwiami. Zabezpieczonymi kodem i kto wie czym jeszcze.
- Tak, oczywiście. Źle zrobiłam, że w ogóle tu przyszłam. Nie pasuję do nich. Chciałam się tylko przekonać jak to jest spotykać się z kimś w moim wieku. W domu wszyscy są starsi. Nawet cowboye na ranczu ojca są dużo starsi. Chyba powinnam się wymknąć jakoś... ale...
Popatrzyła na niego z nadzieją:
- Mogłabym tu jeszcze chwilę zostać? - Przy tych słowach wsunęła sobie opadające na szyję i pierś pasemko włosów za ucho i zupełnie „nieświadomie” zafalowała wszystkimi doskonale rozwiniętymi elementami ciała.

Przyglądał się jej przez chwilę, a potem nagle uśmiechnął i kiwnął głową. Wstał i rozprostował ramiona. Bez obcasów była mniej więcej jego wzrostu. Wyjrzał na zewnątrz.
- Impreza pewnie się dopiero rozkręca. Co sprawia, że rodzice zgadzają się na coś takiego? - spytał nie patrząc na nią i nie spodziewając się odpowiedzi. Odwrócił się, utkwiwszy na niej spojrzenie intensywnie niebieskich oczu i podchodząc bliżej. - I tak miałem zrobić sobie przerwę w pracy. Usiądź proszę – wskazał na kanapę. - Skoczę tylko po coś do picia. Potem opowiesz mi o sobie, dobrze? - uśmiechnął się miękko. Teraz, gdy już się jej przyjrzał, sprawiał wrażenie bardzo zainteresowanego. - Przynieść ci coś?
- Poproszę sok z pomarańczy. - Uśmiechnęła się do niego słodko z wyraźnym zachwytem, że pozwolił jej zostać. - Dziękuję.
Wyszedł i wrócił po niecałych pięciu minutach. Trochę zbyt wielu na nalanie napoju, ale zauważyła, że wyglądał na nieco odświeżonego i pachniał jakimś nie za drogim, ale i nie śmierdzącą perfumą. Postawił na stole dwie szklanki. Wrócił do drzwi i zamknął je. Zauważyła, że dyskretnie robi to tak, żeby nikt inny już przypadkiem do środka nie wszedł.
Kiedy odwrócił się tyłem, miała dość czasu by wsypać do jego szklanki odpowiednią ilość środka, który pozbawi go całkowicie hamulców i ewentualnych wyrzutów sumienia, a potem odpowiednio upozować się dla niego. Piersi wysunęła nieznacznie do przodu, a nogi rozsunęła lekko, podwinięta do góry spódnica odsłaniała je do połowy uda.
Gdy mężczyzna zabezpieczył się już przed kolejnym wtargnięciem, usiadł obok niej na kanapie i podał jej dłoń.
- Jestem Rubens, możesz mi śmiało mówić po imieniu – znów ten uśmiech. - Nie pasujesz do innych tam na zewnątrz, to prawda. Jak tu trafiłaś?
Wsunęła palce w jego dłoń, muskając je lekko:
- Mam na imię Betty. Przyjechałam z Montany. - Uśmiechnęła się spoglądając mu ufnie prosto w oczy. - W necie poznałam Jessicę Simmons, a ona zaprosiła mnie tutaj... nudna historia.
- Nie doceniasz się, a powinnaś. Jestem pewien, że chcą cię wrzucić do basenu bo uważają cię za najpiękniejszą dziewczynę tutaj – puścił jej dłoń nie spiesząc się z tym, wziął szklankę i pociągnął z niej łyk, opierając się wygodniej. - Montana, no proszę. Nie daj się prosić, opowiedz trochę, skoro i tak już tu siedzimy, ukrywając cię przed zalotami kolegów – uśmiechał się prawie cały czas. Według netrunnera nie był zbyt dobry w tym całym uwodzeniu, co nie znaczy, że nie próbował. Wygląd mu dodatkowo nie pomagał. Nie wiedział, że natrafił na najłatwiejszy łup w swoim życiu. Być może pierwszy faktycznie udany.
- Montana jest duża i... nie ma tam takich niesamowitych miejsc jak Miami. - Popatrzyła mu w oczy roziskrzonym wzrokiem – cudownie musi być mieszkać w takim miejscu, gdzie lato trwa przez dwanaście miesięcy w roku... Chciałabym zostać tu na zawsze...
- To dlaczego nie zostaniesz? - spytał, biorąc jeszcze jeden duży łyk drinka i odstawiając szklankę. Dodawał sobie odwagi, nawet nie wiedział jak bardzo. - Przepraszam, że spytam, ale ile masz lat? Wyglądasz jeszcze tak niewinnie... - spojrzenie zsunęło się po jej ciele, ale powstrzymał się jeszcze i wrócił wzrokiem do oczu Jess.
