Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2014, 22:23   #2
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Dialog - współpraca z Zell

Redania. Państwo to było zaiste, bardzo zaniedbane i od kiedy przelała się przez nie fala zarazy, ciężko było się temu królestwo dźwignąć do dawnej chwały. Redania pełna była urodzajnej ziemi, wiatr czesał często zboże niczym grzebień, lecz co z tego skoro Catriona zabrała tylu ludzi, iż nie ma się kto teraz opiekować tym dobrem? Szlachta Redanii szczęśliwa była że żyje, a uprawianie roli schodziło na dalszy plan, a przecież towary z Nilfgaardu było o wiele tańsze. Wraz ze śmiercią tylu ludzi, upadła również gospodarka. To nie była żadne pilnie strzeżona tajemnica. Gdyby populacja się szybciej odradzała, wtedy można by było pomyśleć o inwestowaniu w rolę lub w manufaktury na których brak Redania cierpiała od niepamiętnych czasów.

Radost Krwawy o zgrozo, pochodził właśnie z tego Królestwa. Niewielka wieś leżała wśród pól, niedaleko lasów w jelenie obfitych, to też długo się zastanawiając mieszkańcy ochrzcili je Jeleniowem czy też Jeleniowiskiem. Mała wieś nawet nie występowała na mapach, to też jej wyparowanie nie obeszło zbyt wielu ludzi. A znikło z powierzchni ziemi za sprawą pewnej zbrojnej bandy która je złupiła dając początek krucjacie Radosta. Krucjata zakończona sukcesem wiele lat temu, nie obeszła się z życiem Radosta zbyt łaskawie wywracając je na lewą stronę. Mimo wszystko, zawsze lubił wrócić na rodzinną ziemię. Uważał że nigdzie nie ma tak świeżego powietrza, jak właśnie tutaj.

W stolicy Redanii, Tretogorze żyła jego siostra, lecz ta nie wiedziała o swoim bracie. Przez jego matkę która porwała Sarę i opuściła sadybę ojca poszukując lepszego życia, siostra skończyła jako kurtyzana, a samą matkę szlag trafił. Na szczęście Radost gdy się o tym dowiedział zaopiekował się nią zza kulis podsuwając cudzymi rękoma pieniądze i wyrywając raz po raz z objęć zamtuza. A będąc rębajłem sprawnym i doświadczonym, zarabianie pieniędzy nie było dla niego czymś trudnym, w każdej nawet najpodlejszej wiosce zawsze był ktoś, kto płacił złotem za zasieczenie kogoś lub czegoś. Nawet jeśli monstrum wyjadającym ze spiżarni kartofle okazał się zwykły dzik Radost potrafił zedrzeć ostatniego orena, zawsze pilnując by wypłatę otrzymać w gotówce. Nie chciał by kmiotkowie mylili go z obwoźnym handlarzem. Czasami by zerwać z tą przypadłością, wręczania dzbanów masła zamiast pieniędzy Radost musiał złamać kilka nosów albo wybić kilka zębów.

Prowadził takie dostatnie życie rąbiąc ludzi i nieludzi w Temerii, lecz gdy doszły go słuchy iż jego siostrze coś się stało ruszył w drogę. Zagadką było też kto zabił jej męża, Sobola. Był on przywódcą zorganizowanej grupy przestępczej i zasztyletowany na śpiku, martwy został znaleziony następnego dnia. Jego ukochanej żony, a siostry Radosta nie odnaleziono aż do tej pory. Sprawa wymagała zbadania i udania się do Tretogoru. Jadąc w sumie był pogodzony z tym że Sara może nie żyć, lecz taka zniewaga wymagała krwi. Miał nadzieję dorwać tych śmierdzieli i zarżnąć ich jak prosiaki przed Velen, tuż przed wieczerzą.

