Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2014, 23:14   #3
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Cornelius van den Kreuze

Posiadłość Corneliusa van den Kreuze znajdowała się w średniozamożnej dzielnicy Middenheim - Ulricsmund. Domy tutaj choć może nie są tak wystawne i pełne przepychu jak w dzielnicy Grafsmund czy Nordgarten, jednakże są wygodne i duże. Ulricsmund głównie zamieszkiwana jest przez kupców, bogatych rzemieślników czy kapłanów, którzy stąd mają blisko do świątyni Ulryka. Sama dzielnica jest praktycznie nie naruszona, choć upadek smoka chaosu, zburzył kilka domów. Obecnie jednak wszystko zostało uprzątnięte i przywrócone do dawnego stanu. Głównym i najbardziej charakterystycznym budynkiem tej dzielnicy jest właśnie świątynia Ulryka.


Z wyglądu częściowo przypomina ona katedrę, a po troszku zamek. Niegdyś przybywali tu pielgrzymi z odległych krain Północy, gdzie również trzci się boga wilków i pana zimy. Sklepienie świątyni wznosi się na kilkadziesiąt metrów, a sam obiekt może pomieścić nawet tysiąc wiernych. Wokół światyni rozciąga się kompleks budynków, w których mieszczą się prywatne kwatery duchownych, kaplice zamożniejszych rodzin mieszczańskich, archiwa świątynne czy inne pomieszczenia pomocnicze. Budynki zajmują większość wschodniej części kompleksu świątynnego, wraz z dziesięciopiętrową Wielką Wieżą, która łączy je ze świątynią.
Na przeciwko świątyni Ulryka, znajduje się Gildia Medyków. Fronton zrobiony z marmuru ma świadczyć o ich bogactwie i wysokiej pozycji w mieście. Do praktykowania medycyny w mieście potrzeba jest licencja, która mało nie kosztuje, a miejscowi medycy muszą być członkami Gildii. Wydaje się więc, że dołączenie do tej grupy, jest bardzo ciężko, bowiem Gildia tworzy dość specyficzną i zamkniętą kastę.
Także Begierbaden jest dość częstym miejscem, do którego przychodzi szlachta i zamożni przyjezdni. Ten dom uzdrowiskowy postawiono bijących źródeł, które wypływają ze skał, znajdujących się nieopodal świątyni Ulryka. Jednym z jego gości i to dość częstych jest Cornelius van den Kreuze, którego dom znajdował się nieopodal.


Ogrodzona krótkim żywopłotem, posiadłość szlachcica nie wyróżniała się niczym szczególnym na tle innych rezydencji z tej dzielnicy. Dom swoje lata świetności miał już za sobą, lecz jakimś cudem, Burza Chaosu nie nadwątliła jego dość delikatnej i specyficznej budowy. Dwu-piętrowy budynek z zewnątrz wydawał się nawet skromny, w porównaniu ze środkiem i tym co w nim się znajdowało. Bogato urządzony salon z kominkiem, w którym fotele były wyściełane aksamitem, a dzieła wielu znakomitych malarzy zdobiły ściany dodawały splendoru i powagi gospodarzowi tego miejsca. Inne pomieszczenia były również umeblowane w stylu oddające charakter gospodarza. Z tyłu domu znajdował się dość dobrze utrzymany ogród, którym zajmował się Joachim ,ogrodnik przychodzący co kilka dni i dbający o porządek w nim.
Sam Cornelius, który swoje dochody utrzymywał w tajemnicy przed innymi, zdawał sobie sprawę, że te niespełna 90 złotych koron jakie posiadał, trzeba będzie zacząć pomnażać. W końcu nic nie trwa wiecznie, a koszty utrzymania domu z roku na rok także drożeją. Na szczęście na utrzymaniu Corneliusa nie było zbyt wielu służących, bowiem tylko stary i poczciwy majordomus Wiktor, oraz również już w dość sędziwym wieku Mathilda, opiekowali się domem i starali się sprostać, prostym potrzebom swojego Pana.
Poranek dla Corneliusa zaczynał się koło południa, i tak też było tym razem. Niebo za oknami, wyglądało przepięknie a wysoko unoszące się słońce, przebijało się przez szyby wpadając do komnaty, w której szlachcic spał. Na komodzie obok jego wielkiego łózka, leżały dwie zapieczętowane koperty, które zapewne Wiktor przyniósł z rana.
Pierwsza z nich informowała o przyjęciu u pewnego szlachcica, Markusa von Tauberloth a druga, była prośbą od Mariusa, który prosił o przybycie przed zamknięciem biblioteki. Podobno znalezione nowe rękopisy, dotyczące jego rodu.
Nadszedł czas na posiłek, a potem… Możliwości było wiele, tak samo jak i dróg w Middenheim.

Sole Escalante Arellano

Ostwald nie należał w Middenheim do najprzyjemniejszych dzielnic, bowiem poza Starym Kwartałem, słynął jako ośrodek działań przestępczych. Według pogłosek większość półświatka przeniosła się właśnie tutaj z ruin ich dawnych domostw, i to stąd prowadzi swoje szemrane interesy. Z racji tego, że większość niższej klasy ma tu swoje domy, te są dość proste i skromne. Ciężko dopatrzeć się gdziekolwiek przepychu, czy jakichkolwiek oznak bogactwa. Ostatnimi czasy, w mieście dochodzi do coraz większej ilości morderstw, napadów sugerujące o toczących się wojnach pomiędzy gangami. Widząc nieporadność straży miejskiej, mieszkańcy tej dzielnicy wespół z uchodźcami, którzy znaleźli tu schronienie utworzyli coś na kształt koalicji mającej przeciwstawić tym atakom agresji.

Po zmroku mało kto odważy samotnie wędrować ciemnymi, brudnymi uliczkami toteż, gdy tylko słońce zaczyna się chylić ku zachodowi, można zaobserwować jak ludzie albo zamykają się w domach, albo zaczynają podróżować większymi grupkami. Większość z nich udaje się w tedy do jednej z dwóch tawern, które znajdują się w tej części miasta. Pierwsza z nich to “Tonący Szczur”, którego właścicielem jest wielki, brodaty zbir nazwiskiem Johann Stallart. Karczma ma jedną, niską i zadymioną salę z sześcioma poobijanymi i z grubsza naprawionymi stołami. Bardzo często dochodzi tu do bijatyk, a gdy do środka wejdzie ktoś obcy, wita go dziwna, wręcz złowroga cisza. Sama karczma jest również miejscem gdzie można, oczywiście za odpowiednią opłatą, prowadzić szemrane interesy czy przechowywać kontrabandę.


Drugiem miejscem jest karczma “Ciepły kąt”. Ten nie dawno otwarty budynek został już odpowiednio ochrzczony przez okolicznych mieszkańców, czego najlepszym dowodem są wybite okna oraz drzwi, które średnio co wieczór, trzeba wstawiać. Właścicielem tego przybytku jest niziołek Frison Stillberry. Początkowe niepowodzenia zaczął dość szybko zamieniać w pasmo sukcesów, a to za sprawą dziwnego układu z Thorstenen Neumann’en. Obecny książę gildii złodziei, w jakiś dziwny sposób uznał że pomoc małemu będzie w jego interesie. Sama karczma jest dość spora, bowiem posiada dwie izby, a w każdej z nich znajduje się po dwanaście stołów. Piwo nie jest rozcieńczane, a jadło ciepłe i smaczne. Ceny oczywiście są odpowiednio wygórowane, lecz na brak klientów nie może Frison narzekać. Przez to stał się solą w oku Stallarta, lecz opieka i dobre układy Thorstenen’a, pozwalają uniknąć siłowej konfrontacji.

Sole, która również pracuje dla Neumann’a, od jakiegoś czasu wynajmuje strych u niejakiej Gertrudy Reinbach. Ta prawie pięćdziesięcioletnia starowinka, z radością przyjęła młodą damę pod swój dach, tym bardziej że Sole załatwiła jej naprawdę dachu


Samo pomieszczenie nie jest duże, bowiem małe łóżko, stolik, krzesło oraz dwa kufry zajmują prawie całą przestrzeń. Mimo takich warunków, Sole nie może narzekać bowiem Gertruda pilnuje by dom, był zawsze dobrze nagrzany, a i posiłek ciepły przygotuje jak trzeba. Staruszka nie wtrąca się również do życia dziewczyny, i nie zadaje zbędnych pytań. Wystarczy jej to, że od czasu do czasu Sole jej pomaga.

Kolejny dzień nie zaczął się jakoś wyjątkowo, bowiem znów skoro świt Estalijka została obudzona przez hałasy dobiegające z dworu. Zapewne znów ludzie szli pomagać w naprawie murów, dzieci znów zaczynały bawić się, a i znów ktoś komuś zaczynał wrzucać od takich i owakich. Jednak mimo wczesnej pory pani Arellano wiedziała, że ma umówione spotkanie z Neumann’em, który miał dla niej jakąś robotę. Dodatkowym bodźcem do spotkania były kończące się złote monety, których zawrotna ilość w liczbie trzy, nie wróżyła na zbyt dostatnie życie.

Do drzwi rozległo się delikatne pukanie, co znaczyło, że Gerti przyniosła śniadanie, które jak zwykle zostawi pod drzwiami, Nigdy nie wchodziła do jej pokoju.

Ava Falke

Dzielnica Wschodnia Middenheim niegdyś była ośrodkiem kultury i rozrywki, ale obecnie im bardziej na północ tym bardziej można znaleźć więcej rozrywek intelektualnych. Im dalej w przeciwną stronę, tym bardziej spada poziom kultury. Znaczna część tej dzielnicy uległa zniszczeniu podczas Burzy Chaosu, a przyczyniły się do tego nie tylko potężne, piekielne działa ale także nieudane powstanie kultu Slaanesha. W środku dzielnicy stoi Książęca Akademia Muzyczna, będąca głównym ośrodkiem kultury. Ten wielki, kryty kopułą budynek obecnie nie tętni tak życiem, jak przed wojną, a ostatnie spektakle odbywające się w nim, miały cele charytatywne. Zebrane pieniądze miały zostać przeznaczone na odbudowę murów i domów, lecz niestety ktoś ukradł je. W tej sprawie trwa obecnie dochodzenie..
Kilka budynków takich jak tawerna “Upadły Rycerz” czy Biuro Komisji Zdrowia, Edukacji i Opieki społecznej zostało zniszczonych podczas wojny. Obecnie trwa ich naprawa, a ludzie szukający rozrywki czy noclegu muszą skierować się do “Zamkowej Skały”. Jest to jedna z kilku middenheimskich linii powozowych, obsługująca trasę z miasta do Altdorfu. Obok siedziby stoi spora gospoda, stajnia i wielka wozownia, która jest własnością linii. Mimo iż Burza Chaosu zakończyła się, a linie ruszyły pełną parą, to teraz stają się częstszym obiektem ataków. Zarówno banitów wyjętych spod prawa, jak i dzikich hord zwierzoludzi. Aby zwiększyć bezpieczeństwo podróżnych gildia wynajmuje coraz większą liczbę najemnych strażników. Każdy kto ma doświadczenie w powożeniu, albo umie sprawnie posługiwać się bronią, może znaleźć tu zatrudnienie. Choć płaca jest niewysoka, to jednak wielu chętnych zgłasza się, tym bardziej że podróżni często sami z siebie potrafią docenić “dobrą opiekę”.
W tej właśnie gospodzie, jeden z pokoi wynajmuje Ava Falke. Wstawiennictwo Helmuta von Flika , będącego kapłanem Sigmara z dość dużym poważaniem, pomogło wynegocjować odpowiednią ceną za nocleg i jadło. Gości rzadko tu sprowadza, choć nie raz, nie dwa stawała się obiektem adoracji, przez przyjezdnych podróżnych.
Największą zaletą pokoju było wielkie i wygodne łóżko. Sam pokój był dość przestronny, i dodatkowo na prośbę Helmuta, służba nie wchodziła nigdy do środka. Jedyny klucz do niego miała Ava.


Ava wstała tego dnia dość późno jak na jej standardy, bowiem słońce już od dawna było widoczne na niebie. Ten dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie, i nawet wiadomość od von Flika, który kazał jej pojawić się u niej dość szybko, nie mógł popsuć dobrego humoru kobiecie. Ava nie musiała się zbytnio martwić o pieniądze, bowiem od kiedy była na służbie Zakonu, ten umiał ją dość dobrze wynagradzać. W sakiewce więc, miała trzydzieści złotych koron na swoje wydatki, choć musiała się liczyć, że nadejdą “suche” dni.

Niclas Steiger

Dzielnica Freiburg to dzielnica szerokich, ocienionych drzewami alei i porządnie urządzonych domów. Rozciąga się między Wielkim Parkiem i Ogrodem Książęcym. W dzielnicy tej jest pełno małych uliczek zapchanych księgarenkami, antykwariatami sprzedającymi magiczne składniki, rzadkie księgi czy manuskrypty. Między nimi można znaleźć małe knajpki - choć większość z nich zamykana jest przed zmrokiem, przez co można zjeść w nich głównie śniadania i obiady. Tawerny we Freiburgu to miejsce spotkań żaków, uczonych, magów czy polityków, którzy zbierają się by móc rozmawiać o sztuce, historii, polityce czy magii. Całą dzielnicę wypełnia atmosfera artystycznej bohemy.
To tu można odwiedzić świątynię Sigmara, którą zarządza Werner Stolz, noszący dumnie tytuł “Wielkiego Kanonika Nordlandu”. Sama świątynia jest równie imponująca co świątynia Ulryka, co ma przypominać ulrykowcą kto jest prawdziwym Bogiem Imperium. Największą tawerną jest Bakałarz, stanowiący równą konkurencję dla baru i klubu nocnego “Czerwony Księżyc”. Oba te przybytki walczą o swoich klientów, oferując najlepsze trunki, jadło czy inne przyjemności, o których nie mówi się za głośno.
Po środku Freiburga, na przeciwko Collegium Theologica, stoi trzypiętrowy budynek, którego konstrukcja już z daleka rzuca się w oczy, należy do Gildii Czarodziejów i Alchemików. Sam budynek składał się z kilku segmentów, które należały do poszczególnych Kolegiów. Najbardziej jednak charakterystyczną cechą dla niego, była umieszczona po środku, wysoka, czarna wieża. Na jej szczycie znajdowały się cztery pochodnie, które co wieczór, Arcymag zapalał. Póki noc trwała, póty ogień w pochodniach palił się.
Odpowiada ona za wszelkie działania magiczne w mieście i wydaje pozwolenia na uprawianie magii. Stanowi ona również coś w rodzaju związku zawodowego dla middenheimskich czarodziei i alchemików. Od dłuższego czasu zapewnia ona ochronę miastu i reguluje kwestie praktykowania magii na jej terenie. Głową gildii jest dość znany i sławny czarodziej Albert Helseher, lecz obecnie jest on nie obecny. Zastępuje go czarodziejka Janna Eberhauer, pełniąca obecnie funkcję arcymaga.


Członkowie gildii mogą szkolić się w każdej z Tradycji magii, poza nekromancją i demonologią, ponieważ jest ona zakazana. Jako że znaczna część czarodziei wyruszyła z Grafem, w mieście więc jest obecnie nie wielu nauczycieli magii. Jednym z nich został Niclas Steiger, któremu powierzyli pieczę nad grupą uczniów pierwszego roku, a to za sprawą jego protektora Dankred’a Frueh’a. Ten magister taumaturgii metalu, miał podobne poglądy co jego protegowany, i czynnie wspierał rozwój Niclasa.
Sam pokój wędrownego czarodzieja nie należał do zbyt okazałych, lecz jego zaletą było jego umieszczenie. Znajdował się on we wschodnim skrzydle, w którym można było spokojnie przeprowadzać różne eksperymenty alchemiczne. Dodatkowo gildia dbała o to by sakiewka Niclasa nie była pusta, pomimo tego, iż praktycznie nie brakowało mu niczego. Dach nad głową, wyżywienie miał zapewnione, dzięki czemu te 40 złotych, które posiadał mógł rozdysponować wedle swojego uznania.


Wieczorne spotkanie nie mogło wpłynąć na tryb życia maga, i ten był zmuszony mimo krótkiego snu, wstać dość wcześnie. Gdy tylko słońce zaczęło już wyglądać zza horyzontu, młody mag zaczął przygotowywać się do zajęć. Uczniowie wkrótce nadejdą, a potem miał spotkać się z Dankredem.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline