Gotfryd z chęcią zabrałby ze sobą jeden z listów gończych, chociaż artefakt ani podobieństwem zbytnim do oryginału nie grzeszył, ani pochlebnym dla Gotfryda nie był. Powstrzymał go jednak fakt, że strażnicy miejscy niechętnym wzrokiem spoglądali na tych, co z murów zrywali listy gończe. No i, nie da się ukryć, noszenie ze sobą informacji o tym, ile jest warta głowa noszącego ów papier, należało do czynów niezbyt rozsądnych.
Przez bramę przedostał się bez problemów. Albo strażnicy byli leniwi, albo też dopisało mu szczęście. W gruncie rzeczy było mu to całkowicie obojętne - ważne było to, że znalazł się za granicami Altdorfu.
A ledwo znalazł się z pół mili od bramy, od razu wpakował się na wóz i usiadłszy tyłem do kierunku jazdy zawinął się w płaszcz.
Niby drzemał, ale w rzeczywistości obserwował drogę.
Do "Ogara i Lisa" dotarli bez problemów. A gdy wreszcie znaleźli się pod gościnnym dachem, odetchnął z ulgą.
- Pokój, tak - potwierdził zamówienie Markusa. - I strawa. Ale dla mnie do tego tylko piwo - powiedział. |