Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2014, 00:06   #3
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Życie było ciężkie, chociaż to żadna mądrość życiowa, a zwykły frazes.
Jak cię zaraza z nóg nie zwali, to ludzie się tobą na swój okrutny sposób zajmą. Jeżeli nie bandyci to kurewskie podatki. Człowiek nie wie, co woli, taki wielki wybór w tym świecie panuje. Trzeba sobie radzić, chociaż nie zawsze z litery prawa, która prowadzona jest ręką dwulatka. Właśnie taką drogą postanowiła iść Alessandra. Czemu nie, skoro omija się nieprzyjemności urzędowe, a tak jest bardziej opłacalnie i łatwiej?
Ale o tym za chwilę.

Alessa urodziła się w niewielkiej wsi niedaleko Cidaris, którą z nieznanego kobiecie powodu ochrzczono dzielnym tytułem Pasieka, chociaż pszczół tam nie mieli. Jedynie trutnie się ostały i całymi dniami przesiadywały w gospodach rozpijając z trudem zarobione pieniądze rodziny lub tracąc oren po orenie w grach hazardowych. Życie we wsi porażało zmysły swoją nudą i śmierdziało jak zastane zbyt długo na słońcu mięso.
Niby nie układało się tragicznie, do momentu, gdy zima zabrała matkę, a śmierć matki zabrała ojca, który w rozpaczy postanowił najwyraźniej odciąć zupełnie pozostawiając dziewczynę ze starszym o kilka lat bratem… ale nie wyszło jej to na złe. Cyrus, bo tak się brat nazywał, był zaradny i potrafił wykorzystać sytuację na swoją korzyść. Oczywiście właściciele sadów i warzywników dość szybko przestali być zachwyceni jego zaradnością, a Cyrusowi nie widziało się zacząć trudnić czymś zwyczajnym, o nie! Szybko sprzedał chałupę i ciągnąć za sobą siostrę (za co, jak twierdził, powinna być mu dozgonnie wdzięczna) i przeniósł się do Cidarius.
A tam… Tam zaczęło się życie.

Szaleństwo się rozpoczęło. Kradzieże, zabawy młodych, a co najważniejsze- przemyt. Cyrus wciągnął już starszą Alessandrę w ten proceder, chociaż bynajmniej nie zrobił tego na siłę. Znudzona dziewczyna z entuzjazmem złapała się tego zajęcia, którym żyje do dziś, tyle że… Już bez swojej oryginalnej grupy i brata. Czy żyli? Jeżeli nikt się nie wygadał o tych Wiewiórkach...
Ludzie to straszne psy i suki, a Alessandra zaliczała się do tej drugiej grupy, szczególnie jeżeli zaszło się jej za skórę.

Pozostało jej samotnie poszukiwać grup, do których mogła się czasowo przyłączyć, jak i na własną rękę próbować coś skołować dla odpowiednich osób. Nie szło źle, chociaż kobieta przemieszczała się dość często mając przed oczami możliwość, że brat się wydostanie i przyjdzie zrobić coś więcej, niż tylko złoić skórę niegrzecznej siostrzyczce…
Bywały jednak i gorsze chwile.
Czasami nie udało się pod kogokolwiek podczepić, czasami nie dało się czegoś załatwić. Zdarza się, ale i tak trzeba sobie umieć poradzić i z chudymi latami, a Alessa była w tym dobra. W końcu zawsze udawało jej się spaść na cztery łapy… a kiedy widziała okazję… chwytała ją.
Tak też było w momencie, w którym znalazła Radosta.
Czy zatrzymałaby się przy zwykłym wieśniaku? Na pewno nie, jeżeli nie miałby odpowiedniej ilości orenów przy sobie. I tak była znudzona oczekiwaniem na dostawę dla elfów, która ku jej irytacji się nie zjawiała (a przecież rozczarowany klient to jednorazowy klient), więc zaciągnęła Radosta do swojego obozu i tak zaczęła go kurować. Oczywiście miało to swoje niezaprzeczalne plusy, chociaż tym razem nie seksualne. Radost miał oreny i im dłużej się leczył, tym dłużej ona miała napływ pieniądza, co bardzo, ale to bardzo jej się podobało. Zaznaczyła też, że po wszystkim chce od niego jeszcze 250 orenów za “stracony zarobek w czasie jego kuracji. Radost jednak najwyraźniej nie miał zamiaru zapłacić nawet połówki monety więcej. Uciekł bez uiszczenia zapłaty, co straszliwie rozjuszyło kobietę. Nie dość, że musiała znosić jego, to jeszcze tę jego wredną, osiodłaną kochanicę. Ten typ chyba tylko takie może mieć, którym jest w stanie włożyć w pysk wędzidło.

