Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2014, 16:30   #2
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Ahearn nie przepadał za siedliskami ludzi. Oraz nieludzi. Większość swojego życia spędził w lesie, otoczony śpiewającymi duchami drzew, pragmatycznymi i rzeczowymi zwierzętami oraz duszami poległych na zapomnianych polach bitew wojowników. Potrafił rozróżnić gatunek trawy po jej szeleście na wietrze, ptaka po sposobie lotu, drzewo po fakturze kory. A ludzie? Ludzie byli dla niego zagadką. Niektórzy szukali jego rady lub chcieli skorzystać z jego zdolności. Ile ich było - nie pamiętał. I wszyscy wyglądali tak samo. I tak samo śmierdzieli.

Zima tego roku była niezwykle luta, a niedźwiedzie, z którymi mógłby przezimować, zostały przetrzebiona przez nieostrożnych myśliwych. Pozostałe osobniki były nieufne, a Ahearn nie chciał im się narzucać. Postanowił więc udać się do niewielkiego skupiska ludzkiego, gdzie mógł liczyć na strawę, ogień i niestety nieunikniony hałas i smród.

Gospoda nad strumieniem, z widokiem na piękne pasmo górskie, oddalona od miast. Prawie idealne miejsce dla takiego jak on. Przed wejściem naciągnął głębiej na głowę futrzany kaptur, w którego sierść powplątywane były zeschłe gałązki, liście i resztki ptasiego gniazda.

Przez powoli otwierane drzwi wdarł się do środka mroźny podmuch, a za nim wkroczył postawny mężczyzna, przepasany futrzaną przepaską i narzuconym na plecy groteskowo obszernym płaszczem. Wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia, usiadł na klepisku przed kominkiem. Przytruchtała do niego zarumieniona posługaczka, z brudną szmatką zatkniętą za pas.

- Podać coś... panie? - zapytała, zastanawiając się nad tożsamością osobnika. Twarz miał spowitą cieniem, więc ciężko było określić czy to elf, człowiek czy jakie licho. - Są jeszcze wolne ławy, zawsze można usiąść...

Ahearn obrócił głowę do kobiety i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zamknął je po chwili. Przez chwilę milczał, jakby przypominał sobie ludzką mowę, aż w końcu odezwał się z niezwykle dziwnym akcentem, jakby jedynie naśladował słowa, a nie wypowiadał je ze zrozumieniem:

- Napar z czegokolwiek, byle gorący. I jakieś mięsiwo. - Gdy spostrzegł, że kobieta czekała jeszcze na coś, w umyśle zaświtało mu, że ludzie lubią błyszczące, bezużyteczne przedmioty. Z wewnętrznej kieszeni wydobył ciężką, srebrną monetę - dar kogoś, kto myślał, że Ahearn potrzebuje do czegoś pieniędzy, i włożył jej w dłoń. Ta zaskoczona prawie pisnęła - nie spodziewała się tak sutej zapłaty. Właściwie to w ogóle nie spodziewała się zapłaty od tego dziwnego indywiduum.

- Będę siedział tutaj - dodał jeszcze.

Przymknął oczy i rozkoszował się ciepłem, rozlewającym się po jego ciele. Ciężko było ignorować smród żelaza, krwi, potu ludzi czy alkoholu. Jednak próbował do skutku.


Ahearn, człowiek, szaman
 
Ardel jest offline