Właśnie kończył spierać ptasie gówno z kurtki kiedy w barze zapanowało wielkie poruszenie.
- O co kurwa chodzi? - mruknÄ…Å‚ i powoli wyszedl na zewnÄ…trz.
To co zobaczył przekroczyło jego najśmielsze oczekiwania. Wielki błysk. Brak huku. Wszyscy obecni w barze nadal żyją. Czyli nie bomba atomowa. Więc co? Iluminaci? Ufole? Kolejny malezyjski samolot?
Nagle jego uszy zostały zgwałcone przez potworny dźwięk. Był nie do wytrzymania. Jake błagał w duszy aby ukrócono jego męki. Ktoś potwornie krzywdził "10's" Pantery. Gdzieś w tle słychać też było pisk, lecz to nieważne.
Szybko zlokalizował źródło piekielnych krzyków. Dochodziły z Forda zaparkowanego przy barze. W środku siedział jakiś brytyjski ćpun. Powoli podszedł do samochodu, rozwijając przy okazji przewieszony przez tors łańcuch.
- Nikt nie będzie przy mnie niszczył świetnej muzyki. E! Doctor Who! Zamknij mordę bo ci obiję to pierdolone autko!
__________________ Zed's dead baby,
Zed's dead.
Ostatnio edytowane przez Mauris : 15-09-2014 o 21:37.
|