Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2014, 20:21   #1
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
[Warhammer 2ed.] Żołnierska rzecz

Sieger długą chwilę trząsł wielkimi łapskami w których trzymał kości. W końcu wypuścił je, chwilę toczyło się po stole by w końcu pojawiła się jedynka, trójka i piątka. Zaklął. Siedzący naprzeciwko Lanwin, jedyny z żołnierzy nieprzypominający posturą drwala, zaśmiał się zgarniając drobne pensy. Mrukliwy Franz, z dalekiego Middelandu tylko wzruszył ramionami i wstał od stołu. Był w pełnym pancerzu, kirysie, żelaznej osłonie ud i naramiennikach. Teraz była jego kolei pójścia na patrol. Nie sięgnął nawet po osłonę głowy, watowaną wyściółkę i hełm z nosalem, osłoną karku i blachami nachodzącymi na policzki. Bez wysiłku dźwignął tarczę przypominającą kształtem łzę do drugiej ręki biorąc topór. Bez słowa w paru, potężnych krokach przemierzył niewielką izbę i znalazł się przy drzwiach. Otworzył je wychodząc na mrok nocy. Przez sekundę jego sylwetka oświetlało światło z wnętrza budynku. W tej samej chwili z ciemności wyleciał bełt. Masywny pocisk, wystrzelony z ciemności trafił w blachę napierśnika przebijając ją jakby była zrobiona z papieru. Grot wbił się w trzewia olbrzyma z mroźnej prowincji. Cofnął się dwa kroki, wtedy dopadł go czający się niedaleko napastnik. Pchnął, ostrze pałasza weszło tuż obok nosala. Agresor z zręcznością wytrawnego szermierza wyszarpnął broń. Franz, umarł w milczeniu, tak jak żył.
Sieger zerwał się z krzesła i zaczął się cofać w poszukiwaniu swojego topora. Zdezorientowany jednak potknął się o przewrócony mebel z trudem łapiąc równowagę. Lanwin jednak nie znał tylko pokoju, przed rokiem podczas Burzy Chaosu służył w tej samej stanicy, która wysłała ich do tej wsi. Rusznicy nie mógł mieć zawsze w pogotowiu ale nie rozstawał się z krótką kolczugą i tasakiem. Zrywając się wyszarpnął broń i wyszedł na spotkanie napastnika. Tamten, zarośnięty mężczyzna z twarzą owiniętą brudnymi szmatami, dysponował nie małymi umiejętnościami o czym weteran przekonał się już po paru ciosach. Pałasz jednak nie bez kozery był używany przez jazdę. Lekki i długi dawał przewagę jeźdźcowi na polu bitwy, w zagraconej izdebce jednak wadził co raz o sufit i meble a żołnierz nie dawał zyskać tamtemu przewagi dystansu. Krótkie ale szerokie ostrze dawało mu wyraźną przewagę, wyrównywało brak umiejętności. Starcie przerwał Sieger, który porwał swój topór i wykorzystał czas dany mu przez kompana. Doskoczył i trzymając broń tuż przy ostrzu uderzył. Stal wgryzła się tuż nad łokciem, ucinając a właściwie urywając rękę napastnika. Szermierz zawył z bólu, uklęknął. Lanwin nie dał mu czasu. Potężnym zamachem wbił klingę w nieosłoniętą głowę.

Strzelec doskoczył do swojej broni próbując ją pośpiesznie nabić a topornik chwycił tarczę, żałosną namiastkę osłony, którą mogłaby dać mu złożona w koncie zbroja. Stanął w drzwiach gotów kupić czas dla Lanwina każdym kosztem. Nie było jednak mu dane.
Wioska nie była ciemna, na razie nieśmiało po strzechach pełzł ogień. W tym świetle Sieger bez problemu zobaczył stojącą postać. Czerwona tunika reinklandzkiego żołnierza została zarzucona na kolczugę, nogi mężczyzny osłaniały blachy a na głowie nosił otwarty hełm, identyczny jak stirlandcy strzelcy. Przy ramieniu trzymał kuszę. Wystrzelony bełt powalił i drugiego z tarczowników. Maruder odrzucił kuszę, stojąca obok niewysoka postać podała mu drugą, nabitą. Kusznik podszedł bliżej domu akurat gdy Lanwin kończył rychtować broń. Bełt trafił go w brzuch, rusznica upadła na klepisko a żołnierz zaraz obok. Maruder opuścił broń i rzucił do swojego towarzysza.
- Chatę podpalić. Niech się ścierwo spali.

***


Chłodny, późno jesienny wiatr wleciał przez otwartą okiennicę owiewając niewielkie pomieszczenie komendatury stanicy. Mężczyzna siedzący za biurkiem wzdrygnął się i wstał aby zamknąć okiennicę. Charakterystyczny chód, mówił wyraźniej niż ukośne pasy na tunice, że sporą część swojego czterdziestoletniego życia spędził w siodle. Nawet ktoś przysłany prosto z poboru wiedziałby, że żołnierz ten nie był dowódcą posterunku, ten powinien być w stopniu kapitana a nie porucznika. Faktycznie Heinz Reise jako zastępca komendanta pełnił tylko jego obowiązki podczas gdy kapitan udał się do Wurtband. Właśnie... Stary Lang musiał udać się z eskortą, a ta nie mogła obyć się bez jeźdźców. Wziął trójkę pod wodzą sierżanta. I uczynił swojemu podkomendnemu nie lada problem.

Żołnierz z westchnieniem usiadł za biurko i spojrzał na niedokończony raport. W najbardziej narażonych wsiach stacjonowało wojsko. Zwykle trójka piechurów. Jedną z takich wsi napadnięto i puszczono z dymem. Ocalał jedyny żołnierz, strzelec. Ciężko ranny doczekał się pomocy kolegów z pobliskiej wsi. Napadli ich ludzie. Nie zieloni, którzy przemknęli się górami obok pobliskiego posterunku krasnoludów. Nie nieumarli z Sylvani, którzy do dzisiaj budzili wstręt w pochodzącym z Reiklandu oficerze a ludzie. Sądząc po wieściach ponad dziesiątka, chyba maruderzy. Bezlitośni bo i dla nich wojsko nie miało litości tylko topór. A on miał pod komendą w stanicy tylko trzynastu jeźdźców i jednego człowieka mogącego ich poprowadzić. O tym by dowódca, jeden z dwóch oficerów w stanicy, opuścił posterunek i udał się w pogoń nie było mowy. Co miał zrobić? Posłać za nimi piechotę? Wymanewrują ich. Piechota dobra była przy obronie warowni czy wsi, starciach na przygotowanym polu, nie nadawała się do bawienia w kotka i myszkę z banitami. Wszystkich konnych też nie mógł wysłać, musiał puszczać patrole a do tego potrzebował sześciu jeźdźców. Jedyne co mógł zrobić to wysłać szóstkę żołnierzy na być może dwa razy silniejszego wroga.

Wyciągnął krótką drewnianą fajkę i nabił ją, przez chwilę spokojnie palił, potem wyczyścił, starannie wysypując spalony tytoń. Dopiero wtedy krzyknął:
- Wartownik.
Drzwi otworzyły się a do środka wszedł żołnierz, pełniący dziś funkcję przy drzwiach. Tylko czarna tunika przecięta dwoma ukośnymi pasami świadczyła o tym, że należy do klina strzelców. Otwarty hełm nosił identyczny jak jeźdźcy a zamiast krótkiego tasaka dzierżył włócznie. Wyprężył się na baczność.
- Spocznij. Wołaj mi tu kaprala.
- Tak jest panie poruczniku!
Żołnierz sztywno się odwróciło i opuścił komendaturę.

***


Podsetnik charknął, splunął i przeklął starym wojskowym obyczajem. Wyjrzał znad muru na zasłane trupami przedpole posterunku. Sam stracił tylko trzech z żołnierzy. W tym dwóch od ran, które się okropnie babrały. Mimo to przegrywał. Przeciwnik uniemożliwił mu wyprowadzenie patroli w ten rejon gór, samą swoją liczebnością czynił małe wypady bezsensownymi a większy mógłby poskutkować upadkiem posterunku. Oficer zaklął ponownie, jeszcze paskudniej niż wcześniej i odezwał się przybocznego.
- Wołaj mi tu kurwa Hakarina.
- Aye.
Żołnierz oddalił się szybkim krokiem. Po chwili przed dowódcą stawił się młody krasnolud. Jak wszyscy khazadzi w atakowanym punkcie nie rozstawał się z zbroją ani bronią. Na poczerniałej kolczudze miał prostą tunikę z trójkątnymi obszyciami trójkowego. Wyprężył się przed podsetnikiem.
- Spocznij Hakarin i słuchaj. Wiesz dobrze co się dzieje, głupi nie jesteś. Brudasy mają nas tylko przyblokować a jeźdźcy jechali w stronę ludzi. Posłuchajże. Masz biec do nich górami, nie wchodź na trakty. Nie angażuj się w młóckę, to nie twoja broszka. Dotrzesz do tej ich stanicy a jak trzeba to i do miasta i powiesz o jeźdźcach. I o brudasach. Ludzie to głupie chujki. Głupie chujki ale swoje.
Oficer milczał, goniec się nie odzywał. Znał swojego dowódcę i wiedział, że tamten jeszcze nie skończył.
- Ruszasz o zmierzchu. Najedz się, dozbrój się według uznania. Musisz dotrzeć do ludzi. Nie będę miał kogo posłać jak dasz się głupio zabić. Kraggrina pośle do twierdzy.
- Aye, aye!

Witam

Ostatnio ciągle prowadzę i gram w postapo. Ruiny mające za jedynych mieszkańców bestie, pustkowia kontrolowane przez bezlitosne gangi i skrzywione cywilizacje. Fajne klimaty ale ileż można? W ramach odmiany zapraszam Was do przygody w starym, ponurym Starym Świecie. I to dość nietypowo ponieważ wcielicie się w żołnierzy. I to nie byle jakich, służących w lekkiej jeździe, jednej z bardziej prestiżowych jednostek. Będzie ponuro, będzie ciężko a wszystko okraszone wojskowym drylem i codziennością. Zainteresowani? Czytajcie dalej!

1. Ogólny zamysł sesji.

Akcja będzie rozgrywała się po Burzy Chaosu i będzie ona miała istotny wpływ na jej przebieg. Nie chodzi mi bynajmniej o niedobitki armii Chaosu a zrujnowaną gospodarkę. Wojsku też się oberwało, brak finansów skutkuje niedoborem w zaopatrzeniu, uszczuplony skarbiec Imperium nie może sobie pozwolić na wyszkolenie dużej ilości żołnierzy i uzupełnieniu braków kadrowych. Żołnierze kosztują, a ich trening trwa. Nie jest źle, dzielni wojacy nie zdychają z głodu ale też rzadko kiedy mogą się porządnie najeść. Część rannych odesłana na tyły nie wróciła, inni zostali przeniesieni do innych placówek. Wasz oddział stacjonuje w stanicy na północnym wschodzie Stirlandu strzegąc Imperium przed schodzącymi z gór Zielonymi i Chaotami.

2. Stanica, mój dom.

Dla żołnierza warownia jest domem, koledzy z oddziału rodzeństwem a przełożony ojcem. Na rzadkich przepustkach mogą odwiedzić małe miasteczko (zwykle miejscowy burdel i karczmę) a podczas patroli wsie. Większość czasu spędzają jednak właśnie w stanicy w której mają wszystko co potrzeba do szczęścia. Jest malutka karczma (z dwiema posługaczkami, które za drobną opłatą umilą ciężkie wojskowe życie), kaplica Sigmara z kapelanem (w stopniu porucznika). Jest wytwórca strzał, cieśla, stolarz i szewc. Jednym słowem to małe miasteczko z cywilami pracującymi przy wojsku w liczbie około dwudziestu.
A jak sprawa wygląda liczebność i hierarchia?
Stanicą dowodzi kapitan, następnie jest czterech poruczników. Jeden z nich kapelan, ma tylko nominalnie taki stopień, nie dowodzi żołnierzami chociaż czasem im towarzyszy. Pozostałych trzech ma pod sobą jeden z "rodzajów sił", jeden z nich pełni również rolę zastępcy komendanta. W Waszej stanicy stacjonują strzelcy (wyposażeni w rusznice), topornicy (potężni piechociarze zakuci w stal, wyszkoleni do stania w szyku jak żywy mur z tarczą w jednej ręce a toporem w drugiej) oraz lekka jazda. W teorii każda z formacji powinna składać się z klinów dowodzonych przez sierżantów, (a każdy z nich z trzech dziesiątek pod wodzą kaprala), odpowiednio dla jazdy i strzelców jednego a dla toporników dwóch (w jeździe i strzelcach sierżanci z rzadka dowodzą z racji na mały stan osobowy). Razem daje to 120 żołnierzy oraz pięciu oficerów. Potężna siła. Tylko na skutek Burz Chaosu stan faktyczny znacznie się różni. Najmocniej dostało się jeźdźcom, obecnie stacjonuje ich szesnastu w tym dwóch kaprali. Ich zadaniem jest przeprowadzanie zwiadów, szarpanie większych grup tałatajstwa, rozbijanie mniejszych z rzadka tylko biorą udział w dużych starciach. Strzelcom oberwało się mniej a i dostali uzupełnienie, obecnie liczą dwie pełne dziesiątki i jedną składającej się z szóstki żołnierzy. Jeżeli chodzi o kadrę to mają trzech kaprali i sierżanta ale tylko ten ostatni ma wprawę w dowodzeniu, reszta to albo awansowani szeregowi albo ludzie z uzupełnienia, którzy odznaczyli się w spokojniejszych prowincjach. Najlepiej przedstawia się sprawa tarczowników, najłatwiej ich wyszkolić stąd najszybciej uzupełniono stan. Dwa pełne kliny oraz dwie dziesiątki stanowiący solidny trzon trzeciego. Problemem jest jednak, że podczas walk zginął ich porucznik a góra nie przysłała jeszcze nowego dowódcy, chodzą plotki, że kapitan wysunął kandydaturę jednego z sierżantów do awansu.

3. Liczba graczy, wymagania i mechanika:
Mam zamiar poprowadzić dla czterech graczy (małą liczbę łatwiej ogarnąć a przez to łatwiej dokończyć sesje). Miejsca są jednak tylko dwa. Rekrutka jest niejako wynikiem rozmowy z CB i Wertem i dostają się oni do sesji z automatu. Jako, że młotek jest dość popularny ostatnimi czasu odzew może być dość spory, dlatego każde miejsce jest przewidziane dla innego "typu" graczy.
W pierwszej kategorii będę rozpatrywał wszystkich z którymi grałem (czy to u nich w sesjach, u mnie w sesjach czy jako współgracze). Na drugie miejsce tych z którymi nie miałem jeszcze tej przyjemności. O dostaniu decyduje to jak bardzo koncept przypadnie mi do gustu. Nigdy nie lubiłem zasady kto pierwszy ten lepszy. Ostrzegam jednak, że te zasady mogą się zmienić w sytuacji gdy dostanę KP tylko z jednej z wspomnianych grup lub z jednej z nich dostanę tylko bardzo słabe.

Dobra, od graczy wymagam jak już wspominałem ciekawego konceptu. Może to być wielostronicowa opowieść opisująca życie BG od narodzin do czasów obecnych a może być krótkie opowiadanie, zarys, który będzie rozbudowywany na sesji. Macie mnie zaciekawić. Jeżeli ktoś nie radzi sobie z mechaniką mogę mu pomóc, co do znajomości świata to wystarczy ona w stopniu ogólnym, w końcu gracie żołnierzami a nie dyplomatami.

Co do mechaniki:
- gracie tylko ludźmi (z Imperium, chociaż przy dobrej KP dopuszczę i kogoś z zagranicy)
- wykonujecie osiem rzutów 2k10 i przyporządkowujecie je do cech
- łaska Shaly normalnie działa
- również na cechy drugorzędne rzucacie bez zmian
- wybieracie profesje początkową (odzwierciedla ona co robiliście przed wstąpieniem do armii, lub przeniesieniem do lekkiej jazdy [zdarza się ale niezmiernie rzadko] jeżeli zdecydujecie się wcześniej na profesję wojskową)
- dobieracie trzy umiejętności/zdolności (wymiennie czyli równie dobrze mogą być dwie umiejętności i jedną zdolność jak i trzy zdolności) wynikające z konceptu
- rozdajecie 1800 PD, po zakończeniu profesji podstawowej każdy z Was jednak przechodzi na profesję łucznika konnego (o której niżej) płacąc za to 100 PD
- mechanika wspomaga fabułę i realizm, logika bierze górą, również przy tworzeniu KP, jeżeli ktoś zagra jeźdźcem bez jeździectwa odpada z marszu

Jeżeli zaś chodzi o styl rozgrywki:
- posty raczej dłuższe, na pewno nie na parę linijek, uznajmy, że minimalna długość to "na awatar" ale posty dłuższe i zgrabnie napisane będą nagradzane (jeszcze się zastanowię jak)
- dock jest stałym elementem gry
- na swoje posty macie dziesięć dni, ja trzy (zwykle jednak będę odpisywał w przeciągu 24 od zakończenia kolejki)

4. Uwagi:
Jak część pewnie zauważyła inspirowałem się twórczością Feliksa W. Kresa szczególnie "Północną granicą" oraz kampanią "Władca Zimy". Jest to jednak tylko luźna inspiracja klimatem. Znajomość nie jest wymagana ani nie przeszkadza w rozgrywce.
Rekrutacja potrwa do 24.08.2014.
Jedna z postaci będzie miała stopień kaprala, zostanie on przyznany tuż przed sesją postaci najbardziej do tego pasującej (niekoniecznie najlepiej napisanej). Dostanie on dodatkowe umiejętności, ekwipunek oraz zmodyfikowany schemat rozwoju (Int i Ogd).
KP przesyłajcie w docku na maila: marcinkarwowski1510@gmail.com z opcją edycji dla mnie.
W sesji przewiduje wulgaryzmy i sceny ogólnie uznane jako brutalne. Erotyki raczej nie będzie ale wszystko jest możliwe. Do sesji powinny się zgłaszać tylko osoby dojrzałe emocjonalnie i potrafiące oddzielić grę od życia.

5. Profesja: Łucznik konny
Macie zaszczyt służyć w lekkiej jeździe Stirlandu. Jednostce przystosowanej do zwiadów oraz prowadzenia wojny podjazdowej. Jesteście elitą. Musicie nie tylko być zdyscyplinowani a wykazać się nierzadko inicjatywą, jeździć konno jakbyście urodzili się w kulbace, strzelać celnie z łuku, utrzymać szyk podczas szarży z włóczniami a i mieczem robić. To nie to co topornicy, którzy muszą tylko machać toporzyskiem ani strzelcy potrafiący unieść przed sobą rurę i wystrzelić.

WW +20
US +20
K +10
Odp +15
Zr +20
Int -
SW +15
Ogd -
A +2
Żyw +4

Umiejętności:
Jeździectwo +10, opieka nad zwierzętami, sekretny język: bitewny, uniki, spostrzegawczość.

Zdolności:
Błyskawiczne przeładowanie albo silny cios, woltyżerka, strzał mierzony albo szybkie wyciągnięcie, strzelec wyborowy.

Ekwipunek:
Gracie wojskowymi. Wyglądacie jak żołnierze więc uzbrojeni jednolicie (przynajmniej z grubsza), nieprzychylnie patrzy się na prywatny ekwipunek żołnierzy (jak to Imperialny żołnierz nie uznaje za wystarczającą Imperialną kolczugę?!). Do tego z racji na formację, stawiająca na mobilność nie możecie zbyt dociążać koni. Jednak z racji na bliskość Sylvani, niczym dziwnym nie jest prywatny topór (lub przydzielony przez dowódcę) przy kulbace jeźdźca. Każdy z Was ma jednak obowiązkowo (oczywiście nie na własność):
- koń z czarno-srebrnym kropierzem (w szachownicę)
- czarną tunikę z trzema srebrnymi pasami, przebiegające ukośnie z prawej na lewo, z godłem Stirlandu (panną w koronie)
- przeszywanicę
- kolczugę
- otwarty hełm z ochroną karku
- pałasz
- nóż obozowy
- włócznię
- krótki łuk
- strzały sztuk 20
- tarczę, okrągłą
- krzesiwo i hubke
- onuce
- odzienie
- koc
- racje

Otrzymane pełne karty wraz z krótkim opisem:

Miejsca pewne:
CB jako Franklin "Długouchy" Schmit, jeden z lepszych strzelców, tropiciel i najlepszy jeździec w oddziale, o których pijackich popisach chodzą legendy.
Wert jako Tomas "Cepnik" Widmer, weteran Burzy Chaosu, syn kupca siejący postrach swoim korbaczem.

Nabór na pierwsze miejsce:
Dziadek Zielarz jako Leopold Heidmann. Człowiek, który zjadł zęby na służbie Elektorowi Stirlandu i Cesarzowi. O dziwo z rodziną.

Nabór na drugie miejsce (kolejność według otrzymanej karty):
Clutterbane jako Meinhard Maria Hieldermann. Chłop i były akolita jakiegoś zagramanicznego bóstwa. Przy tym o dziwo człek znający się na strategii.
Cedryk jako Seiger Vorten Reikland. Syn kupca, cechujący się nie małym obyciem i darem do słów. Aż dziw, że przed służbą w lekkiej jeździe służył w BPP.

(Wysłanie pełnej karty nie oznacza pewnego przyjęcia gracza.)
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 24-08-2014 o 17:28. Powód: Uaktualnienie
Szarlej jest offline