Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2014, 21:01   #5
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Kolejny zimny powiew wywołał niekontrolowane przekleństwo pod adresem Boga. Gruba warstwa śniegu pokryła jego kaptur i skórzaną płachtę na plecach. Cieknące gile z nosa zamieniły się w miniaturowe sopelki, a warkoczyki na jego brodzie przybrały szklistą barwę. Chłód wyostrzył także jego zmarszczki, przez co wyglądał jeszcze starzej. Owy człowiek pośpiesznie kierował się na swych krótkich nogach w stronę karczmy. Był niski i dość przysadzisty, przez co w przeszłości kilku pechowców pomyliło go z krasnoludem. Pechowców dla tego, że na tą uwagę Olaf, – bo tak się ów człek nazywał – reagował zazwyczaj nader agresywnie.

Pośpiech z jego strony nie wynikał, jedynie z potrzeby ogrzania się. O nie. Przez ostatnie kilkadziesiąt kilometrów podążał za kimś. Jednak od godziny trop, którym podążał, nieco zatarł się pośród dziesiątek innych odcisków butów oraz pod powierzchnią śnieżnego puchu. Teraz nie był do końca pewien, czy aby na pewno idzie we właściwym kierunku, mimo to miał przeczucie, że osoba, której szuka znajduje się właśnie w tej tawernie.

Stanąwszy przed drzwiami otrzepał kaptur ze śniegu, po czym popchnął delikatne wrota. Nie chciał robić zamieszania wchodząc, by nikt nie zwrócił na niego zbytniej uwagi. Jednak wyszło, jak wyszło…

Niefortunnie w tej samej chwili, gdy wrota się otwierały, pewien biesiadnik chciał zaczerpnąć świeżego powietrza. Drzwi, mimo że otwierane nad wyraz spokojnie, uderzyły w twarz mężczyzny. Tamten chwycił się za nos, po czym wypluł z siebie wiązankę siarczystych przekleństw, które same w sobie byłyby pewnie w stanie ogrzać niejednego wędrowca.

-Cholera jasna! Temu, kto to zrobił, osobiście… - Zamarł. W bezruchu spoglądał na mężczyznę stojącego przed nim, pragnąc jak najprędzej wycofać swe słowa.


Olaf, Rasa: CZŁOWIEK, ZAPAMIĘTAJ TO SOBIE!, klasa: traper-najemnik

-Osobiście, co? Chyba nie dosłyszałem końcówki. – Powiedział swym niskim i suchym głosem. W tym samym czasie przyjemny powiew ciepła oplótł twarz Olafa, który uświadomił sobie właśnie, że nici z jego niepostrzeżonego wtargnięcia do karczmy. Oczy wszystkich biesiadników przyglądały się zaistniałej sytuacji, a większość skupiała się właśnie na nim.

W tej samej chwili z zaplecza dobiegł donośny głos karczmarza. – Na litość boską, kto nie zamyka tych przeklętych drzwi! Zimno… - Rozpoczynając nowe zdanie, w tej samej chwili podszedł do baru, przyjrzał się gościowi i zamilkł z rozdziawionymi ustami. – O rany! Dawno nie gościło u mnie, aż tyle rodaków!

Olaf przez kilka chwil nie rozumiał, o co chodziło karczmarzowi. Dopiero zwróciwszy uwagę na jego niską, umięśnioną posturę, a następnie na gęstą rudą brodę uświadomił sobie, co miał na myśli. W jednej chwili poczerwieniał na twarzy. Sopelki z jego nosa rozpuściły się w momencie i spłynęły po wąsach prosto na wargi rozzłoszczonego wędrowca. Wściekłość, urosła w nim tak bardzo, że pragnął się na kimś jak najszybciej wyżyć. Automatycznie zwrócił wzrok przed siebie, skupiając się na mężczyźnie, który zaczął to całe przedstawienie. Ku jego zdziwieniu, przed sobą nie zastał już nikogo. Biesiadnik musiał wykorzystać chwilę nieuwagi Olafa i prysnąć.

Mężczyzna miał zamiar wybuchnąć i rzucić się na pierwszą napotkaną osobę. Jednak jego wzrok spoczął na jednym ze stolików. Przyglądał się trójce, siedzących przy nim osób. Chuderlawy mężczyzna, przypominał Olafowi raczej bardzo brzydką dziewoję. Krasnolud w zaistniałej sytuacji wywołał w nim jedynie ciężkie westchnięcie. Natomiast płomienne włosy kobiety obok, aż raniła wrażliwe oczy brodacza. Tej przyglądał się wyjątkowo długo, po czym jakby oprzytomniał i wszedł do środka. Cała wściekłość naglę z niego uleciała, przez co nawet nie olśnił karczmarza z kim tak naprawdę ma do czynienia. Poprosił jedynie o najlepsze piwo i jakąkolwiek ciepłą strawę, po czym usiadł w przy stoliku, oddalonym jak najdalej od tamtej trójki.

Swój długi, misternie wykonany miecz, z czarną jak noc rękojeścią oraz szkarłatnym diamentem u jej końca, oparł o krzesło. Gdy dziewka przyniosła mu piwo oraz gulasz, on ze zrezygnowaniem rzucił na jej w ręce kilka miedziaków. Następnie siedział tylko w milczeniu, co jakiś czas łypiąc tylko ukradkiem na rudowłosą.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 15-09-2014 o 21:16.
Hazard jest offline