Po tej klęsce zaczęła się rozglądać za dalszymi możliwościami zarobku w swoim fachu i udało jej się zaciągnąć do kolejnej grupy przemytniczej. Na szczęście żadna fama jej występku przeciw pierwszej grupie nie dotarła do ich uszu, bo wtedy mogłoby być nieciekawie. Alessandra robiła to, co lubiła i to, co dawało jej zysk.
Jednak tym razem miał się los ironicznie od niej odwrócić.
Alessa nigdy nie była znana ze szczególnej subordynacji, a była za to z ciętego języka. Podpadła zastępcy szefa, Avinowi, który nie znosił, kiedy podważano jego autorytet… i to wielokrotnie. Kilka razy oberwało mu się od szefa przez podwładną, co tylko dolało oliwy do ognia. Czy to, że nie miała zamiaru mu się oddać miało także swój wpływ- nie była pewna.
Została wysłana z przesyłką, połowicznie opłaconą, do klienta. Niestety, w przesyłce nie było nawet połowy zamówienia. Wściekły klient i jego ochroniarze postanowili rozładować złe emocje na jedynej osobie, która była blisko odpowiedzialnych- Alessie.
Męczyli ją dłuższy czas wprowadzając w życie własne, wymyślone na poczekaniu tortury, ale kobieta nie była w stanie im powiedzieć, gdzie się podziała reszta zamówienia. W końcu znudzili się nią, ale nie chcieli dać jej po prostu odejść. Postanowili urządzić sobie polowanie. Dali Alessandrze trochę czasu przewagi i kazali uciekać, a oni będą próbowali ją zabić.
Mimo obrażeń uciekała. Uciekała goniona przez śmierć. Uciekała, aż nie padła zmęczona i obolała poprzysięgając zemstę na Avinie.

* * *

Spotkanie Radosta było… Nieoczekiwane. Oczywiście ten łajdak na tej swojej szkapie nie miał zamiaru wypłacić należnej jej szumy, chociaż zaoferował coś innego. Robótka wydawała się prosta, a zarobek niezgorszy, więc Alessandra zgodziła się na to. Inna sprawa, że i tak nie miała zamiaru przestać dopominać się o pieniądze w ramach zadośćuczynienia za opiekę nad mężczyzną, o nie! Jeszcze Radost zobaczy…

Kobieta skierowała się w stronę taniej karczmy, jednej z tych, które przyciągały element. Tam najłatwiej było zasięgnąć języka, szczególnie jeżeli rozmówcy postawiło się coś, co może wśród przodków miało porządny alkohol. Miała zamiar pytać o tego Sobola pod pozorem wybadania czy warto tutaj się zaciągać do różnych grup i robótek. W końcu większe przetasowania na arenie nie mogły obejść bez echa, prawda? O jego żonę można by zapytać mimochodem, jako ciekawostkę czy miał on jakąś rodzinę i czy ją też wybili.
Pozostawała także sprawa Avina… Wiedziała, że ten suczysyn dotarł do miasta, tylko… jak go znaleźć? Będzie musiała rozejrzeć się także po grupach przemytniczych, może wciąż podróżował z tą samą?
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline