Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2014, 16:38   #18
Nimitz
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Opuszczając pomieszczenie pełne wdzięcznych za uratowanie życia urzędników Nel z niechęcią zauważyła kałużę krwi pod swymi stopami. Fechmistrz Verin ruszył przed siebie zostawiając resztę towarzyszy samych sobie, w cieniu cuchnącego potem i juchą korytarza.
Wśród zebranych osób był też zwalisty półork Grimbak, o którym Thubedorf często wspominał. Rozmawiali ze sobą nie bacząc na panujący wokół zgiełk i bitewne okrzyki dochodzące z górnych poziomów twierdzy. Była tu też jeszcze jedna osoba, na widok której serce Nel zabiło nieco szybciej. Lu.
Jego okrągła umazana w sadzy twarz rozpromieniła się, a jego błękitne jak głębia oceanu oczy wydawały się śmiać do niej.
-Ty durniu! - krzyknęła Nel uderzając go na odlew przez twarz.
-Ty kretynie! Idioto! - Warczała dalej jak rozjuszona kotka nadal go okładając.
Lu cofnął się o kilka kroków w tył z miną wyrażającą zdziwienie i zmieszanie. Zasłaniając się przed ciosami dziewczynki wydusił głupkowato:
- Ale co ja takiego zrobiłem?
- Dałeś się złapać idioto! Wpędziłeś nas w to, debilu! Wiesz, że miałeś być powieszony, kretynie? - zapytała robiąc krok w przód i uderzając go w ten durny łeb.
Lu nie zdążył się uchylić przed ciosem i nie kryjąc zaskoczenia zauważył, że go to zabolało. Ta dziewczyna miała krzepę, o którą jej nie podejrzewał.
- No, ale za to jesteśmy w Czarnymstawie! Mówiłem, że się uda! - odparł z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Kretynie! Czy na prawdę uznajesz, że to udane?! Na prawdę?! Miałeś być następcą! A nic ze sobą nie robisz! - Warknęła i rozpłakała się siadając.
Chłopiec pochylił się nad nią, objął ją czule i przycisnął do swej piersi.
- Robiłem to wszystko dla naszego dobra. W Rzecznym Kwartale nie ma dla nas przyszłości, dobrze wiesz o tym, Nel. Po prostu przyśpieszyłem to, co było nieuniknione. Teraz musimy pomyśleć co zrobimy z resztą.
- Debilu! - warknęła. - Nic nie zrobiłeś, musiałam twój tyłek ratować! Nadal nie możemy tu wejść!
- Bałem się, że ciebie też porwali, Nel. Ale siedząc w lochach byłem wielokrotnie przesłuchiwany i wciąż pytano mnie o ciebie. Pomyślałem wtedy, że skoro tak wypytują to pewnie udało ci się uciec i wierz mi… rad jestem, że tu jesteś. A teraz, proszę, chodźmy już stąd - powiedział wyciągając do niej dłoń.
- Bogowie! Musimy wyciągnąć resztę! - przeraziła się nagle dziewczyna, wstała i spojrzała z rezygnacją przed siebie.
- To twoi nowi przyjaciele? - zapytał Lu, wskazując głową resztę towarzystwa z dozą nieufności.
- Kretynie! Wiesz kto na nas teraz czeka? Wiesz kogo wydałeś? Mów! - Szczeknęła dziewczyna .
- Możecie przerwać te przyjacielskie pozdrowienia? - spytał uprzemie Randal.
- Nie, piękny… - warknęła mała, spoglądając na niego. - Był przesłuchiwany, a wszyscy na nas liczą.
- Chcesz czekać, aż strażnicy wrócą? - spytał Randal. - To może lepiej poderżnę wam gardła, żebyście nas nie wydali?
- Poczekaj - odparł w końcu chłopiec, którzy przez ostatnie kilka uderzeń serca przysłuchiwał się Randalowi. - O czym ty mówisz? - zwrócił się do Nel. - Nikogo nie wydawałem, przysięgam! - ostentacyjnie położył prawą dłoń na sercu, a lewą wzniósł do góry.
- To co powiedziałeś? - zapytała - Mów po drodze! - dodała i skinęła głową w stronę reszty.