- Miesiąc temu skończyłam szesnaście. - Znowu jakby całkiem nieświadomie założyła sobie włosy za ucho, wypychając przy tym ruchu do przodu jędrny, dość obfity biust. - Ciotka, która mieszka w Miami, zaprosiła mnie do siebie na dwa tygodnie. Rodzice chcą jednak bym niedługo wracała do domu. Nigdy wcześniej nie opuszczałam bez nich rancha.
- Życie tutaj pewnie jest zupełnie inne? - wzrok zjechał mu trochę w dół. Gdyby nie to, że miała stanik, pewnie miałby jeszcze większe problemy z powrotem w górę. - Może jak już skończysz szkołę, wrócisz tutaj? To bardzo piękne miasto, na pewno znalazłby się ktoś, kto pokazałby ci je całe, a droga kariery także jest tu bardzo... – nagle poczuła dłoń na swoim kolanie, ściskającą ją jak gdyby w geście zapewnienia co do pewności, że sobie poradzi – ...otwarta.
- O tak! Myślałam o tym! - Z entuzjazmem pokiwała głową, jakby zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że męska dłoń dotyka jej ciała.
Przesunęła się nieco do przodu, przez co dłoń ta przesunęła się jeszcze wyżej, po ciepłym, krągłym udzie. Dotknęła jego ramienia, muskając je palcami:
- Ale chciałabym najpierw skończyć studia. Uwielbiam matematykę i inne nauki ścisłe. - Posmutniała nagle zwieszając głowę. – Jednak rodzice chcą bym studiowała agrokulturę.
- Moja droga - powiedział wręcz czule. Widząc, że nie przeszkadza jej to, zaczął powoli poruszać dłonią po udzie, na razie nie sięgając pod sukienkę. - Powinnaś iść za głosem serca. Uniwersytet Miami oferuje wielkie możliwości. Powinnaś się nim zainteresować - także nieco się zbliżył. - To wybór na całe życie, zły może skutkować brakiem spełnienia w życiu. Tak się składa, że sam skończyłem wydział inżynierii i jestem zadowolony z wyboru… - mimowolnie zerkał w dół, na jej ciałko.
- Niech ktoś go zastrzeli! - krzyczał z kolei w jej głowie H4 - Wyciągnij pistolet, palnij mu w łeb i ukradnij co trzeba… albo chociaż przejdźcie już do rzeczy - marudził.
- Naprawdę? - Popatrzyła na niego z podziwem i fascynacją, a jej usta rozchyliły się lekko i różowy języczek, który się z nich wysunął dotknął górnej wargi w pełnym niewinnego erotyzmu geście. - Czym pan się zajmuje?
- Rubens, nie pan - pouczył ją miękkim tonem. - Projektuję elementy promu kosmicznego - powiedział z pewną dumą, ale szybko roześmiał się, widząc jej minę. Nie mógł już się powstrzymać, dłoń praktycznie dotykała spódniczki. - Brzmi to znacznie ciekawiej niż wygląda, niestety. Bardzo dużo nudnego, skomplikowanego liczenia głównie - znowu nachylił się i wziął szklankę z sokiem i podał dziewczynie, sam biorąc swoją. - Wypijmy za udane studia - zażartował.
- Liczby nigdy nie są nudne. - Powiedziała biorąc od niego szklankę i niby przypadkiem ocierając się piersią o jego ramię. - Nigdy nie miałam możliwości zobaczenia kawałka promu… - Jej twarz zbliżyła się do niego o kilka centymetrów.
- Nawet jeśli miałbym tu jakiś, nie jest to nic ciekawego - napił się i znowu odstawił szklankę, głównie po to, żeby mieć wolne ręce. Poczuła jak znacznie odważniej kładzie dłoń na jej udzie. - Jeśli byś studiowała i miała dobre wyniki… kto wie, może nawet moglibyśmy pracować razem? - spojrzał w jej oczy, czuła jego przyspieszony oddech. - Mogłabyś wyjechać od rodziców, chłopaka? Taka piękna dziewczyna jak ty musi kogoś mieć - jeden z palców był już trochę pod materiałem białego materiału.
Jej oczy były ogromne, gdy patrzyła na niego. Błyszczały fascynacją, a usta cudownie miękkie i rozchylone układały się w uśmiech gdy odpowiedziała:
- Nie mam chłopaka. Są nudni. Nie interesuje ich to co ja lubię robić. Nie rozumieją tego, że chcę studiować.
- Studia to nie wszystko - odpowiedział cicho. Prawie całą dłoń włożył pod sukienkę. Drugą poczuła na swoim przedramieniu. - Liczy się też przeżycie wszystkiego w pełni. Miami oferuje wszystko i kto już tu trafi, nie chce wyjeżdżać. Mógłbym cię wprowadzić w to życie… - szepnął prawie.
- Naprawdę? - Oblizała usta nie odrywając od niego wzroku. Niczym mysz hipnotyzowana przez węża. - Chciałabym tu zostać i poznać pełnię życia…
- Oczywiście, jeśli naprawdę chcesz, mogłabyś zacząć już dziś… - środek, który mu wrzuciła już od jakiegoś czasu działał. Zbliżył się jeszcze bardziej, wargami muskając skórę obok jej ust. Przynajmniej jeden z jego palców gładził już majteczki. Czuła, że facet jest podniecony na maksa. - Mógłbym pokazać ci trochę z przyjemności tego miasta, jedną z tych, którymi pewnie cieszy się część ze znajomych mojego syna tam na dole - jego oczy błyszczały pożądaniem.
- Oh… ja nie wiem… - Oparła mu rękę na torsie, ale nie odpychała zbyt mocno. - To chyba niewłaściwe… pan… ja… - Przełknęła ślinę jakby nie była pewna co robić.
Nie wykonywał przez chwilę innych ruchów, jak tylko spoglądając w jej oczy. Po kilku sekundach ta dłoń, która nie była pod jej spódniczką, zaczęła głaskać delikatnie po włosach.
- W Miami nic nie jest niewłaściwe. To miasto spełnionych marzeń, chcesz spełnić swoje, prawda? A ja jestem osobą, która może wprowadzić cię w ten świat…
- Ale ja jeszcze nigdy… - Na jej policzkach pojawiły się wyraźne rumieńce, gdy odwróciła głowę zawstydzona.
- Och, kochanie… - chyba nie było nic co podnieciłoby go bardziej w tej chwili. - … to nie jest powód do zawstydzenia, nie przy mnie. Pokażę ci wszystko. To część naszego życia, bardzo przyjemna część.
- Nie wiem co mam robić. - Wydawała się taka bezradna.
- Pokażę ci wszystko - szeptał uspokajająco i jednocześnie prawie dyszał z podniecenia, chociaż starał się to ukryć. - Spójrz na mnie, skarbie. Chcesz być częścią tego świata, prawda?
Uniosła głowę czerwona jak piwonia:
- Ta...ak… chyba…
- Zdenerwowanie jest tylko na początku - uśmiechnął się dobrotliwie. - Potem zostaje tylko przyjemność. Sama zobaczysz, Betty. To przez ciągłe słońce ludzie są tu szczęśliwi z tego co robią, z tego, że czują się wyzwoleni… - nachylił się i delikatnie pocałował jej wargi, które zadrżały pod wpływem tego dotyku. Jej ręka, która ciągle spoczywała na torsie mężczyzny przesunęła się wolno w górę na jego szyję, a potem dotknęła linii włosów.
Czując to nie mógł walczyć z chemią ze szklanki i własnymi skłonnościami. Powoli wsuwał język między wargi dziewczyny, która jak sądził, miała szesnaście lat. Zaczął ponownie poruszać dłonią pod sukienką, gładząc majteczki i znajdujące się za nimi, wrażliwe ciało. Drugą ręką przesunął jeszcze kilka razy po włosach, zanim instynkt nie sprawił, że ostrożnie objął nią jedną z piersi Betty. Oddech dziewczyny przyśpieszył wyraźnie, a jej puls zaczął bić szybciej. Sam mężczyzna nieszczególnie podniecał Desire, a jego zaloty były szczerze mówiąc warte śmiechu, albo żałosne zależnie od tego jak się na całą sytuację patrzyło. Podniecała ją natomiast sama sytuacja i to jak podatny był w jej rękach zawodowca. Nie miał szans. Na majteczkach pojawiła się wstydliwa wilgoć. Zachęta tak wielka, że miała pewność odnośnie tego, którym "mózgiem" Rubens właśnie myślał. Nie było szans, żeby razem z tym wszystkim był w stanie zachować tę delikatność i ostrożność. Już teraz pocierał mocniej tkaninę bielizny i ugniatał jędrny biust. Prawdziwa dziewczyna miałaby po czymś takim traumę, ale nie Jess. Wepchnął język tak głęboko jak mógł, poruszając nim powoli, dokładnie badając wnętrze ust Betty. Pewnie najchętniej rzuciłby się na nią teraz i posiadł, ale jeszcze jakaś blokada tam w głowie pozostała.
By zmusić go do bardziej zdecydowanego działania Jess dotknęła jego języka. Nieśmiało, jakby z wahaniem. A druga ręka, z którą Betty wyraźnie nie wiedziała co zrobić, przesunęła się w okolice jego krocza i tam pozostała. Desire wyczuwała dokładnie, że utrata kontroli jest bardzo blisko. On musiał także to poczuć.
- Może przejdziemy do wygodniejszego miejsca? - zaproponował cicho, odrywając się od niej z trudem. - W sypialni nikt nam nie przeszkodzi - z niepowodzeniem próbował zachować neutralny głos.
- Co…? Jak…? - Dziewczyna wydawała się być niezupełnie przytomna. Wyraźnie oszołomiona i całkowicie powolna. Nabierał pewności, że pozwoli zrobić ze sobą wszystko co prowadzący ją mężczyzna zechce.
W obecnym stanie nie zamierzał nawet się nad tym zastanawiać. Pragnął jak najszybciej wykorzystać ten fakt. Pomógł jej wstać i skierował się do zamkniętego pomieszczenia, przykładając dłoń do panelu. Drzwi otworzyły się i ukazały prostą sypialnię, umeblowaną w przesuwną szafę i łóżko. Dalej była pusta przestrzeń i leżanka, najprawdopodobniej miejsce do spotkań w wirtualnym świecie. Przejście zamknęło się za nimi.
- Jesteś taka piękna… - jęknął i prawie rzucił się na jej usta, ponownie zagłębiając w nie wygłodniały język. Poczuła dłoń na swoim pośladku. Stawał się agresywniejszy i pewniejszy siebie. Była pewna, że jeśli pójdzie tak dalej, to zapewne ją zgwałci nie bacząc na dziewictwo, a przecież dokładnie o to właśnie jej chodziło. Przylgnęła do niego, jakby to on przyciskał ją do siebie swoją dłonią. Poruszyła ciałem pocierając o niego i drażniąc krocze. Ponownie jęknął tym razem w jej ustach, w kwestii podniecenia przypominając nawet trochę Michaela, chociaż sytuacja, otoczka i doświadczenie obu stron było inne. Czy na pewno? W rozdziewiczaniu Rubens także był prawiczkiem. Nie myślał obecnie ani odrobinę trzeźwo. Przesunął ją trochę i poczuła za sobą łóżko, na które opadła. On pozostał wyprostowany, rozpinając właśnie spodnie.
- Widziałaś kiedyś penisa? - spytał kuszącym tonem. Oczywiście to jemu ton wydawał się kuszący. - W Miami zobaczysz ich wiele, ale pierwszego zapamiętasz na długo. Sama zobaczysz, tutaj im mniej masz na sobie, tym jest przyjemniej… - rozpiął w tym czasie pasek i zabrał się za rozporek.
- Ten facet to pojeb, albo nasypałaś mu niezłego syfu - H4 wydawał się zniesmaczony. - Kretyn, na prawdę myśli, że jakakolwiek laska nie będąca owcą by na to poszła?! Nie dziwne, że odnosił wyłącznie spektakularne klęski.
Desire, która sama z trudem powstrzymywała rozbawienie, by nie parsknąć śmiechem po tekście Rubensa, zamaskowała te uczucia przyśpieszonym oddechem i głośnym jęknięciem:
- Widziałam zdjęcia… w internecie… - wyszeptała zdławionym głosem.
- W internecie to nie to samo… tu możesz dotknąć i posmakować… - zsunął z siebie spodnie, a zaraz za nimi slipki. Nieduży penis, szczególnie dla Jess, wyskoczył sztywny i gotowy. - Sprawdzić za czym szaleją tutejsze kobiety…
Śmiech H4 był tak głośny, że Desire miała wrażenie, że tarza się po podłodze.
Kobieta przyłożyła jedną rękę do ust z całych sił przyciskając ją sobie do warg. Była naprawdę doskonałą aktorką, bo wytrzeszcz oczu który na pewno musiał spowodować jej wewnętrzny wybuch śmiechu mógł przez Rubena być odczytany jako objaw strachu lub fascynacji.
Na szczęście tabletka wykluczała możliwość wykrycia podstępu, widział przed sobą wyłącznie obiekt do zaspokojenia pragnienia. Był już nagi od pasa w dół i uśmiechał się do Jess.
- Chodź, dotknij go. Możesz dłonią, albo ustami… - szeptał, gapiąc się na uda - ...zdejmij majteczki… - Rubens był całkowicie pochłonięty swoją realizującą się fantazją.
 
Eleanor jest offline