Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2014, 23:50   #7
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wolmar

Wnętrze restauracji, do której zaproszony został Wolmar urządzone było z niesamowitym przepychem. Podłogi wyłożono puszystymi dywanami, ściany udrapowano wielobarwnymi arrasami, z sufitów spoglądały na gości misternie rzeźbione, złocone głowy, a o potrzeby wytwornej klienteli dbał cały zastęp elegancko ubranych kelnerów.

Wolmara, po okazaniu zaproszenia zaprowadzono do jednej z lóż, w której znajdował się stolik zastawiony na dwie osoby. Siedziała przy nim atrakcyjna, dwudzistokilkuletnia kobieta odziana w kosztowną suknię. Pijąc z delikatnego, szklanego kielicha ciemne, niemal granatowe wino, nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w płomień wetkniętej w złocony kandelabr świecy. Gdy czarodziej podszedł do stolika, spojrzała w górę i ich spojrzenia skrzyżowały się. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gestem wskazała Kleinowi fotel naprzeciw siebie.


- Jestem Katarina Braun – przedstawiła się. – I mniemam, że mam przyjemność z magistrem Wolmarem Kleinem, czyż nie?


Dieter

Czas, jaki pozostał kapłanowi do opuszczenia Altdorfu, spędził na szperaniu w przepastnej bibliotece należącej do Świątyni Sigmara. Niestety, brak umiejętności posługiwania się imponującym księgozbiorem, zwyczajny pech, lub po prostu nieistnienie poszukiwanych informacji, spowodował że Dieter nie znalazł żadnej wzmianki o trzecim przedmiocie i odłamku duszy demona.

Nieco lepiej poszło mu, gdy poszukiwał medycznego instrumentarium dla Markusa Oppela. Nie skompletował całego zestawu, ale od przeróżnych osób, które pytał bądź prosił o pomoc otrzymał kilka skalpeli, cęgi, dwa zwoje bandaża, manierkę z okowitą, igłę i dratwę oraz króliczą nóżkę.


Markus, Gotfryd, Gaston

Trójka kompanów, wyposażona ponownie w wóz, który odebrali z powozowni, zmierzała w stronę bram miejskich. Już po drodze, udało się im zorientować, że mogą być kłopoty. Na pokaźnym słupie ogłoszeniowym, zlokalizowanym na jakimś placu, dostrzegli nieudolnie swoje podobizny. Oddanie w ręce sprawiedliwości, jak głosił list, warte było pięć złotych koron za każdego. W sumie niewiele, biorąc pod uwagę popełnione czyny.

Przed bramą rozdzielili się. Gaston nadal jechał, a Markus i Gotfryd w znacznym odstępie szli piechotą. Na szczęście padało. Okryci pelerynami, skąpani w strugach deszczu, nawet nie zostali zaszczyceni jednym, podejrzliwym spojrzeniem przez znudzonych strażników, którzy robili wszystko byle by nie musieć wychodzić na deszcz. Kilkaset kroków za bramą znów wszyscy trzej znaleźli się na wozie. Przed nimi wiła się wśród pól, zasłonięta welonem deszczu droga, wiodąca Carroburgowi. Jechali nią do czasu, aż napotkali przydrożny zajazd „Pod Ogarem i Lisem”, gdzie zatrzymali się i czekali na pozostałą dwójkę.
 
xeper jest offline