Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2007, 15:40   #6
hanzo
 
Reputacja: 1 hanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumnyhanzo ma z czego być dumny
Guangzhou zawsze było małym, peryferyjnym miastem. Nic więc dziwnego, że pojawienie się w nim mnicha shinsei wzbudziło nie lada sensację. Tym bardziej, że celem jego wizyty była szkoła podstawowa.

Siedziałem wtedy z kumplem li na lekcji fizyki nie przeczuwając nadchodzących zmian.
- Nie bądź wiśnia, pokaż naklejki. - powiedziałem do li .
- Nie-e, bo mi zabierzesz. - Odparł.
- Nie zabiorę, słowo skauta. - Tak naprawdę to nigdy nie byłem skautem i tak naprawdę to chciałem zabrać te naklejki prezentujące arsenał zbrojeniowy jednorożców. Prawie się z li pobili ale do naszej klasy wszedł .
- Witajcie dzieci, wszedłem do waszej klasy i jestem mnichem kyuzo ...-
- Uauuuu!!!!! - odezwały się głosy z klasy mnich shinsei.
- Umie pan czarować?
- Weźmie mnie pan na barana?
- Czemu pan w takim dziwnych kapeluszu?
- Oddawaj moje naklejki bucu! Eeee... To nie do Pana!
- Patrzcie, Homar robi się czerwony na twarzy.
- Lipa, to nie czary. Mój mama też tak zrobił jak zbiłem szybę w jego aucie.
- Spokój klasa! Pozwólmy mówić naszemu gosciowi! - Gniewnie krzyknęła nauczycielka.
- A więc przybyłem, opowiedzieć o tao . Jak będziecie grzeczne to dostaniecie miętuski z jego podobizną. - Wtedy w klasie zrobiło się cicho a twarz mnicha nabrała normalnych kolorów. - Zabiorę was, dzieci, na wycieczkę na pobojowisko. Mnich chce abym przeprowadził lekcję w terenie i abyście wyciągnęli z tego wnioski. - Przemówił Inkwizytor.
- Przemówiłem jakiem Inkwizytor!
Głos zabrała nauczycielka: - Autokar już czeka.
- Jak to, to nie lecimy dywanem? - Powiedział ktoś z klasy i wtedy wszyscy wybiegli. Polecieliśmy gdzieś daleko za miasto a mnich musiał użyć Sztuki aby odświeżyć powietrze w av po tym jak naruto pierdnął. W końcu dotarliśmy na miejsce. Było tam pełno okopów, kraterów, drutów kolczastych, złomu i kowadło. A w tle góry.
- Spójrzcie, dzieci, na te góry w tle. Z nich patrzy na was tysiąc lat udręki rodzaju ludzkiego... - Zaczął mówić kyuzo ale ja go nie słuchałem. Rozglądałem się po polu bitwy całkiem zafascynowany co tam robi kowadło bez młotka. W komiksach zawsze kowal miał młotek. Może gdzieś tu jest koń? Właśnie chciałem zaproponować mnichowi zabawę w policjantów i bandytów ale nagle li krzyknął:
- Proszę pani, proszę pani! Co mam zrobić z tą metalową kulką?
- Wyrzuć to żelastwo a gdy wrócimy umyjesz rączki.
Li posłusznie wyrzucił "metalową kulkę" gdy nagle nastąpił wybuch. Wszyscy rzucili się na ziemię. Większość dzieci się poryczała.
- Na fortuny , to był granat! - Krzyknął kyuzo tak czerwony jak jego szaty.
Li za karę miał wrócić do av , a ja z nim bo naśmiewałem się z płaczących kolegów i koleżanek. Zwłaszcza, że naruto pierdnął tak głośno, że prawie zagłuszył eksplozję. A kara i tak była dla nas wybawieniem. Nie przepadaliśmy za miętusami a sztuczki z czerwoną twarzą tego tam kyuzo nie robiły na nas wrażenia.
Postanowiliśmy pobawić w ganianego gdy li potknął się o jakieś żelastwo.
- Rety, zobacz co znalazłem. - Powiedział. Miał dzisiaj nosa do znajdywania fajnych rzeczy mimo smrodów noruto .
Urządzenie miało taką długą antenkę z drutem i jakieś wskazówki i wyglądało jak plecak.
- Pokaż. - Powiedziałem.
- Nie. - Zaoponował.
- Nie bądź wiśnia, pokaż urządzenie. - powiedziałem doli .
- Nie-e, bo mi zabierzesz. - Odparł.
- Mam fajne naklejki, wymienimy się?
- Dobra.
Wymieniliśmy się.
- No to się wymieniliśmy. - Powiedziałem.
- Bucu, to moje naklejki. Podwędziłeś mi je. – li chyba nie był zadowolony bo mnie popchnął. Urządzenie wypadło mi z rąk. stuknęło o ziemię i się włączyło.
- Chyba się włączyło. – Powiedział li .
- Tszszszs .....baza... szszsszsz.
- To chyba takie duże łoki-toki. - Powiedziałem.
- Tu Błękitna Konopia, tu Błękitna Konopia, ołwer. – Powiedział li .
- Kurcze, z jakiego filmu to tekst? - zapytałem.
- Mój mama jest w wojsku, nauczył mnie tajnych komend.
- Ściemniasz!
- Nie-e!
- Tak!
- Tszszszsz ....podaj namiary... szszsz.
- Teraz ja mówię! - Krzyknąłem doli .
- Goł goł Pałer Rejndżers! 1, 2, 3 baba jaga patrzy!. - Moje słowa pochodziły z najlepszych kreskówek ostatniego sezonu.
- Tszszsz ...przyjąłem... szszsz.
- No i zepsuł się. . kto pierwszy przy rowie .
- Dobra.
Długo to nie trwało bo znalazła nas nauczycielka i okazało się że wszyscy czekają na nas w av . Kyuzo wyglądał na zmęczonego a jego twarz była tym razem biała. Pewnie, dlatego, ze nikt nie słuchał jego kazania, a może, dlatego ze naruto znowu pierdnął, a może mnich też szukał bandytów i nie mógł ich znaleźć. Tymczasem wszyscy pytali się czy umie jeszcze jakieś inne kolory.
W drodze powrotnej przeleciała nad nami eskadra myśliwców. Po dotarciu pod szkołę okazało się, ze nie ma pod co docierać.
- Ale numer wykręciłeś czterech wiatrów , naklejki są twoje. - Powiedział do mnie li, którego mama nauczył kiedyś tajnych szyfrów.

Guangzhou zawsze było małym, peryferyjnym miastem. Nic więc dziwnego, że pojawienie się w krateru na miejscu szkoły wzbudziło nie lada sensację. Tym bardziej, że zbombardowały ją myśliwce jednorożców a nalot wezwało rzekomo dziecko.
 
__________________
"Jestem tu, jestem tam, jestem wszędzie. Cień nie nigdy nie umiera, ale odchodzi w zapomnienie.
Hattori Hanzo"
hanzo jest offline