Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2014, 14:40   #4
Dnc
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Wladymir Dmitrij Michajłowicz Gobuhov, tak brzmiało pełne imię Kislevczyka jednak wiedząc, że jest ono ciężkie do zapamiętania a też i do wymówienia przez "imperialistów" - jak nazywał mieszkańców Imperium Sigmara - reagował na każde jakie imię czy przezwisko, która brzmiała choć podobnie.

Syn Michajłowa za młodu zamieszkiwał zachodnie tereny Kislevu. Mimo bliskiej odległości od Imperium mienił się Kislevczykiem z krwi i kości. Wyrośnięty, o mocnej budowie mężczyzna nosił się na modłę wschodnią. Kolczugę i skórzany niebieski żupan zdobiony czerwonymi wywlekanymi nićmi oraz skórzane nogawice zakryte czerwonymi, szerokimi szarawarami. Co prawda jego strój miał za sobą lata swojej świetności jednak dla każdego szanującego się syna stepów powodem do dumy było noszenie ubrania do jego całkowitego zdarcia.
Również jego fryzura oraz długi wąs jednoznacznie pokazywał kto zacz i skąd przybył. Wladymir nosił długie wąsy opadające poniżej brody, które często kręcił by nadać im odpowiedni wygląd. Na ogolonej głowie znajdował się czub, który był codziennie starannie układany i stanowił ważną mołojecką ozdobę. Po prawdzie miał on mniej niż więcej włosów na głowie. Cały jego strój oraz wygląd był dla syna Michajłowa bardzo ważny gdyż nie pozwalał mu zapomnieć kim jest i skąd pochodzi.
Jego wielki topór leżał oparty o ławę tuż obok niego, mimo że czuł się pewnie wśród istot które sięgają mu do pępka ostrożności nigdy za wiele. Ta ostrożność lub jak sam mawiał, dar od Ursuna, Ojca Niedźwiedzi, nie raz go uratował od śmierci. Na jego tobołka leżała druga broń, która siała nie mniejsze spustoszenie wśród wrogów Gobuhova. Długi łuk z kołczanem wypełnionym strzałami.

Pewny siebie, czasami arogancki, zdecydowanie o za bardzo gorącym temperamencie szybciej wyciąga swój wielgachny topór niż ktokolwiek byłby w stanie wymówić jego pełne imię i nazwisko.
Samemu w życiu ciężko coś osiągnąć, nauczył się to już na stepach Kislevu więc gdy znalazł namiastkę drużyny bez namysłu do niej przystąpił. Gdy tylko widział, że inni się starają on także poświęcał się w całości dla dobra drużyny. Potrafił być lojalny ale też do pewnego momentu gdy ta lojalność zamieniała się w głupotę.
W drużynie zdecydowanie pełnił rolę pierwszego rąbajły co tylko potwierdzało jego myśli, że oprócz krasnali to nikt z imperialistów już nie potrafi walczyć. Zeszli na psy, jak to mówią.

Wysłuchał do końca tego co mają do powiedzenia towarzysze po czym nie tak sprawnym staroświatowym dorzucił trzy grosze, zaciągając przy tym swoim wschodnim akcentem:
- Pochodnia, pochodnia. Pokiwał głową na słowa szlachcica, jak by ten mu coś przypomniał.
- Do Martwe Wrota nie pójdziem, bom nie wrócim. Jam nie pan odpowiedział Wladymir na słowa Thogiego kiwając lekko głową w stronę Rolfa.
- Tych waszych dengów czy innych rupli nie rozumim. Pójdę żem z Tobą wać Pan Rolf. Pomoże przy handlowaniu? zapytał szlachcica znając raczej odpowiedź gdyż nie pierwszy raz potrzebował pomocy przy liczeniu i targowaniu się z okolicznymi kupcami. Nie, żeby to przewyższało jego umiejętności intelektualne ale brak płynnej mowy powodował, że jakoś nigdy nie mógł się przełamać by zrobić to samemu.
 
Dnc jest offline