Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2014, 14:35   #3
wysłannik
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Podróż przez Reikland do Felsen nie minęła najgorzej. Było krótko po wojnie, która spustoszyła dużą część północnego i zachodniego Imperium, jednak do Reiklandu wojska chaosu nie dotarły, co jednak nie oznaczało, że land ten był całkowicie bezpieczny. Po wojnie dużo się działo. Sytuacja w Reiklandzie była o tyle nie ciekawa, że może widzialnego wroga nie było, to jednak niebezpieczeństwo czyhało z innej strony. Duże zamieszanie, co błyskawicznie rozeszło się na dwór w Nuln, wywołał powrót, podobno martwego, Wielkiego Teogonisty Sigmara. Nie było by to nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że to stanowisko piastował już ktoś inny i wskutek czego między kapłanami Sigmara dochodzi do podziałów, zgryzot i niesnasek. Kontynuacjom tego wszystkiego było to, że po drogach Reiklandu zaczęło chodzić i "nawracać" coraz to więcej fanatyków, którzy bywali niestety niebezpieczni. Ale grupa Siegfrieda Kruppa miała na tyle szczęścia, że dotarli do celu bezpiecznie.

Burmistrz miasta był bardzo gościnny, co wystarczyło Siegfriedowi. Siegfried był żołnierzem, i mimo tego że pochodził z bardzo bogatej i wpływowej rodziny, to nie oczekiwał i nie potrzebował do życia strasznych luksusów, więc kamienica burmistrza była odpowiednia. Tym bardziej, że to właśnie tam mieli przebywać również jego kuzyni, a tych wolał mieć na oku.
Razem z Siegfriedem u Ottoa Wranglera zawitał jego kompan z oddziału Gustav Miller. Gustav był w wieku zbliżonym do Siegfrieda. Również pochodził z Nuln. Krupp nie raz miał okazje, by przekonać się jakim przyjacielem jest Miller i jak lojalny jest. Ufał mu tak jak sobie.
Reszta towarzyszy, bo oddziałem tego nazwać nie można było, rozlokowała się po miejscowych karczmach, co również satysfakcjonowało Kruppa, bo w razie czego miał swoich ludzi w różnych miejscach.

W końcu do miasta przyjechał ostatni z kuzynów. Zrobił wjazd z wielką pompą, tak jak gdyby już otrzymał spadek po wuju. Cała ta sytuacja, wjazd bretończyka, była do Siegfrieda bardzo śmieszna. Okazało się, że część opowieści nie kłamie - bretończyki przypominali rycerstwo w Reiklandu. Wielkie bawidamki, wystrojeni jak chałupy niziołków w święto placków i skorzy do poniżania innych przy pierwszej sposobności.
Siegfriedowi nawet przez chwilę zrobiło się głupi, że jego kuzynek, który przebył niebywale długą drogę, będzie musiał wyjechać z niczym.
Na obrazę nie zareagował. Wiedział, że to nie czas ni miejsce na takie rzeczy, a poza tym nie chciał zniżać się do poziomu swego kuzyna, który to wszystkich nie rycerzy i wszystkich nie szlachciców uważał za nieludzi.
Jednak w tym wszystkim coś zrobiło na żołnierzu wrażenie. Był to krasnoludzki oddział. Krupp nie raz miał okazje by ujrzeć zdolności i siłę krasnoludzkich wojowników i zastanawiał się skąd taki dupek żołędny, jakim był jego bretoński kuzyn, wziął taką kompanię.

- Dobrze, idź, ale mam prośbę - szepnął na ucho czarodziejowi - Może nie afiszuj się aż tak tym kim jesteś. Bardzo przyda nam się twoja anonimowość. Lepiej by moi kuzyni nie widzieli moich kart. Wtedy gra będzie dużo ciekawsza i trudniejsza dla nich - Siegfried poklepał druha po ramieniu na odchodne - Aha... - przypomniało mu się jeszcze - i może spróbuj się czegoś dowiedzieć o tej pannie z Bretoni. Wydaje mi się jakaś taka nieprzyjemna i nie wiem czemu, ale ma spory wpływ na mojego kuzyna.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline