Gottarion Merton Yngvar syn Magnusa, syna Megnina, syna Murbada, syna Thrundila Beczkobrodego z domu Briggs, klanu Sindriznarrvel z wielkiej twierdzy Kvisagur, w skrócie Gottarion Yngvar, dla przyjaciół po prostu Gottri przetarł zmęczone oczęta, otarł spocone czoło i uniósł się w strzemionach.
Po czym donośnie pierdnął, niby miech hutniczy.
Zaklął. Jego nowy kuc był nie przyzwyczajony do sposobu, w jaki krasnolud uwalniał negatywne emocje. Bryknął i zatrząsł się, nie wykazując zrozumienia wobec smutnej sytuacji krasnoluda.
- Prrr - warknął - dość, chabeto diabelska. Iście, jeszcze jeden taki wybryk, a oddam cię trollom.
Wzmianka na temat trolli ostudziła bojowe zapały kuca. Dla odmiany zaparł się, niby mityczny zapaśnik siłujący się z odwiecznym przeciwnikiem.
Gottri uniósł się w strzemionach i udowodnił światu, że, zgodnie z wszytkimi prawidłami, nikt tak nie rzuci soczystą wiązanką jak krasnolud i grabarz, lub wozak.
- Spokój chabeto, psiego syna nieodrodna córko! - wrzasnął - Przez ciebie, ból odczuwam nawet w rzyci! I wokół niej zarazem, tfu, tfu!
Kuc bryknął jeszcze raz, zrzucając na ziemię siodło juki i samego Gottriego. Po czym galopem ruszył przed siebię. Klnąc i wyjaśniając miejscowej faunie i florze na czym ten świat stoi, zebrał swoje rzeczy i ruszył do pobliskiej karczmy.
Objuczony tobołami krasnolud wkroczył do karczmy. Ku niesmakowi krasnala, wszystkie stoły miały już załogę.
- Piwa! - zakrzyknął do karczmarza - mi nalejcie
Zastanawiał się, gdzie się dosiąść. Banda ponurych chłopów - odpada. Biednie wyglądający kupiec z jeszcze biedniejszą obstawą też. Większość karczmy też nie była specjalnie interesująca. Poza trójką. Siedzący na klepisku osobnik wyglądał dość elfio, co nie wzbudzało sympatii Gottriego. Siedzący razem kary młodzieniec i płomienna dziewka zdawali się więc ostatnią deską ratunku brodacza.
Przysiadł do nich.
- Ekhem - zaczął - zwę się Gottarion Merton Yngvar syn Magnusa, syna Megnina, syna Murbada, syna Thrundila Beczkobrodego z domu Briggs, klanu Sindriznarrvel z wielkiej twierdzy Kvisagur - rzekł - ale siedzimy obok siebie w karczmie tedy...
Zastanowił się. Tak, dzielenie się stołem wystarczy, aby uznać ich za przyjaciół. Bo jak wiadomo najlepsze przyjaźnie zawiera się w karczmach.
- Tedy możecie zwać mnie Gottri - dokończył
Kątem oka złowił dziewkę zbliżającą się z piwem. Tyle dobrego przynajmniej.
Gottri - krasnolud, awanturnik - poszukiwacz piwa