Sama droga nie przynosiła niespodzianek, na jakie by Radost zwany Krwawym by się nie przygotował. Miecz był naostrzony, kołczan pełen bełtów, a jego szkapa pieszczotliwiej zwana Balbinką napojona i świeżo podkuta. Mogła się ścigać nawet z najlepszymi rumakami, co tu dużo mówić, Balbina również odwiedzała swoją rodzinną ziemię. O koniach z Redanii nie można było powiedzieć nic złego, może tylko tyle że były zbyt wierne, o ile można było być wiernym zbyt bardzo. Spięta potrafiła błyskawicznie odskoczyć pościgowi co w czasie podróży nie raz Radost musiał robić. A on sam nie wiedział ile posłał bełtów w kierunku zbójców, a ile razy musiał mieczem sieknąć przez czerep. Raz nawet był prawie pewien że skończy się jego życie kiedy został zwalony z konia, lecz Balbina nie uciekła i kopnęła napastnika w twarz tak mocno, że aż mózg mu się przez oczodół wycisnął. Reszta drogi minęła spokojniej. W wiosce przed Tretogorem zapłacił wioskowemu kowalowi za wyklepanie pancerza, a że klientów miewał mało i najczęściej podkuwał konie i kuł grabki czy motyki, policzył sobie za taką usługę stanowczo za mało. Radost był nawet w stanie pomyśleć że ma szczęście, niestety tylko do przekroczenia bramy stolicy. Mówią że nieszczęścia chodzą porami, ale Alessandra była więcej warta niż takich nieszczęść par sześć. Balbina zawsze była w gorącej wodzie kąpana, ale nigdy nie sądził że pierwsza pobiegnie szukać zaczepki.

Alessandrę poznał dobre kilka lat wcześniej, kiedy to kierowany listem gończym jakiś łowca głów ładnie go postrzępił. Mimo zaskoczenia, niezłej zasadzki i wybitnych umiejętności tamtego, to Radost opuścił pole walki o własnych siłach, które skończyły mu się pięć minut później. Co się z nim działo w tamtym czasie, nie wiedział, ale obudził się nad brzegiem Pontaru w niewielkim obozowisku Alessandy. Czekała tam na dostawę którą miała przekazać zbuntowanym elfom, ale owa nigdy nie dotarła i chyba z nudów kurowała Radosta. Ów nuda potem okazała się tylko ślepą chęcią zysku i goliła z orenów Radosta, dopóki ten nie stanął na nogach o własnych siłach. Obozowisko opuścił w nocy, kiedy Alessandra spała. Zamiast mieszka orenów którego się pewnie spodziewała, zostawił jej tylko śliczny liścik pożegnalny. Jej minę oraz wściekłość Radost zawsze chciał zobaczyć, choć nie sądził że stanie się to tu, w Tretogorze. Długo nie musiał czekać aż ta zacznie się domagać swojego ekwiwalentu.

* * *

Alessadra zmrużyła oczy widząc Radosta i tę jego szkapę… Koń nic się nie zmienił. Znowu chciał ją zabić, a jego właściciel najwyraźniej nic nie miał zamiaru z tym zrobić. Zrozumiałe, w końcu był jej winien pewną sumkę.
- Uciekłeś mi z długiem, a teraz chcesz mnie jeszcze uszkodzić, abyś nie musiał go spłacać?
Radost właśnie znienawidził swojej szkapy Balbiny jeszcze bardziej. Ciągnęła do Alessandy jak mucha do gnoju i zawsze miała ochotę jej zrobić krzywdę. Dlaczego, to już tylko szkapa wiedziała. W sumie to Balbina nienawidziła każdej kobiety kręcącej się wokół Radosta. Tak jak w robieniu krzywdy nie widział problemu, tak tego ciągnięcia nie rozumiał. Szkapa nie przepuszczała okazji do potyczek tak, jakby była rozumna niczym człowiek, a nie zwykłym i głupim koniem. Wierniejszym od psa, radańskim koniem.
- Ej, to nie moja wina że ten koń Cię tak kocha. Nie słuchała się jak ściągłem ją lejcami, tak Cię szanuje. I nie mam żadnego długu, ściągnęłaś ze mnie wystarczająco dużo. Prorok Lebioda nie był by z Ciebie zadowolony, Alessandro. A tym bardziej Biała Róża. - w tym czasie Balbina z trzy lub cztery razy spróbowała ugryźć Alessandre.
- Chyba sobie żartujesz. - kobieta odsunęła się trochę od nieznośnego konia. – Te grosze, które mi zostawiłeś? Miałeś mi dać więcej, tylko nawiałeś na tym swoim kucyku. A co do Róży… Ja nie mam takiego dofinansowania jak oni - parsknęła. – Mam nadzieję, że masz moje zadośćuczynienie.
- Zadośćuczynie? - powtórzył z kpiną w głosie – Pytanie powinno brzmieć, gdzie są pieniądze które mi zabrałaś wykorzystując to że byłem ranny?
- Nie marudź. Te pieniądze były w tamtej chwili potrzebne, niewdzięczniku, ale chyba ci mówiłam, że będziesz musiał mi oddać za mój stracony zarobek? I o to się teraz upominam.
- Ha. Ha. Ha. - zszedł z konia, zbroja zabrzęczała, Balbinę trzymał krótko za wodze – Ty nie żartujesz, prawda? Ty dopominasz się pieniędzy za swój wątpliwy zarobek? Masz, łap. - wyciągnął z sakiewki orena i rzucił jej pod nogi. – A teraz wybacz, ale dorośli idą pracować. - pociągnął konia i ruszył w górę ulicy.
Alessa pochwyciła orena i pognała za Radostem, aby się z nim zrównać.
- ZŁODZIEJ! Co TO ma być?! - rzuciła monetą w mężczyznę. – To ma być wdzięczność?! Mogłam cię tam zostawić! Ale nieee, postanowiłam być altruistką, a co otrzymałam w zamian? Kpinę!
Jak on nienawidził kobiet innych niż kurtyzany, mieliły tym jęzorem i nie docierało do nich to, co mówił albo mówili inni. Oren uderzyła w metalową część pancerza, z brzękiem odbił się i poturlał po nierównej drodze w dół ulicy. Jakieś biedne kmiotki pognały za nim prześcigając się w tym kto pierwszy pochwyci monetę.
- Wiesz co, zapłacę Ci jak mi pomożesz. Z tego co pamiętam, masz znajomości wśród przestępców. Chwaliłaś się nimi przy ognisku. Dam Ci całe sto orenów, jak dowiesz się kto zabił Sobola i co stało się z jego żoną. Sobol był tutejszym szefem przestępczego półświatka. Jak to zrobisz dość szybko, dorzucę Ci górką jeszcze pięćdziesiąt monet. To jest czysta umowa, a nie jakieś wyssane z palca żądania.
Kobieta spojrzała nieufnie na Radosta. Z jednej strony kusił zarobek, z drugiej było tu kilka niepewnych. Lubiła ryzykować, ale jeżeli mogła, to lubiła także wiedzieć coś więcej o tym, w co tak naprawdę się pcha.
- Czemu cię to interesuje? - zapytała. – Ten Sobol był twoim ukrytym kochankiem? Czy może chodzi o jego żonę? - przymrużyła oczy. – W co ty chcesz, abym się władowała? Tam pewnie jest wojna.
Łupnął na nią okiem, tym które przez okalające je blizny wyglądało jak wilkołacze albo innego czarta. Balbina również nie patrzyła na Aleesandrę z czułością.
- Chodzi o jego żonę. Czy żyje, kto ją przetrzymuje. Wystarczą mi te dwie informacje, póki co. A skoro tam jest wojna, to sobie na niej możesz tylko dorobić. Na pewno będą potrzebować tak obeznanych z rzemiosłem rączek jak twoje.
- To co, mogę im załatwić broń, bo to żadna trudność. - pokręciła oczami. – Ale to w sumie już nie twoja sprawa. Ty co zamierzasz robić w tym czasie? Udawać przed kurtyzanami, że to się jeszcze do czegoś nadaje?
- Najpierw znajdę w tym popieprzonym mieście stajnie miejskie i zapewnię Balbinie dach nad głową, potem udam się do karczmy “Lis i Wilk”, zjem i wynajmę pokój. I poczekam tam na Ciebie.
- “Lis i Wilk”, jasne. Tylko nie zapij się tak i nie wydaj ostatniego orena. Musisz mi móc zapłacić i mnie nie interesuje jak. Najwyżej sprzedasz swoją zbroję i szkapę, bo ja ci nie daruję.
- Spokojnie. Zostawię trochę miodu dla Ciebie i kawałek zagrzanego łóżka. A teraz masz chyba robotę do wykonanie, nie prawdaż? Słońce wisi jeszcze wysoko, powinnaś się czegoś dowiedzieć do wieczora.
- Zrobię, co będę mogła - stwierdziła Alessa. – Nie daj się okraść. - po tych słowach skręciła w jedną z bocznych uliczek i zniknęła Radostowi z oczu.
On sam skierował się do miejskich stajni. Były prawie puste, a stajenny prawie zaczął całować go po nogach kiedy dał mu pięć orenów. Wiedział że za takie pieniądze Balbina będzie miała tu życie jak w Novigradzie, a i on miał zamiar tu wpadać od czasu do czasu. Jak to mówią, o swój środek transportu trzeba dbać. A potem stanął przed drzwiami do „Lisa i Wilka”. Nie oglądając się wszedł do środka.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline