Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2014, 21:13   #7
LuckyLuck
 
LuckyLuck's Avatar
 
Reputacja: 1 LuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znanyLuckyLuck wkrótce będzie znany
Przyjazd bretończyka wywołał wielką sensację w Felsen. Wszyscy mogli podziwiać kompanię krasnoludzką, kwiat rycerstwa z Parravonu z synem markiza na czele, ale przede wszystkim największe wrażenie wywarła na wszystkich lady Alessa. Miała coś w sobie takiego, że od pierwszego spojrzenia na nią czuło się że nie jest zwykłą kobietą. Zauważalne to było szczególnie dla tych, którzy władają magią, gdyż jej moc po kilkunastu minutach zaczęła wręcz przytłaczać tych ,,uzdolnionych''.

Mieszczanie zdawali się jednak nie zwracać uwagi, gdyż po uroczystym wjeździe wrócili do swoich prac. To był dzień targowy, więc kupcy oczekiwali dochodów, a przyjazd świty rycerza wręcz zwiększył ich natarczywość. Trudno było przejść kilka kroków, by nie usłyszeć jak ktoś zachwala swój towar, czy jak jakiś bezręki górnik żebrze o nędzne grosze. W pewnym momencie jeden z przybyłych wraz z bretończykiem podszedł do grupy strażników. Zamienił z nimi kilka słów, dał ich przywódcy coś, co wyglądało jak mieszek i gdzieś poszli. Kto to był i co planował? O tym później...


Siegfried Krupp i Edgar von Merxheim


Po tym jak Ebenezer oznajmił że idzie na ,,zwiady'', Siegfried i Edgar zostali na placu, jednak nie miało to trwać długo, gdyż podszedł do nich jeden z ludzi nulneńczyka. Był to człowiek dosyć przeciętnej budowy, niski wręcz można było powiedzieć, ale to jak się ubierał, sprawiało że ludzie mimo woli zaczynali go szanować. Nosił czarny płaszcz skórzany, zaś twarz skrywał pod kapeluszem z rondem, a przy boku zwisał krótki miecz szeroki przy rękojeści i zwężający się ku końcowi, tak że wydawał się znakomity do zdawania pchnięć. Właśnie taką bronią walczył Haron.

-Krupp- nigdy nie zwracał się do swojego przywódcy panie, czy jakimś innym tytułem, nawet nie starał się żeby jego wypowiedzi zawierały oznaki szacunku do lepiej urodzonego od siebie
-Znowu są kłopoty z Wilfredem. W Raju Górnika złapał znowu kilku z ludzi Zweissa i jednego prawie zatłukł na śmierć tacą wyrwaną od służki. Reszcie udało się jakoś uciec, ale straże zaczęły otaczać karcme i mówią że jeśli nie odda zakładnika, będą szturmować.

Tymczasem Edgara zaczepił jakiś mały chłopaka, który wcisnął mu jakąś kopertę w rękę, po czym rzekł:

-Miałem to oddać panu Kruppowi, ale jest zajęty, to daję panu, panie...- ukłonił się niezgrabnie i wyciągnął dłoń, prawdopodobnie oczekując czegoś za wykonanie swojej pracy.

Haron spojrzał na szlachcica, uśmiechnął się pokazując przegniłe zęby, po czym rzekł do Kruppa:

-Musisz tam iść, jeśli nie chcesz żeby ludzie cię roznieśli na widłach kiedy przejmiesz spadek.


Adelmann Drau


Po wyjściu Amelii Drau miał sporo czasu żeby przemyśleć parę rzeczy i wypić kilka kieliszków wyśmienitego tileańskiego, właściwie Miragliańskiego wina rocznik 2512, podobno najlepszy. Co jakiś czas przychodził któryś ze służących burmistrza, aby spytać czy czegoś gościowi nie trzeba, aż nagle... Rene wpadł jak burza, prawie wyłamując drzwi, był zdenerwowany czymś nie na żarty. Adelman już kilka razy widział go w podobnym stanie i wiedział, że nie łatwo będzie go uspokoić. Ten zaczął krążyć po pokoju jak opętany, aż chwycił za kielich z winem i wypił go jednym haustem.

-Czy ty wiesz jak nazwał mnie ten głupiec z Bretonii? Powiedział że jestem Chłopem. CHŁOPEM! Rozumiesz to? Wjechał sobie do miasta z małą armią i myśli że jest taki ważny panicz. Ba, że już jest panem całego hrabstwa!- Zweiss już się trochę uspokoił i usiadł nalewając sobie drugą kolejkę.

-Muszę go jakoś zniszczyć.- powiedział po chwili- My musimy go zniszczyć, żeby dostać to co mi się prawnie należy! To moja matka była najstarszą z sióstr tego chędożonego grafa i prawo jest po mojej stronie! Wiesz co? Mam nawet już plan, ale najpierw będziemy musieli się czegoś dowiedzieć o moim kuzynie i jego kurwie, więc udając kulturalnych ludzi pójdziemy ich przywitać w MOIM PIĘKNYM MIEŚCIE!

Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi.

-Wejść!- krzyknął Zweiss i do pokoju wszedł Wick, jeden z najemników marienburgczyka. Był w opłakanym stanie, podarte ubranie i krew lecąca z rozkwaszonego nosa świadczyła że uczestniczył w bójce.

-Panie- powiedział tamując krwotok- kłopoty w Raju Górnika, ludzie Kruppa znowu nas napadli, ale tym razem wzięli Marvina za zakładnika.

-No przynajmniej jeden z kuzynów działa na moją korzyść- Rene się uśmiechnął paskudnie, ale za to Wick pobladł jeszcze bardziej i otworzył usta ze zdziwienia.

-No dobra, prowadź tam. Ty- zwrócił się do Adelmanna- powitasz de Baylea w moim imieniu i nawet jeśli będzie to możliwe, spróbuj zakręcić się koło jego panny i dowiedz się dlaczego on jej tak słucha.


Ebenezer Dulkenheit


Rycerstwo Zeszło się do do wystawnej karczmy i od razu dało się zauważyć kto tu jest najważniejszy. Trzej szynkarze i dziesięć służek z zapałem pracowało, aby zadowolić piętnastu bretończyków, którzy mówili w języku imperialnym, jedynie kiedy coś zamawiali, lub podrywali którąś z dziewek. Dało się zauważyć też, że kilku zniknęło za drzwiami prowadzącymi do podziemi, które były miejscowym pałacem rozkoszy w tym mieście. Co do reszty, to kiedy nie patrzyli z obrzydzeniem na czarodzieja, to go po prostu ignorowali, a przy rzadkich sytuacjach kiedy znajdował się w pobliżu, ich rozmowy cichły. Być może to nawet inaczej by się potoczyło, ale na szczęście Ebenezera nad porządkiem czuwał ogrzy ochroniarz Grom wraz ze swoim psem.

Kto wie co myślał mag? Czy był zdenerwowany, czy zrezygnowany? W pwenym momencie drzwi się otworzyły i do jego uszu doszedł niski, gardłowy głos Groma:

-Dzień dobry panienko, dobrze cię tu w końcu widzieć- słowa te rzekł do niewysokiej blondyki w dość młodym wieku, co najwyżej dwadzieścia lat. Miała długie blond włosy opadające na ramiona, duże, piwne oczy i kolczyki w uszach w kształcie malutkich gwiazdek. To co jednak mogło zaciekawić maga, to był jej ubiór, czyli błękitna szata, szata uczennicy Kolegium Niebios. Zamieniła kilka słów z ogrem wesoło się do niego uśmiechając, po czym podszedła do Ebenezera. Spojrzała mu w oczy i powiedziała:

-Musimy pomówić, ale nie tutaj.


 
LuckyLuck jest offline