Dwóch siepaczy - Grimbak i Thubedorf ruszyli na czele drużyny z orężem w dłoni gotowym do użycia. W środku biegli Nel i Lu, zaś pochód zamykali Randal i Etsy.

- Nic takiego… chciałem im sprzedać kit, że jesteś moją siostrą i razem uciekliśmy z rodzinnego domu, ale niestety mieli ze sobą czarodziei, którzy znali się na swej robocie - odparł, ale widząc groźny wyraz twarzy Nel szybko kontynuował chcąc sprostować - Oczywiście nie udało im się złamać mnie. Chociaż… nie powiem; było blisko. Jeszcze jedna noc w tym miejscu i zacząłbym śpiewać jak skowronek. Muszę przyznać, że do dziś dusi mnie sprawa tej paczki, którą mieliśmy dostarczyć. Przed straceniem przytomności widziałem jak kapitan oddaje ją czarodziejowi, a ten gratuluje mu świetnie wykonanej roboty i obiecuje nagrodę za to.
- Nikogo to nie obchodzi, pamiętaj skąd przyszedłeś! - warknęła dziewczyna popędzając go. - Jak widać ja musiałam ratować cię od stryczka kretynie!
- Znowu histeryzujesz - odparł Lu wzruszając ramionami.
- Chcesz tu zostać? Proszę bardzo! - mruknęła
- Aaa… już wiem co Ci chodzi po głowie... Dziękuję? To chcesz usłyszeć? Wielka, wspaniała Nel znów ratuje świat Wróbli i okrywa się chwałą! Dziękuję za uratowanie mi życia po raz enty, szlachetna pani - ukłonił się w biegu z pogardą.

Dziewczyna nie wytrzymała. Nie wiele znała sztuk walki, a jeżeli już to tylko walki ulicznej, dlatego rzuciła się do niego trzymając swoje ręce na jego barkach i wgryzła się w jego obojczyk, zaciskając zęby sekunda po sekundzie..

Upadli szamocząc się ze sobą niczym dwa walczące w kłębku gryzonie. Biegnąca za nimi na oślep Etsy potknęła się o nich i wylądowała płasko na marmurowej posadzce. Randal zatrzymał się i starał się odsunąć ich od siebie, ale został boleśnie ugryziony w palec, gdy tylko wsadził dłoń w to kłębowisko zażarcie walczących ze sobą ciał.
Z pomocą przyszedł dopiero Grimbak, który chwycił jednego i drugiego za kołnierz i uniósł ich wysoko w powietrze tak, że spoglądali sobie w twarz dysząc ciężko.
- Spokojnie, będziecie mieli jeszcze wiele okazji by siebie pozabijać jak się stąd wydostaniemy - nie czekając za odpowiedzią przerzucił obu przez ramię - Nel leżała na prawym barku, a Lu na lewym.
- Nie zdajesz sobie sprawy, ile to znaczy dla naszych! Nigdy nie było ciebie, zawsze byliśmy my, kretynie! - charczała trzymana w mocnym uścisku próbując dosięgnąć “rywala”.
- Nie! - krzyknął w odpowiedzi Lu odpychać jej dłoń od siebie. - To ja zawsze starałem się poprawić nam byt nie raz wpadając w kłopoty. Wszystko to robiłem z myślą o nas, a ty tylko siedziałaś na tyłku i matczyłaś innych. Nigdy nie usłyszałem z twoich ust pochwały! Zawsze groziłaś mi palcem i obwiniałaś za wszystko nie bacząc na to, że ryzykowałem dla was!
- ”Was, was” nigdy nie widziałeś tego jako całości! Tam jesteśmy my! - szepnęła - Wymień… wymień wszystkich - dodała po chwili namysłu.
- Wy dwaj! Uciszcie się tam wreszcie! - dotarł ich uszu głos Thubedorfa, gdy zbliżali się do wyjścia z podziemi.
- Zamknij się, krasnoludzie! - ryknęli oboje, jednocześnie.
- To nie ma znaczenia! Nie obchodzi mnie kto jak ma na imię, gdyż to ja ryzykowałem życiem przebywając poza domem i nie miałem czasu by wszystkich poznać - odpowiedział na prośbę Nel.
- Zresztą, Ty, siedząc cały czas w tej norze, chyba zapomniałaś jakie jest życie na zewnątrz. Kiedyś skończyłoby się te twoje bezpieczne gniazdko, a wtedy byłoby już za późno na ucieczkę.
- Zostawić go! - szepnęła do półorka, który trzymał ją za wsiarz. - Nie jest tego wart - powiedziała prawie szeptem, ale tak aby on sam usłyszał. - Zostawić go, JUŻ - krzyknęła jak chłopiec powiedział swoje słowa.

