Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2014, 14:10   #2
Tiras Marekul
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Magistrowie cienia nie budzą zaufania wśród ludzi. Im głębiej zakorzenione zabobony w umyśle człowieka, tym bardziej nieufni się oni stają, stroniąc tym samym od potencjalnego zagrożenia jakim jest magia. Szczególnie w stosunku do osób, których zadanie jest proste i ogólnie znane – szpiegować dla imperium przy użyciu swych iluzji i bluźnierczych sztuczek. Państwo miało jednak gdzieś co wyczynia wiejska część społeczeństwa, a interesującymi mieszczanami byli jedynie Ci bogaci, których słowo miało jakiekolwiek znaczenie. Czarodziej więc ze znudzeniem obserwował zebrany tłum rozstępujący się tuż przed nim. Bez najmniejszego problemu dotarł do pierwszego rzędu by doskonale widzieć przemarsz wojsk bretońskiego rycerza oraz podziwiać popis wpajanej od najmłodszych lat arogancji.


Czarodziej trochę nie pasował do kolegium. Mimo ubioru w tonacji szarości i czerni, nadal nie brakowało złotych obszyć w jego szatach - jeśli obdarty z rękawów płaszcz można nazwać szatą. Wysokie prawie do kolan budy ze skóry stukały o bruk obcasem, a jedyne części jego garderoby zasłaniały go od pasa w dół. Przeczył jednak standardowej żylastości i mizerności ciała, jakoby jego nie prezentowało się całkowicie bezbronnie, a wyeksponowane tatuaże powodowały delikatną obawę przy ewentualnej konfrontacji. Gdy kompania rycerza przemierzyła dziedziniec aby dostać się na podium, czarne jak smoła oczy lustrowały wszystko co mogło wydać się interesujące by wreszcie zatrzymać się na rycerzu i jego najbliższych. Dokładnie przeanalizował zbroję bretończyka, jego postawę i wyraz twarzy, kobietę jadącą obok oraz najdoskonalszych rycerzy jadących zaraz za nim. Nie trwało to długo – to trzeba przyznać. Zanim tłum w ogóle zaczął się rozchodzić, czarodzieja już tam nie było. I co ciekawe, nikt nie pamięta kiedy zdążył się ulotnić.
- Będę w Miedzianym Posmaku – powiedział patrząc Siegfredowi prosto w oczy. Uprzednio rozejrzał się czy aby na pewno ktoś nie podsłuchuje. Mówił dość cicho. Krupp nie zarejestrował z której strony czarodziej go podszedł.
- Dam sobie rękę uciąć, że rycerstwo ulokuje swoje zadki właśnie tam. O ile będą mówić po naszemu, to może coś ciekawego uda mi się podsłuchać. A może i zechcą pogadać z przedstawicielem najbardziej skrytego kolegium w całym imperium? Kto wie – dodał by od razu odejść bez czekania na odpowiedź.

W karczmie udał się do swego pokoju by wyczekać aż rycerze przyjdą i zajmą kilka stolików. Zszedł, gdy w sali szelest blaszanych zbroi zagłuszał dźwięk pogwizdywań patrolujących na dworze strażników. Usiadł wygodnie przy stoliku usytuowanym niedaleko tego okupowanego przez bretończyków. Zamówił skromny posiłek i połowę lampki czerwonego wina.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline