Podróż do pierwszej oberży minęła spokojnie, tak że nawet Zwart nie musiał poganiać chabety. W sumie na szlaku wreszcie poczuł się swobodniej i przypomniały mu się dawne przemytnicze czasy.
Karczma do której w końcu dotarli okazała się niczego sobie, ale zawsze tak było blisko wielkiego miasta, później będą znacznie gorsze przybytki.
Przy szynkwasie Gaston chętniej niż inni przystał na propozycję Markusa - A ja nie pogardzę mocnym trunkiem, mam ochotę zapomnieć o Altdorfie. To dziwne, bo choć to jest moje rodzinne miasto to nigdy nie było dla mnie jakoś specjalnie gościnne. |