Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2014, 21:44   #5
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Z Asari było już o wiele lepiej. Była w ruchu i to oddając się od Nory, a to był dobry kierunek. Do tego nie miała już obroży i mogła spokojnie myśleć. Nie czuła się już jak coś co kot przyniósł do domu. Jej towarzyszka w intrydze zdawała się dobrze orientować w otoczeniu, więc szła za nią. Do tego wypowiedziała magiczne słowo “statek”. Teraz zaczynało do niej docierać, że choć teraz pomagały sobie to Thova sama była piratem, a z nimi Asari nie chciała mieć nic do czynienia. Na razie jednak potrzebowały się. Przynajmniej Uriel Thovy.

Patrzyła z zazdrością na omniklucz Drellki. Kajdaniarze nie byli na tyle łaskawi by zostawić jej, a to było dobre narzędzie. Lubiła je. Zdążyła zamontować w nim parę spersonalizowanych wtyczek. Tak to już było z przedmiotami. Nie należy się do nich przyzwyczajać.

Po dotarciu na statek rozsiadła się na fotelu, który wydawał się jej najwygodniejszy. Miał wokół mnóstwo ekranów, co dodatkowo pobudziło ciekawość Asari. Zastanawiała się jakie historię mogły kryć dzienniki pokładowe.

Popatrzyła na Thovę. Przez to wszystko jeszcze jej nie podziękowała za wyciągnięcie z jamy. Zbierała słowa na pean, który byłby godny absolwentki akademii gdy przerwał jej ostrzegawczy sygnał, jeden z ekranów zamigotał by okazać czwórkę ludzi. Wśród nich młodego chłopaka, którego niedawno spotkały. Tym razem towarzyszyła mu trójka uzbrojonych mężczyzn. Chłopak zdawał się niezadowolony z swego położenia, bardziej jak jeniec niż członek ekspedycji. Jednego z nich Drellka rozpoznawała:
- Sierżant Havock, skurwysyn nawet jak na tutejsze standardy. Ale weteran. Może być ciężko. - Asari popatrzyła na ludzi. ~Ha, jak mogła liczyć, że tak po prostu pozwolą nam odlecieć. ~ pomyślała.
- Zatrzymam ich. - powiedziała z determinacją i ruszyła w stronę windy. Słowa i tak by nie wystarczyły jako podziękowania.

Czas w windzie dłużył się niemiłosiernie. Myślała o konfrontacji. To byli źli ludzie. Nie zasługiwali na nic. I to sobie powtarzała.

Gdy zjechała na dół i drzwi się otworzyły, przywitał ją rząd luf wymierzonych w jej pierś. Światła windy oświetlały ją dobrze. Prawie jak za czasów gdy występowała na scenie. Widownia była cała jej.
- Tu jest nasza zaginiona dziwka. - to chyba powiedział Havock - Dobrze, że sama do nas przyszłaś. Może będziemy dla ciebie łagodni. - zaśmiał się, wcale nie planował litości. Lubiła gdy myśleli, że jest bezbronna. Nie byli wtedy tak czujni. - To teraz powiedz nam co planuje Thova.
- Porwać statek. - w tej sytuacji nie widziała sensu by ukrywać prawdę. - I działać na własny rachunek. Wiele statków handlowych krąży po sektorze Terminusa. A że wina spadnie na korwetę sojusz? - wzruszyła ramionami. Wyczuwała cień zainteresowania u słuchaczy.
- Łupów starczy dla wszystkich. - kontynuowała - A statek pomieści jeszcze wielu mających odwagę. Łupy równe dla wszystkich. - kusiła. Ale sierżant rzeczywiście weteranem, albo dobrze się urządził w szeregach piratów.
- Nieźle gadasz. Może później sprawdzę jak krzyczysz. A teraz ręce przy sobie i chodź z nami. - rozkazał.
I tyle było z prób dyplomacji. Spojrzała po pozostałych dwóch strażnikach, szukając w nich szansy na wydostanie się z sytuacji. Jeden był zainteresowany, ale bardziej jej cyckami niż tym co mówiła. Za to drugi, drugi miał w sobie coś co lubiła u mężczyzn. Mieszaninę niespełnionych ambicji i słabej woli, ich spojrzenia skrzyżowały się. Nie mógł od niej oderwać wzroku gdy jej źrenice rozszerzyły się wypełniając całe oczy hipnotyczną czernią. A ona wślizgnęła się do jego umysłu, by tam szeptać mu co robić. Przejęła kontrolę.

Dłonie żołnierza uniosły strzelbę mierząc w plecy sierżanta. Palce nacisnęły spust. Z tej odległości pojedynczy pocisk wystarczył by powalić dowódce patrolu na ziemię.
~Teraz drugi. Sława i bogactwo czekają. ~ szeptała. Otumaniony pirat bardzo powoli obracał broń. Zbyt wolno. Jego kompan działał znacznie szybciej. I to był problem dominacji, ofiary nie miały nic z własnej woli, zero inicjatywy czy kreatywności. Ewakuowała się z jego głowy. Otrząsnął się nagle, nie rozumiejąc co się wydarzyło. Widział tylko zbliżający się nóż. Działał odruchowo, zasłaniając się bronią. Doszło do zwarcia. A Uriel sączyła do ich głów wizje walk. Karczemnych burd i starć na śmierć i życie. Patrzyła z fascynacją na ich zmagania. Walczyli, choć do końca nie rozumieli co ich pchała przeciw sobie. Niemniej, zwycięzca mógł być tylko jeden.

- Przełożeni tego nie zrozumieją. - powiedziała na głos to co myślał ocalały żołnierz, który teraz patrzył w szoku na swoje zakrwawione ręce. - A moja propozycja jest nadal aktualna. Zostaw ich. I tak cię nie doceniali. Z nami będzie o wiele ciekawiej. - uśmiechała się zachęcająco. Mężczyzna skinął głową.
- A co z nim? - wskazał na bladego jak lodowiec chłopca, który stał pod ścianą będąc świadkiem całej sceny. Uriel spojrzała na niego. Narobił im trochę problemów. Podeszła do niego, czuła ogarniający go strach, musiała działać szybko by wykorzystać przewagę zaskoczenia, jej oczy zalśniły.
- Znajdź jakiś ciemny kąt i schowaj się tam, nikt nie może cię już znaleźć, a wszystko będzie dobrze. - powiedziała pochylając się nad nim. Chłopcy nie trzeba było dwa razy powtarzać.
~Tylko niewinni zostaną ocaleni.~ przywołała mantrę prorokini Atamy.

- Musimy otworzyć te wrota. - powiedziała do żołnierza. Ten potwierdził.
- Sierżant powinien mieć kartę kodów. - odpowiedział i zabrał się za przeszukiwanie ciała pirata. Dlatego ceniła wolną wolę. Żołnierz był bardzo pomocny i jeszcze mógł się przydać.
- Dobrze się spisałeś. W wielu bitwach uczestniczyłeś? - zapytała.
- Wielu. - potwierdził. Do końca mu nie wierzyła, ale to nie miało znaczenia.
- Przyda nam się ktoś taki jak ty. Dobrze, że będziemy działać razem. Ja jestem Uriel.
- Kane.
- uśmiechnął się. Musiał przyznać, że Asari była o wiele wdzięczniejszym kompanem niż sierżant.

Zeszli po rampie na płytę lądowiska, dość śpiesznie, bo choć centrum kontroli hangaru było blisko, to mieli tylko kilka minut, zanim komuś znudzi się oczekiwanie na raport sierżanta. Uriel miała szczęście, bo Kane był kolejną osobą, która orientowała się w architekturze Nory. Gdy dotarli na miejsce, pirat użył karty i wstukał kod dostępu, ostatnie instrukcje i ciężkie wrota zaczęły się powoli rozsuwać, a za nimi Uriel widziała jasne niebo. Uśmiechnęła się na ten widok.
- Dobra robota. - pochwaliła towarzysza - Zasługujesz na nagrodę. - wyszeptała i zrobiła krok w jego stronę uśmiechając się przy tym. Patrzyła mu głęboko w oczy gdy zarzuciła mu ramiona na szyję.
- Przyjmij wieczność. - wyszeptała wbijając palce w jego barki. Jej bioniczne zmysły wpięły się w układ nerwowy pirata i zaraz szarpnęły. Rwała z mężczyzny jego siły życiowe, nie bacząc na ból jaki powodowała. Brała wszystko. Całe jego życie chłonęła w kilka sekund, aż została tylko pusta, organiczna skorupa wyżęta z życia.

Poluźniła uścisk pozwalając by ciało zsunęło się na podłoże. Czuła się świetnie. Pełna życia. Dawno się nie pożywiała i prawie zapomniała jak to jest. Przymknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu by nic jej nie rozpraszało jej ekstazy. Czuła podniecenie i siłę. Mogła wszystko. Galaktyka była jej ostrygą. Rozkoszowała się chwilą. Zbyt długo.

Promienie blasterów przywołały ją do rzeczywistości. Piraci się wkurzyli milczeniem sierżanta i teraz wysłali przeciw nim całą drużynę najemników z rozkazem “najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania”. Asari padła na ziemię gdy seria z karabinu przecięła pokój kontroli. Z strzaskanej szyby spadł na niej deszcz odłamków. Chwyciła zwisający mikrofon i połączyła się statkiem.
- Thova? Ivy? - wywołała przez komunikator - Wrota zostały otwarte. Ale potrzebuje artylerii. Szybko! - nie ukrywała zdenerwowania. Sytuacja wymknęła się spod kontroli.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline