Opuszczenie niezbyt w tej chwili gościnnego Altdorfu stało się, śmiało rzec można, priorytetem. A to, że Wolmar otrzymał zaproszenie od jakiejś dystyngowanej panienki, niezbyt Gotfryda obchodziło. Wolmar mógł zostać, oni musieli brać nogi za pas.
- Ruszymy na zachód i zatrzymamy się pod koniec dnia w jakiejś gospodzie - powiedział Wolmarowi. - Jak już skończysz to swoje spotkanie, to do nas dołączysz.
Skoro byli umówieni, to pozostało tylko uzupełnić zapasy i wymknąć się z miasta, zanim na każdym rogu pojawią się ich podobizny, a strażnicy pilnujący bram zaczną zaglądać pod każdy kaptur. |