Grimbak zatrzymał się, ściągnął obu z ramion i mocno nimi potrząsnął.
- Chcąc niechcąc, przysłuchiwałem się waszej rozmowie… - powiedział po tym gdy oboje się uspokoili
-...i mam wam ważną lekcję do przekazania. Życie polega na tym by nauczyć się przyjmować ciosy i brnąć dalej, a nie wskazywać innych palcem i wygadywać, że nie powodzi się wam, bo on, ona lub ktokolwiek... Tak robią tchórze, a wy na pewno nimi nie jesteście!
- Zapamiętajcie - wycedził przez zaciśnięte zęby - oboje. Miarą prawdziwej siły jest przyjaźń. Ja i Thubedorf wytrwaliśmy wiele na tym świecie, wybrnęliśmy z wielu kłopotów i to tylko dlatego, że zaufaliśmy sobie nawzajem i nauczyliśmy się działać razem. Między nami jest wiele różnic; tyle ile tylko potrafi być między krasnoludem a półorkiem, ale to gdzie teraz jesteśmy zawdzięczamy jednej rzeczy - naszej bezkompromisowej przyjaźni.
Zwalisty wojownik posadził ich delikatnie na ziemi uważnie im się przyglądając.
- Mam nadzieję, że wybaczycie sobie błędy z przeszłości. One dziś nie mają już żadnego znaczenia. Teraz, moi przyjaciele, musimy się skupić na ucieczce z tego miejsca - wskazał głową otwarty zsyp na śmieci, który prowadził na wysypisko.

Lu spojrzał na Nel z wyraźnym zawstydzeniem.
- Przepraszam… - zaczął przełykając głośno ślinę - nie chciałem cię urazić. Po prostu bardzo tęskniłem za tobą i martwiłem się.
- Jak nie będziesz stwarzać problemów, leć do reszty, powiedzieć im co się stało i aby się przesiedlili - warknęła już z mniejszą werwą.
- To nie będzie takie proste… oni są tam, a my tutaj. Wyjść z Czarnegostawu dosyć łatwo, ale wrócić… już niekoniecznie.
- Wybaczcie, że wam przerwę miłosne igraszki - odparł w końcu Verin, który opierał się nonszalancko o szyb - ale te dwie rzeczy da się ze sobą pogodzić. Razem z Randalem mamy sprawę do załatwienia w Rzecznym Kwartale… - mówiąc to chwycił za linę i wychylił się - ...i będziemy potrzebować dobrego przewodnika - skoczył w dół.

W ślad za fechmistrzem podążyła resztą drużyny. Uciekając z twierdzy wciąż słyszeli szczęk oręża i agonalne krzyki umierających. Piekło, które sami rozpętali…
 
Nimitz jest offline