Bar "Dolores" Grupa kilkunastu osób stała przed niewielkim barem na środku teksańskiej pustyni. Wpatrywali się w horyzont niczym zahipnotyzowani. Oślepiający blask, jaki pojawił się na linii widnokręgu właśnie zgasł, ale jego pozostałość wciąż tliła się pod powiekami ciekawskich.
Zdawało się, że żar lejący się z nieba od kilku dni jeszcze przybrał na sile.
Zdezorientowani ludzie spoglądali po sobie. Nikt z nich nie miał pojęcia, co się właśnie stało. Jednak świadomość, że wydarzenie, które miało miejsce jest niezwykłe, przełomowe i zapewne groźne była powszechna.
Gdy oślepiający blask zniknął zupełnie, umilkło też radio, a wiatrak starego wentylatora zazgrzytał nieprzyjemnie.
- Co to kurwa ma być? - warknął gruby kierowca ciężarówki w przepoconym t-shircie.
- Jak nic ruska bomba atomowa - odparł z absolutną pewnością w głosie starszy jegomość, wspierający się na drewnianej lasce.
- Ruska, albo ciapatych - dodał stojący obok niego nastolatek - Jak nic wojna.
- Jaka bomba? Jaka wojna? - ostro sprzeciwiła się właścicielka baru - Mówię wam, że to jaki meteor, albo szaraki wylądowały.
Zapewne dyskusja na temat dziwnego zjawiska i jego przyczyn rozgorzałaby na dobre, gdyby nie dziwny dźwięk jaki wydobył się z wnętrza baru. Przypominał on piski jakiegoś małego zwierzęcia, ale częstotliwość i sposób w następowały po sobie kolejne dźwięki nasuwał skojarzenia z alfabetem Morse'a.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |